Część
VIII
Był już późny wieczór. Stała na klatce i nie wiedziała czy ma dzwonić czy otworzyć własnymi kluczami mieszkanie. Bardzo się stresowała, nogi miała jak z waty. Ostatecznie wcisnęła dzwonek do drzwi. Czekała chwilę, cisza. Potem nacisnęła dzwonek dłużej i mocniej. Nadal cisza. Zaczęła szperać po torbie w celu znalezienia pęku kluczy. Są – pomyślała. Delikatnie otworzyła zamek. Pomieszczenie wypełnione było ciemnością. Zapaliła światła, zdjęła płaszcz, odstawiła torby. Po krótkim rozeznaniu się stwierdziła, ze chyba od dawna tu nikogo nie było. Czysto, duszno, żadnych odznak, że Piotr rano wychodził do pracy. Z sercem na ramieniu poszła do sypialni sprawdzić czy są rzeczy męża. Na pierwszy rzut oka zauważyła rzuconą zza krzesło jego niebieską koszulę. Na chwilę się uspokoiła, ale gdy otworzyła szafę, aż usiadła z wrażenia. Nie wszystkie ubrania zostały zabrane, ale części nie ma. I to tych, w których Piotr chodzi najczęściej. Do oczu napłynęły jej łzy, ale nie miała teraz na bezsilność. W końcu ona kilkanaście dni temu zrobiła dokładnie to samo. Zerknęła na zegarek, po 22. Może Piotr ma dyżur? – pomyślała.
Wjeżdżała już na parking szpitala w Leśnej Górze, kiedy dostrzegła Lenę. Zaparkowała jak najszybciej i podbiegła do przyjaciółki.
- Lena!
- Hana?! – patrzyła z niedowierzaniem na Goldberg - Ty tutaj?
- Dobrze Cię widzieć. – Hana podeszła do koleżanki i mocno ją przytuliła.
- Kiedy przyjechałaś?
- Przed chwilą.
- I jak? – Starska popatrzyła na nią znacząco.
Hana przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć, mrugnęła charakterystycznie oczyma i wzruszyła ramionami. – Nie wiem… Piotr się chyba – zawahała się – wyprowadził.
Kobieta momentalnie posmutniała. – Wiesz coś więcej? – kontynuowała.
- Hana.. – Lena nie wiedziała jak pocieszyć przyjaciółkę. – On bardzo to przeżył. – na chwilę Lena zatrzymała się – Na początku próbował dowiedzieć się czegoś ode mnie, od Przemka. Był strasznie załamany.
- Powiedziałaś mu?
- No co ty. Przecież ci obiecałam. A poza tym sama niewiele wiedziałam.
Goldberg kiwnęła głową.
- Piotr spędza praktycznie całe dnie w szpitalu. Dopiero gdy Wiktoria wygania go z oddziału to wychodzi. Wygląda koszmarnie, chyba pije, nikogo nie dopuszcza do siebie.
Dla Hany te słowa były jak cios. Nie zdawała sobie sprawy, że swoją ucieczką, aż tak może go skrzywdzić. – Myślisz, że mi wybaczy? – popatrzyła z nadzieją na internistkę.
- Nie wiem… Nie rozmawiałam z nim. Ale w ostatnim czasie jest z nim trochę lepiej, ale nie wiem. Naprawdę.
- Jest w szpitalu?
- Tak, widziałam go w lekarskim.
- Ok. To idę. – Goldberg lekko uśmiechnęła się.
- Hana. Jaką decyzję podjęłaś?
Ginekolog przez chwilę nic nie mówiła, jednak potem dodała – Kocham Piotra. – i odeszła do szpitala.
- Powodzenia! – krzyknęła tylko Lena, a Hana odwróciła się i uśmiechnęła się do niej.
Przemierzała szpitalny korytarz. Miała nadzieję, że nie spotka nikogo znajomego. Nie była jeszcze gotowa na wszystkie pytania ze strony przyjaciół. Nie generowała jeszcze co im powiedzieć. Szczęśliwie przemknęła na oddział chirurgiczny. Czuła jak serce zaczęło jej mocniej bić. Tak jakby, bała się? Ale czego? Własnego męża? Czy jego reakcji? Mimo trwogi pragnęła go zobaczyć, przytulic i pocałować. Ale przede wszystkim przeprosić oraz porozmawiać. Zasłużył sobie na to. Niepewnie weszła do lekarskiego. Światło było przyćmione, na biurku stała tylko zapalona lampka. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła, że nikogo tam nie ma. Chciała podejść do przebieralni, by sprawdzić czy są rzeczy Gawryły, ale ubiegła ją Nina, która wparowała do pokoju.
- Hej Nina.
- O, Hana. Cześć. – nie kryła zdziwienia, że ją zobaczyła, w końcu po szpitalu rozchodzą się wszystkie plotki. Jednak nie miała czasu na rozmowę, zabrała tylko wyniki badań pacjenta i pobiegła na oddział.
- Nina! – zawołała po chwili Goldberg. – Widziałaś może Piotra?
- Tak, poszedł zapalić. Mieliśmy przed chwilą akcję z pacjentem.
- Dzięki. – Hana odwróciła się, wzięła głęboki oddech i kierowała się ku wyjściu.
Gawryło stał przed wejściem. Przed chwilą zatrzymał mu się pacjent, który leżał na sali pooperacyjnej. Był już bardzo zmęczony i wyczerpany, szczególnie psychicznie. Dym nikotynowy pozwolił mu ochłonąć i uspokoić się. Stał tak przed szpitalem, co chwilę pociągając papierosa i obserwował niebo. Wieczór był dosyć chłodny, ale na niebie widniały liczne gwiazdy. Goldberg wyszła ze szpitala, dostrzegła świetnie znaną jej sylwetkę. Stał kilka kroków od głównego wejścia i patrzył się w niebo. Rozśmieszył ją trochę ten widok, gdyż nigdy zjawiska przyrody nie zachwycały jej męża. Delikatnie podeszła do niego.
- Przeziębisz się. – zaczęła cichym głosem, pełnym troski.
Piotr myślał, że się przesłyszał. Nikogo przed sobą nie widział, a usłyszał głos tak dobrze mu znany. Wystraszył się, że może już ma jakieś zwidy i przesłyszenia. Ale gdy odwrócił się, momentalnie osłupiał. Nie krył zaskoczenia. Jego brwi lekko uniosły się do góry. Popatrzył na nią. Stała przed nim, jak zwykle uśmiechnięta, piękna.
- Hana? – cicho wypowiedział- Co ty… tutaj robisz?
- Wróciłam. – dopiero po chwili się odezwała, nie wiedziała bowiem co ma mu powiedzieć na początku, jak zacząć.
- Świetnie. – chłodno odparł. Piotr w głębi duszy bardzo się cieszył, że ją widzi, bardzo chciał ją przytulic i już nigdy nie pozwolić odejść. Ale czuł się potwornie zraniony przez nią, a nawet zły i nie mógł tak po prostu ulec jej urokowi osobistemu. Dodatkowo bał się co ma do powiedzenia mu Goldberg.
Patrzała na niego swymi niebieskimi, przeszklonymi od łez oczami, ale starała się, by tego nie zobaczył. Obserwowała jego twarz: zarośnięta broda, podkrążone oczy. No właśnie, oczy. To w nich najbardziej dostrzegła żal i może nawet ból.
- Piotr.. – podeszła krok bliżej do niego. Subtelnie położyła na jego barkach ręce, powoli przesuwając po szyi tak by objąć jego twarz. Robiła to niezwykle delikatnie, jednocześnie mówiąc: Wiem, że na to co zrobiłam nie ma żadnego wytłumaczenia, ale proszę… wybacz mi. – spojrzała w jego oczy, lekko podnosząc głowę.
On natomiast oniemiał gdy tylko go dotknęła. Nawet nie miała pojęcia jak bardzo na niego działała. Jednak czuł straszną niechęć. Nie wiedział z czego to się bierze. Objął jej ręce i delikatnie zdjął ze swojej twarzy. Starał się nie patrzeć jej w oczy.
- Muszę iść do pacjenta. – zrobił krok przed siebie, by ją ominąć. Lecz ona złapała go za łokcie, by na chwilę na nią popatrzył.
- Przepraszam. –całkowicie szczerze ze łzami w oczach powiedziała słowa, od których być może powinna zacząć. Piotr tylko popatrzył na nią, a i w jego oczach można było dostrzec zwilżone źrenice. – Wróć do domu. Porozmawiajmy. Proszę. – dodała z przejęciem i czułością.
Ale chirurg tylko popatrzył w jej śliczne ślepia, jak zahipnotyzowany. Głośno przełkną ślinę i odwrócił swój wzrok na żonę. - O czym ty chcesz rozmawiać Hana? – po chwili dodał –
Twój nagły wyjazd uświadomił mi wszystko. Nie jestem ci już potrzebny. A może… nigdy nie byłem?
Wypowiadał te słowa łamiącym głosem. Hana czuła narastające napięcie między nimi, jego słowa potwornie ją zabolały. Nie sądziła, że tak to mógł odebrać. Gdy ocknęła się, Piotr już wchodził do szpitala. Nie popatrzył nawet w jej stronę. A ona ślepo patrzyła jak odchodzi. Ale czy na zawsze?
Był już późny wieczór. Stała na klatce i nie wiedziała czy ma dzwonić czy otworzyć własnymi kluczami mieszkanie. Bardzo się stresowała, nogi miała jak z waty. Ostatecznie wcisnęła dzwonek do drzwi. Czekała chwilę, cisza. Potem nacisnęła dzwonek dłużej i mocniej. Nadal cisza. Zaczęła szperać po torbie w celu znalezienia pęku kluczy. Są – pomyślała. Delikatnie otworzyła zamek. Pomieszczenie wypełnione było ciemnością. Zapaliła światła, zdjęła płaszcz, odstawiła torby. Po krótkim rozeznaniu się stwierdziła, ze chyba od dawna tu nikogo nie było. Czysto, duszno, żadnych odznak, że Piotr rano wychodził do pracy. Z sercem na ramieniu poszła do sypialni sprawdzić czy są rzeczy męża. Na pierwszy rzut oka zauważyła rzuconą zza krzesło jego niebieską koszulę. Na chwilę się uspokoiła, ale gdy otworzyła szafę, aż usiadła z wrażenia. Nie wszystkie ubrania zostały zabrane, ale części nie ma. I to tych, w których Piotr chodzi najczęściej. Do oczu napłynęły jej łzy, ale nie miała teraz na bezsilność. W końcu ona kilkanaście dni temu zrobiła dokładnie to samo. Zerknęła na zegarek, po 22. Może Piotr ma dyżur? – pomyślała.
Wjeżdżała już na parking szpitala w Leśnej Górze, kiedy dostrzegła Lenę. Zaparkowała jak najszybciej i podbiegła do przyjaciółki.
- Lena!
- Hana?! – patrzyła z niedowierzaniem na Goldberg - Ty tutaj?
- Dobrze Cię widzieć. – Hana podeszła do koleżanki i mocno ją przytuliła.
- Kiedy przyjechałaś?
- Przed chwilą.
- I jak? – Starska popatrzyła na nią znacząco.
Hana przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć, mrugnęła charakterystycznie oczyma i wzruszyła ramionami. – Nie wiem… Piotr się chyba – zawahała się – wyprowadził.
Kobieta momentalnie posmutniała. – Wiesz coś więcej? – kontynuowała.
- Hana.. – Lena nie wiedziała jak pocieszyć przyjaciółkę. – On bardzo to przeżył. – na chwilę Lena zatrzymała się – Na początku próbował dowiedzieć się czegoś ode mnie, od Przemka. Był strasznie załamany.
- Powiedziałaś mu?
- No co ty. Przecież ci obiecałam. A poza tym sama niewiele wiedziałam.
Goldberg kiwnęła głową.
- Piotr spędza praktycznie całe dnie w szpitalu. Dopiero gdy Wiktoria wygania go z oddziału to wychodzi. Wygląda koszmarnie, chyba pije, nikogo nie dopuszcza do siebie.
Dla Hany te słowa były jak cios. Nie zdawała sobie sprawy, że swoją ucieczką, aż tak może go skrzywdzić. – Myślisz, że mi wybaczy? – popatrzyła z nadzieją na internistkę.
- Nie wiem… Nie rozmawiałam z nim. Ale w ostatnim czasie jest z nim trochę lepiej, ale nie wiem. Naprawdę.
- Jest w szpitalu?
- Tak, widziałam go w lekarskim.
- Ok. To idę. – Goldberg lekko uśmiechnęła się.
- Hana. Jaką decyzję podjęłaś?
Ginekolog przez chwilę nic nie mówiła, jednak potem dodała – Kocham Piotra. – i odeszła do szpitala.
- Powodzenia! – krzyknęła tylko Lena, a Hana odwróciła się i uśmiechnęła się do niej.
Przemierzała szpitalny korytarz. Miała nadzieję, że nie spotka nikogo znajomego. Nie była jeszcze gotowa na wszystkie pytania ze strony przyjaciół. Nie generowała jeszcze co im powiedzieć. Szczęśliwie przemknęła na oddział chirurgiczny. Czuła jak serce zaczęło jej mocniej bić. Tak jakby, bała się? Ale czego? Własnego męża? Czy jego reakcji? Mimo trwogi pragnęła go zobaczyć, przytulic i pocałować. Ale przede wszystkim przeprosić oraz porozmawiać. Zasłużył sobie na to. Niepewnie weszła do lekarskiego. Światło było przyćmione, na biurku stała tylko zapalona lampka. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła, że nikogo tam nie ma. Chciała podejść do przebieralni, by sprawdzić czy są rzeczy Gawryły, ale ubiegła ją Nina, która wparowała do pokoju.
- Hej Nina.
- O, Hana. Cześć. – nie kryła zdziwienia, że ją zobaczyła, w końcu po szpitalu rozchodzą się wszystkie plotki. Jednak nie miała czasu na rozmowę, zabrała tylko wyniki badań pacjenta i pobiegła na oddział.
- Nina! – zawołała po chwili Goldberg. – Widziałaś może Piotra?
- Tak, poszedł zapalić. Mieliśmy przed chwilą akcję z pacjentem.
- Dzięki. – Hana odwróciła się, wzięła głęboki oddech i kierowała się ku wyjściu.
Gawryło stał przed wejściem. Przed chwilą zatrzymał mu się pacjent, który leżał na sali pooperacyjnej. Był już bardzo zmęczony i wyczerpany, szczególnie psychicznie. Dym nikotynowy pozwolił mu ochłonąć i uspokoić się. Stał tak przed szpitalem, co chwilę pociągając papierosa i obserwował niebo. Wieczór był dosyć chłodny, ale na niebie widniały liczne gwiazdy. Goldberg wyszła ze szpitala, dostrzegła świetnie znaną jej sylwetkę. Stał kilka kroków od głównego wejścia i patrzył się w niebo. Rozśmieszył ją trochę ten widok, gdyż nigdy zjawiska przyrody nie zachwycały jej męża. Delikatnie podeszła do niego.
- Przeziębisz się. – zaczęła cichym głosem, pełnym troski.
Piotr myślał, że się przesłyszał. Nikogo przed sobą nie widział, a usłyszał głos tak dobrze mu znany. Wystraszył się, że może już ma jakieś zwidy i przesłyszenia. Ale gdy odwrócił się, momentalnie osłupiał. Nie krył zaskoczenia. Jego brwi lekko uniosły się do góry. Popatrzył na nią. Stała przed nim, jak zwykle uśmiechnięta, piękna.
- Hana? – cicho wypowiedział- Co ty… tutaj robisz?
- Wróciłam. – dopiero po chwili się odezwała, nie wiedziała bowiem co ma mu powiedzieć na początku, jak zacząć.
- Świetnie. – chłodno odparł. Piotr w głębi duszy bardzo się cieszył, że ją widzi, bardzo chciał ją przytulic i już nigdy nie pozwolić odejść. Ale czuł się potwornie zraniony przez nią, a nawet zły i nie mógł tak po prostu ulec jej urokowi osobistemu. Dodatkowo bał się co ma do powiedzenia mu Goldberg.
Patrzała na niego swymi niebieskimi, przeszklonymi od łez oczami, ale starała się, by tego nie zobaczył. Obserwowała jego twarz: zarośnięta broda, podkrążone oczy. No właśnie, oczy. To w nich najbardziej dostrzegła żal i może nawet ból.
- Piotr.. – podeszła krok bliżej do niego. Subtelnie położyła na jego barkach ręce, powoli przesuwając po szyi tak by objąć jego twarz. Robiła to niezwykle delikatnie, jednocześnie mówiąc: Wiem, że na to co zrobiłam nie ma żadnego wytłumaczenia, ale proszę… wybacz mi. – spojrzała w jego oczy, lekko podnosząc głowę.
On natomiast oniemiał gdy tylko go dotknęła. Nawet nie miała pojęcia jak bardzo na niego działała. Jednak czuł straszną niechęć. Nie wiedział z czego to się bierze. Objął jej ręce i delikatnie zdjął ze swojej twarzy. Starał się nie patrzeć jej w oczy.
- Muszę iść do pacjenta. – zrobił krok przed siebie, by ją ominąć. Lecz ona złapała go za łokcie, by na chwilę na nią popatrzył.
- Przepraszam. –całkowicie szczerze ze łzami w oczach powiedziała słowa, od których być może powinna zacząć. Piotr tylko popatrzył na nią, a i w jego oczach można było dostrzec zwilżone źrenice. – Wróć do domu. Porozmawiajmy. Proszę. – dodała z przejęciem i czułością.
Ale chirurg tylko popatrzył w jej śliczne ślepia, jak zahipnotyzowany. Głośno przełkną ślinę i odwrócił swój wzrok na żonę. - O czym ty chcesz rozmawiać Hana? – po chwili dodał –
Twój nagły wyjazd uświadomił mi wszystko. Nie jestem ci już potrzebny. A może… nigdy nie byłem?
Wypowiadał te słowa łamiącym głosem. Hana czuła narastające napięcie między nimi, jego słowa potwornie ją zabolały. Nie sądziła, że tak to mógł odebrać. Gdy ocknęła się, Piotr już wchodził do szpitala. Nie popatrzył nawet w jej stronę. A ona ślepo patrzyła jak odchodzi. Ale czy na zawsze?
niech Piotr porozmawia z Haną :) choć ma rację ale musza sie pogodzić :D czekam na next a :D
OdpowiedzUsuńCudooo ! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńkiedy możemy spodziewać się nexta ? :)
Next, szybko! ❤
OdpowiedzUsuńBoże nie wytrzymam dodaj szybko nexta plisss
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
/Kate
opowiadanie jest świetne :) z niecierpliwością czekam na szybkiego nexta ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
OdpowiedzUsuń