hana i piotr

poniedziałek, 28 lipca 2014

Część XXVI

Część XXVI


Hana, aż lekko podniosła brwi. Patrzała swymi niebieskimi, dużymi oczyma na niego jak zahipnotyzowana. Pod jej powiekami zbierały się łzy. Dopiero gdy Piotr na nią spojrzał spode łba ocknęła się i pomrugała oczami.
- Aale, ale jak to? Co masz na myśli?
Piotr nic nie odpowiadał, dla niego to też było ciężkie.
- Masz kogoś? – dodała
- Nie.
- Powiedz mi prawdę. – mówiła spokojnie choć czuło jak struny głosowe zaczynają jej drżeć.
- Nie mam. Nigdy cię nie zdradziłem, Hana.
- Przecież mówiłeś, że mnie kochasz. – mówiła już łamiącym się głosem.
- Bo kochałem, kocham nadal, ale – przetarł twarz dłońmi. Oczy zaczęły mu ciemnieć i szklić się. – po prostu, nie wiem. Może to dla mnie za szybko. Za szybko wróciliśmy do siebie, nie wiem, chyba nie umiem sobie nadal poradzić z tym, że mnie wtedy zostawiłaś. Nie mogę o tym zapomnieć jak się kochamy. Nie mogę ci wybaczyć. Przepraszam. – patrzył na nią, czuł mocne bicie serca oraz łamiący się głos. Po twarzy kobiety zaczęły spływać łzy. Nie umiała już nad tym zapanować. Czuła jak zaczyna pulsować jej głowa, a oczy stają się coraz bardziej czerwone. Mimo to przygryzła wargę, wzięła głębszy oddech i zapytała:
- Chcesz rozwodu, tak?
Gawryłę zaskoczyło to pytanie. Nie zastanawiał się nawet nad tym.
- Rozwód? – skrzywił twarz. – Niee, nie myślałem nad tym. Nie chcę się rozstawać. Po prostu, potrzebowałem ci to powiedzieć. Nie chcę cię oszukiwać.
Zapadła totalna cisza, słychać było tylko tykające wskazówki zegara. Siedzieli tak w ciemności. Oboje zastanawiali się, które z nich bardziej zawiniło. Jakie będzie najlepsze wyjście z tej całej sytuacji. Nie mniej jednak zdawali sobie sprawę, że tracą siebie nawzajem.
- Jesteś wspaniałą kobietą Hana. – położył dłoń na jej nagim kolanie, a ona od jego dotyku, aż się wzdrygnęła. Zabrał rękę i podrapał się po swojej czuprynie. – Pogubiłem się.
- Rozumiem. To moja wina. – Piotr już chciał coś powiedzieć, ale Hana kontynuowała. – Jak to dalej sobie wyobrażasz? Co chcesz zrobić?
- Nie jestem w stanie ci niczego obiecać, ani prosić o czas, bo nie wiem czy to pomoże. Nie wiem co ci powiedzieć.
Z oczu kobiety wypadały już strumienie łez, nad którymi nie była w stanie zapanować. Twarz chirurga wcale nie była lepsza. Widać było, że jest mu przykro i też nienajlepiej się z tym czuję. Najbardziej bolało go to, że Hana przez niego płacze. Popatrzył na nią po raz kolejny, dotknął delikatnie jej policzka ocierając jedną samotną łzę.
- Proszę, nie płacz.
Hana przymknęła oczy, biła się sama ze sobą, aż w końcu wycedziła:
- Zostaw.
I odeszła do sypialni. Zawinęła się kołdrą po same uszy, a z oczu wypływał jej potok łez. Nie mogła nad tym zapanować. To co czuła wiedziała tylko ona. Kompletnie nie miała pojęcia jak ma się zachować. Co teraz będzie, z nimi. Tak bardzo go pokochała, że nie chciała pozwolić by odszedł, ale też nie miała prawa go zatrzymywać. Próbowała się uspokoić, wolała, by mężczyzna nie słyszał jej płaczu. Docisnęła mocniej głowę do poduszki, z której unosił się zapach jej męża. Próbowała mimo wszystko zasnąć.
Piotr siedział nieruchomo na kanapie po ciemku. Wbił swój wzrok w jeden martwy punkt. I z jego oczu uroniła się jedna, samotna łza rozpaczy. Nie pamiętał kiedy ostatnio płakał. Zawsze myślał, że mężczyźnie nie wypada, ale sam przed sobą musiał się przyznać, że raz na jakiś czas, w trudnych momentach mu się to zdarzało. Cichy szloch Hany nie pomagał mu. Bił się z myślami czy powinien do niej pójść, przytulic, ale stwierdził, że to nie ma sensu. Pewnie musi pobyć sama, może zaśnie zaraz. Myślał. Przystanął przy oknie bacznie obserwując głuchą w nocy ulicę oświetlaną tylko ulicznymi lampami. Nie dostrzegł żadnego człowieka. Cisza, jakby wszystko zamarło. Było już po 4, a co za tym idzie na dworze zaczynało się przejaśniać. Budził się nowy dzień. Poszedł cichutko do sypialni, zauważył, że Hana zasnęła. Delikatnie okrył ją kołdrą tak by się nie obudziła. Założył na siebie koszulkę i poszedł położyć się do salonu. Kanapa nie należała do najwygodniejszych, ale nie znalazł lepszego sposobu, a musiał trochę poleżeć. Za kilka godzin zaczynał dyżur.

Zegar wskazywał już właściwą godzinę na wstawanie. Wziął prysznic, ubrał się. Hana spała. Zaparzył kawy do dzbanka i zabrał się za przyrządzanie kanapek. Zrobił je dla siebie i dla Hany. Gdy zaczęło robić się już późno, a blondynka nadal nie wstawała poszedł ją zbudzić. Na grafiku widniało, że razem zaczynają dyżur.
- Hana. – zaczął, leżała odwrócona plecami, nie poruszyła się, miała zamknięte oczy tak jakby spała, ale tak nie było. Podszedł bliżej i usiadł na skraju łóżka. Położył dłoń na jej okrytym ramieniu i lekko potrząsł.
- Hana, wstawaj. Spóźnisz się do szpitala.
- Nie idę do szpitala. – odpowiedziała nie patrząc na niego.
- Ale jak to przecież masz od rana dyżur.
- Nie mam. Zamieniłam się z Wójcikiem. Idę na nockę.
- Aa. Nie wiedziałem. Niepotrzebnie cię budziłem.
Kobieta nic nie odpowiedziała, nadal leżała odwrócona plecami. Piotr wyszedł, zaparzył jej herbaty malinowej i z talerzem kanapek zaniósł do pokoju stawiając na nocnej lampce.
- Zrobiłem ci śniadanie. Zjedz. Herbata jeszcze ciepła.
- Nie trzeba było. – lekko się odwróciła. Wtedy Piotr dostrzegł podpuchnięte i czerwone oczy. Spojrzał zrezygnowany i wyszedł z mieszkania wcześniej informując, że idzie do szpitala.

Idąc szpitalnym parkingiem minął się ze Starską.
- Cześć Piotr.
- Cześć. – mruknął.
Dopiero gdy zrobił kilka kroków, zatrzymał się i odwrócił.
- Lena! – krzyknął, a gdy kobieta się odwróciła podszedł do niej. – Skończyłaś już dyżur?
- Tak. Miałam nocny.
- Słuchaj, a .. – zatrzymał się i zaczął bawić się kluczykiem od auta. – mogłabyś pojechać do Hany?
- Stało się coś? – przyjrzała się twarzy mężczyzny, zdziwiła go prośba lekarza.
- Myślę, że może cię potrzebować. Proszę. – odpowiedział wymijająco ze skruszoną miną. Lena nie wypytując już dalej stwierdziła, że czemu nie. W końcu Hana to jej przyjaciółka i sama jej powie jeżeli będzie chciała.
- Dobrze. Pojadę.
- Dzięki. – pocałował ją w policzek. – lecę na dyżur. Pa.
- No pa!

Lenę zaciekawiło zachowanie Gawryły, bała się, że coś się stało w rodzinie Hany, albo się pokłóciła z Piotrem. Nawet na myśl przyszedł jej ten cały Aaron. Niewiele już myśląc wsiadła do samochodu i skierowała się do mieszkania Goldberg. 


co temu Gawryle odwala? :D

sobota, 26 lipca 2014

Część XXV

nie zabijajcie mnie za tą część :D


Część XXV


Ze snu wybudził ich dźwięk budzika. Kobieta leniwie się przekręciła, ale nie miała zamiaru go wyłączać, zaciągnęła się kołdrą po uszy i spała dalej. Piotr odwrócił się, zobaczył co wyprawia jego żona i mimowolnie się uśmiechnął. Zegarek leżał na szafce przy stronie Hany, więc sięgnął go wyłączyć i delikatnie położył się na lekarce. Po czym odsłonił jej twarz i szepnął do ucha
- Wstawaj śpiochu!
- Niee. Śpię dalej. – wymamrotała i wtuliła się w męża
- Hanaa no. Spóźnimy się na dyżur. – pogłaskał ją po policzku
- Nie chcę iść na żaden głupi dyżur. Wypisz mi zwolnienie, a ja napiszę tobie i zostańmy w domu, w łóżku. – uśmiechnęła się cwaniacko i mocniej przywarła do Piotrka.
- Haha, no pewnie. Wstawaj, nie ma czasu!
- Kochaanie, proszę, proszę, proszę. – kobieta zrobiła maślane oczy i zaczęła całować Piotra po szyi, obejmując jego głowę dłońmi.
- Pani doktor, nie ma przeciwwskazań medycznych. Proszę szybko się ubierać i zrobić mi śniadanie. Ja idę pod prysznic. – odsunął się od kobiety, okrył kołdrą, a gdy znalazł koło łóżka bokserki to nałożył i udał się do łazienki po drodze zbierając porozrzucane wczoraj ich ubrania. Hana wzięła poduszkę, udając obrażoną i rzuciła nią w Piotra.
- Sam sobie rób śniadanie! – krzyknęła gdy był już w łazience.
Po chwili, ogarnęła sypialnie, narzuciła szlafrok i poszła do kuchni zrobić kawę. Po kilku łykach, Gawryło wyszedł z łazienki, więc teraz Hana ją zajęła, by się wykąpać i przygotować do wyjścia. Piotr w międzyczasie zrobił parę kanapek, ubrał się i zjadł.
- Hana! Zaraz musimy wychodzić, a ty jeszcze nic nie zjadłaś!
- Nie mam czasu. Nie widziałeś mojego telefonu? – kobieta biegała po mieszkaniu zbierając swoje rzeczy.
- W torebce zobacz. Nie wypuszczę cię bez śniadania!
- Ok, mam. Jeszcze marynarka. – wróciła do sypialni, po sekundzie była już gotowa, złapała na szybko kilka kęsów kanapki i popiła chłodną już kawą.
- Możemy iść.
- Od jutra wstajesz pół godziny szybciej i jesz pełnowartościowe śniadanie. – groźnie zabrzmiał lekarz, gdy zamykał mieszkanie. Hana tylko się uśmiechnęła i pocałowała w policzek męża. Pospiesznie udali się do samochodu i pognali do szpitala.


Kolejnego dnia, Goldberg wróciła do domu kilka godzin po skończonym dyżurze. Wieczór był wyjątkowo cieplejszy i można było już wyczuć zapach rozwijającej się w pełni wiosny. Dzięki nastrojowi jaki panował nie czuła nawet tak bardzo zmęczenia, pomimo, że przy stole operacyjnym spędziła koło sześciu godzin. Gdy znalazła się już w mieszkaniu, Piotr oglądał mecz.
- Cześć kochanie. – podeszła i dała mu buziaka na powitanie.
- No cześć, cześć. Co tak późno?
- Operacja się przeciągnęła. – zdjęła kurtkę i buty i poszła do łazienki.
- Zrobiłem obiad, nałożyć ci?
- Tak, poproszę.
Po chwili na stole stał już talerz z parującym spaghetti.
- Nie zjesz ze mną? – zapytała, gdy zauważyła tylko jeden talerz
- Nie, ja już jadłem. Proszę – postawił przed nią kubek herbaty i odszedł do salonu kontynuować oglądanie meczu.
Po zjedzonym obiedzie posprzątała w kuchni i dołączyła do Piotra siadając obok niego na kanapie. Jednak mąż był tak zaabsorbowany meczem, że nawet jej nie objął, ani tym bardziej nie spojrzał na nią. Zlekceważona kobieta poczuła się nieswojo i poszła do łazienki wziąć gorącą kąpiel. Po kilkudziesięciu minutach wróciła do sypialni przebrana już w koszulę nocną i narzucony szlafrok. Chirurg właśnie się przebierał. Gdy ściągnął koszulkę, nawet przy zgaszonym świetle, w blasku księżyca wyglądał bosko. Hana podeszła do niego od tylu i przejechała palcami po jego nagim torsie. On tylko lekko się wzdrygnął. Zmysły i pożądanie lekarki natychmiast diametralnie się zwiększyło. Zaczęła muskać jego gołe ramiona, stając na palcach dosięgnęła i szyi jednocześnie krążąc dłońmi po klacie i podbrzuszu chirurga.
- Hann. – jęknął mężczyzna, gdy jej ręce powędrowały do jego rozporka. Odwrócił się do niej, wcześniej łapiąc jej dłonie. Ona wykorzystała moment i zarzuciła mu je na szyję i przywarła do jego jędrnych ust. Chirurg oniemiał, gdy rzuciła lekko go na łóżko, sama wchodząc na niego i niezaprzestając pocałunków. Schodziła nimi coraz niżej i niżej w międzyczasie ściągając szlafrok. Piotr dotknął jej rozgrzanego uda. Podwinając tym samym czarną, atłasową koszulę nocną żony, którą chwilę później ściągnęli oboje. Goldberg była już bardzo rozpalona i pragnęła go tu i teraz. Ale Piotr jakoś nie podzielał jej pragnienia. Nie miał ochoty na seks z blondynką, ale nie chciał jej zawieźć. Dlatego przekręcił Hanę na plecy i zaczął muskać jej piersi. W tym czasie ona zaczęła rozpinać jego suwak od spodni i ściągać pasek. Tą czynność dokończył chwilę potem już Gawryło pozbywając się kompletnie całej dolnej garderoby. Wszedł mocno w kobietę, wywołując tym samym jej głośny jęk. Zacisnęła palce na jego barkach, tym samym powodując lekkie zadrapanie na jego skórze. Cały czas nie zaprzestawała go całować, jednak on oparł czoło obok głowy kobiety na materacu i coraz głośniej oddychając poruszał biodrami. Po chwili doznał pełnego wzwodu, a dzięki temu i Hana szczytowała. Opadł obok niej przykrywając się kołdrą.
Po paru minutach blondynka odkręciła się w stronę męża i szepnęła mu na ucho równocześnie lekko je przygryzając.
- Kocham cię.
Piotr nic już nie odpowiedział. Próbował zasnąć, ale nie mógł. Chwilę później Hana już spała. Uśmiechnięta, trzymając jego rękę, przez co miał utrudnioną ruchliwość. Spojrzał na nią i czuł się cholernie źle. Nie chciał już dalej oszukiwać jej, ani tym bardziej siebie, ale czuł, że dalej już tak nie może. Położył prawą rękę na twarzy. Ocierając czoło. Powoli wyswobodził się z objęcia ginekolog i przewrócił się na drugi bok.
Obudził się trochę spocony. Na zegarze widniała już godzina trzecia. Zerknął na Hanę. Spała. Poczuł, że musi zaczerpnąć świeżego powietrza. Wstał, po drodze założył gacie i wyszedł do kuchni. Nalał do szklanki zimnej wody i wypił ciurkiem. Pod bieżącą, chłodną wodą przemył twarz. Męczyło go czy powinien powiedzieć Hanie o tym co do niej czuje, a może raczej czego już nie czuje. Szukał jakiegoś rozwiązania na jego kłopoty, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Czuł się trochę jak dupek, ale nic na to nie mógł poradzić, mimo że bardzo chciał i się starał. Dawno już tego nie robił, ale wyciągnął z szuflady swoją awaryjną paczkę papierosów. Uchylił okno w salonie i odpalił papierosa. Od razu w jego nozdrza wbiło się chłodne powietrze i dym nikotynowy. Po kilku pociągnięciach poczuł opanowanie i trochę się uspokoił. Świństwo jakie palił sprawiło, że poczuł się lepiej. Za swoimi plecami usłyszał ciche kroki i tak dobrze znany mu głos.
- Piotr? Coś się stało?
- Co? Nie. Nic. – odpowiedział speszony. – Wracaj do łóżka. Zaraz przyjdę. – schował ukradkiem peta.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie stój przy oknie. Przeziębisz się.
Piotr w tym momencie zamknął okno, schował fajki, a Hana napiła się parę łyków wody. Okryła się bardziej szlafrokiem i podeszła do męża, który przysiadł na kanapie.
- Powiesz mi co cię dręczy? – położyła dłoń na jego ramieniu.
- Nie mogłem jakoś spać. Wstałem się napić i tak jakoś zachciało mi się palić. Przepraszam, wiem, że tego nie lubisz. – uciekając wzrokiem próbował się jakoś tłumaczyć.
- Nieszkodzi. Ale znam cię już trochę, od paru dni jesteś jakiś… nieswój. Masz jakieś problemy? – zapytała z troską
- Hana, ja… - opuścił głowę w dół patrząc w podłogę – Nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Najlepiej jak najprościej.
Hana czuła, że to co zaraz powie jej mąż może nieść nieprzyjemne skutki. Bała się tego co usłyszy, ale wiedziała, że tylko szczerość im pomoże, dlatego też wyczekiwała słów chirurga jakby czekała na jakiś wyrok. On zaś bił się z myślami jak jej to powiedzieć i czy w ogóle. Nie chciał, by cierpiała.
- Chodzi o to, że… - zatrzymał się, spojrzał na nią. Jej twarz była przerażona, więc nie pomagało mu to. Zamknął oczy i zacisnął pięść, potem ocknął się i wydusił – chyba nie czuję już do ciebie tego co wcześniej. 


badumm tss. Już niedługo kolejny next!
Jeśli czytacie to komentujcie, bo tylko wtedy wiem, że chcecie to czytac (:
do następnego ! 

czwartek, 24 lipca 2014

Część XXIV

Część XXIV

W kolejnych dniach Piotr stał się jakby nieobecny, mocno pogrążony w myślach. Choć trzymał dobrą twarz do złej gry i starał zachowywać się jak najnormalniej to i tak został rozpracowany przez Hanę. Czuła, że coś jest nie w porządku, ale bała się zapytać. Łudziła się, że może tylko jej się wydaje, może to problemy w pracy, aniżeli w domu. Zdawała sobie sprawę, że jeśli coś jest na rzeczy to Gawryło sam się przyzna. Zawsze taki był, najpierw trzymał to w sobie, dusił, analizował, a dopiero po jakimś czasie dzielił się z innymi. Już gdy się zaczęli spotykać ginekolog rozłożyła go na czynniki pierwsze. Wiedziała, że pod grubą skórą pewnego siebie i zarozumiałego twardziela skrywa się dusza wrażliwego człowieka, pogubionego, być może skrzywdzonego przez życie, nieufnego, aczkolwiek o dobrym sercu. Takiego go właśnie pokochała. Większość spisywała go na straty, dla niektórych był po prostu dupkiem, do którego nie powinna się zbliżać. Ale ona nie chciała słuchać opinii innych, chciała poznać go na swój sposób. I udało się. Nie dość, że doszczętnie poznała, to jeszcze się w nim zakochała. Ze wzajemnością. Przy niej Piotr zmienił się, zaczął inaczej żyć i patrzeć na świat. A i ona zmieniła swoje nastawienie do rzeczywistości. Dopełniali się, ale w każdym, nawet najlepszym związku przychodzi niejedna burza, u której skutki potrafią być wyjątkowo bolesne…           

Piotr z dyżuru wrócił koło południa. Znowu się minęli, bo Hana w szpitalu siedziała od rana. Poleżał trochę, ale nie mógł zasnąć. Po szybkim, orzeźwiającym prysznicu i zjedzeniu ciepłego posiłku, niechcąc siedzieć samemu w domu postanowił odnowić trochę swój sportowy styl życia i wybrał się na squash’a. Za czasów studenckich w wolnych chwilach uprawiał ten sport. Nawet należał do Akademickiej Ligi Uczelnianej i radził sobie całkiem nieźle. Uderzanie z impetem małej, gumowej piłeczki w zamkniętym pomieszczeniu pozwalało mu odprężyć się po ciężkim dniu w szpitalu oraz skupić się wyłącznie na relacji piłka-ściana. Grając w tę grę można całkowicie zapomnieć o problemach i dręczących myślach, a także wyładować złe emocje i nieźle się zmęczyć. Pospiesznie wyciągnął torbę sportową, wyszukał swojego sportowego kompletu i butów, zapakował jeszcze ręcznik oraz wodę i był gotowy do wyjścia.

Hana przeżyła istny kocioł w szpitalu. Mimo, iż na izbie roiło się od ciężarnych kobiet to jeszcze miała problemy z jedną ze swoich pacjentek, a konkretniej z jej mężem, który zarzucił jej zaniedbanie, a także podważył jej kompetencje. Oczywiście nie do końca miał rację, ale mocne i dobitne słowa rozłożyły twardą panią doktor. Żeby tego było mało swoje trzy grosze dołożył oczywiście dr Radwan, z którym musiała operować. Cała w nerwach wyszła czym prędzej ze kliniki. Pragnęła uciec od tych wszystkich ludzi, zaszyć się gdzieś i odetchnąć. Na dworze było już szarawo i padał deszcz, dlatego warunki nie sprzyjały jej na jakieś wojaże i skierowała się do swojego mieszkania. Po kilku krokach po swoim domu stwierdziła, że Piotra nie ma. Zrzuciła kurtkę i buty. Zapaliła tylko lekko przygasającą lampkę w rogu salonu. Nalała sobie koniaku i usiadła na kanapie. Czuła i poirytowana, rozdrażniona i przede wszystkim smutna, że nikt nie docenia jej pracy. W jej oczach nawet pojawiły się łzy, które próbowała jak najszybciej ukryć. W tej właśnie chwili drzwi się otwarły, a w nich stanął Gawryło.
- O, hej.
- Hej. – Hana próbowała brzmieć normalnie, nie chciała, by widział, że przed chwilą płakała.
- Ale się rozpadało. Idę się przebrać.
W tym momencie i kobieta zorientowała się, że sama ma trochę mokre ciuchy, ale jakoś jej to nie przeszkadzało. Gdy Piotr wrócił miał na sobie luźną, beżową bluzkę na długi rękaw z dwoma guziczkami na górze i jeansy. Wziął kieliszek z szafki i dołączył do ukochanej. Siadając pocałował Hanę w skroń, lekko ją obejmując.
- Przecież ty też jesteś mokra. Zmokłaś.
- Trochę. Też przed chwilą przyszłam.
- No to idź się przebrać, przeziębisz się.
- Nic mi nie będzie.
Piotr nalał sobie odrobinę alkoholu i wziął łyk. Złapał do ręki koc, który leżał na fotelu i okrył nim żonę.
- Dzięki. – lekko się uśmiechnęła, a po chwili dodała – Gdzie byłeś?
- Na squashu.
- Oo, co tak cię naszło. Już dawno nie byłeś.
- No wiem, ale dzisiaj jakoś nabrałem ochoty i stwierdziłem, że teraz będę częściej chodził. Muszę dbać o kondycję. – wypiął dumne pierś.
- To pewnie jesteś zmęczony. – beznamiętnie rzekła biorąc kolejny łyk koniaku.
Chirurg nic nie odpowiedział, popatrzył tylko na ginekolog i w blasku lampki zauważył zaszklone oczy żony.
- Płakałaś? – zaniepokoił się.
- Niee. Tak jakoś. – przetarła powieki – pieką mnie dzisiaj oczy.
- Hana, widzę, że coś jest nie tak. Co się stało? – objął ukochaną, a ona położyła głowę na jego barku.
- Nic takiego. Gorszy dzień.
- Zły dzień w pracy?
- Cholernie zły.
On tylko mocniej objął Hanę i musnął jej włosy. Po dłuższej chwili próbował wypytać co się wydarzyło. Miał przeczucie, że coś z jej ordynatorem i się nie mylił. W końcu Goldberg opowiedziała mu wszystko pokrótce.
- Są takie dni, że w ogóle tracę siłę i przekonanie w to co robię. Mam dość, wszystkiego.
- Oj, kochanie. Jutro będzie lepiej, zobaczysz. – Hana ciepło się uśmiechnęła na te słowa. Jednak proste zdanie, a od razu człowiekowi lepiej na sercu. – Mogę coś dla ciebie zrobić?
- Pocałuj mnie.
Piotr uśmiechnął się, przytrzymał twarz Hany i złożył na jej ustach subtelny pocałunek. Przytulili się. Kobieta od razu poczuła się lepiej. Działał na nią jak lekarstwo. Jednak Piotr nie do końca czuł to samo. Bał się, że kobieta zaraz zaciągnie go do łóżka. Jednak dziś wiedział, że nie może jej odmówić, że ona go potrzebuje. Gdy poczuł usta na swojej szyi, a rękę żona pod jego bluzką, nie chciał być obojętny, dlatego też zaczął całować jej szyję, a po chwili zatracali się w namiętnych pocałunkach. Lekarka wstała i pociągnęła ze sobą Piotra, po drodze ściągnęła jego i swoją bluzkę. Szła tyłem do sypialni kierowana przez Gawryłę trzymając się mężczyzny w pasie. Szybko pozbyli się reszty ubrań i gdy znaleźli się pod kołdrą zaczęli się kochać. Hana czuła przyjemne mrowienie w brzuchu i niesamowitą euforię czując dogłębnie Piotra. Po kilku mocniejszych ruchach oboje szczytowali. Tym samym zakańczając stosunek. Zmęczeni położyli głowy na poduszkach i przykryli się satynową pościelą. Kobieta zaplątała swoją nogę w Piotra i szczęśliwa położyła głowę na jego ramieniu. On miał już przymknięte oczy, ale wcale jeszcze nie spał. Hana zasnęła pierwsza. Trudny dzień dał się we znaki i szybko ją zmorzyło. Chirurg czuł zmęczenie, ale nie mógł spać. Coś nie dawało mu spokoju. Kręcił się przez  chwilę, po czym przekręcił się na drugi bok i także odpłynął w głęboki sen.


wyjeżdżam na kilka dni, ale napisałam już trochę naprzód, więc postaram się nexty ustawic tak, żeby się same dodały automatycznie, bo nie będę miała dostępu do Internetu :) 

bądźcie czujni ! (;
miłego czytania !!! 

środa, 23 lipca 2014

Część XXIII

Część XXIII

Kolejne dni upływały im głównie na pracy. Wspólnie czasu spędzali coraz mniej, bo grafiki ich dyżurów nie chciały ze sobą współgrać. Raz Hana miała nocny dyżur, raz Piotr, albo w Leśnej Górze, albo w LPR. Gdy już spotykali się wieczorem w domu to zazwyczaj kładli się wcześniej spać, bo byli bardzo zmęczeni.
W sobotę, Hanę odwiedziła Lena. Już dawno chciały ustawić się na ploteczki, ale jakoś nie mogły znaleźć czasu. Korzystając z dnia wolnego, ginekolog zaprosiła koleżankę do siebie.
- A Piotra nie ma? – zapytała Starska siadając na kanapie
- Nie, na dyżurze. – postawiła filiżanki z kawą na stoliku, po chwili doniosła ciastka.
- Ah. Czyli mamy swobodę do plotkowania. – zaśmiała się
- No, ostatnio bardzo dużo pracuję, więc bywa tylko wieczorami, jeśli w ogóle.
- Czemu tak dużo pracuje? Przecież na chirurgii mają komplet.
- No tak, ale jak nie dyżur w szpitalu to w pogotowiu i tak w kółko. Albo ja mam. Trudno, taka już karma lekarza.
- Szkoda, teraz jak do siebie wróciliście to pewnie chcielibyście się sobą nacieszyć.
- No najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. – uśmiechnęła się, upijając łyk kawy – Ale wczoraj udało nam się wyskoczyć do kina i na kolację.
- Oo to taki romantyczny wieczór.
- No nie taki romantyczny, bo Piotr dostał wezwanie do szpitala.
- Mm szkoda. Ale ogólnie wam się układa, prawda? – spojrzała badawczo na przyjaciółkę.
- Niby tak, ale…
- Ale?
- Może mi się wydaje, ale Piotr stał się jakiś taki… ostrożniejszy? Nie wiem sama jak to nazwać. Rozumiem, że jest zmęczony po pracy i w ogóle, ale ostatnio jakby starał się jak najmniej mnie dotykać, całować, o seksie już nie wspomnę.
- Eej, może wydaje ci się. Sama mówiłaś, że macie dużo pracy.
- Nie wiem, nie wiem. Chciałabym, żeby to było przez zmęczenie Lena. Boję się, że przez tą rozłąkę, odzwyczailiśmy się od siebie i teraz trudno mu jest przywyknąć. Albo może już mu się nie podobam?
- No co ty mówisz. Wymyślasz już, no naprawdę.
- Jest jeszcze coś.
- Tak?
- Chodzi o to, że. Kurczę. Nie wiem jak ci to powiedzieć, a co dopiero jemu. I czy w ogóle. Ale będąc w Izraelu – popatrzyła na Starską – spotkałam swojego dawnego faceta Aarona. I…
- No tylko mi nie mów, że zdradziłaś Piotra!
- W pewnym sensie.
- Hana no!
- Nie doszło do niczego poważnego. Po prostu całowaliśmy się. Znaczy on mnie pocałował.
- Uf, już myślałam.
- No, ale jednak to była zdrada. Nie chciałam tego, ale się stało i teraz mi głupio. Chcemy z Piotrem budować na nowo nasz związek, a ja nie jestem z nim w pełni szczera. Chciałabym mu to powiedzieć, ale bardzo boję się jego reakcji. To chyba byłby koniec.
- To mu nie mów. Przecież się o tym nie dowie. Zapomnij. Tak będzie lepiej. Bo skoro to nic dla ciebie nie znaczyło. Bo nie znaczyło, prawda?
- No jasne, że nie. Od razu po tym spakowałam się i przyleciałam. Ale chodzi o to, że Aaron wysłał mi jakiegoś głupiego mejla, dałam mu swoją wizytówkę. Nie wiem co mu odbije. Boję się, że nie wiem jakim cudem, ale Piotrek się dowie. Wtedy mi nie wybaczy, na pewno. A też nie chcę go ranić.
- No w sumie prawda. Ale myślę, że się nie dowie. Będzie dobrze. Wiadomo, że w związku liczy się szczerość, ale w waszej sytuacji, może lepiej o tym zapomnieć.
- Mam złe przeczucie.
- Będzie dobrze Hana.
Kolejną godzinę spędziły na rozmowie. Lena trochę opowiedziała co u niej i u Witka. Jakie mają plany na wakacje itd. Po południu opuściła dom przyjaciółki, a Goldberg zabrała się za porządki, nastawiła pranie i zabrała się za przygotowywanie obiadu.

Obierała ziemniaki, kiedy usłyszała dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Zza ściany wyłonił się Piotr.
- Już jestem!
- Heej. Co tak szybko? Jeszcze nie skończyłam obiadu.
Piotr ściągnął kurtkę i buty, umył ręce i przyszedł do kuchni.
- Aa luźniej dzisiaj było to się urwałem trochę wcześniej.
- To super. – Hana pocałowała go w policzek, choć dziwiło ją trochę, że to on pierwszy tego nie uczynił.
- To pomogę ci.
- Ok. to zetrzyj marchewkę.
Razem dokończyli gotowanie, po czym zasiedli do posiłku. Gdy już posprzątali, Hana zabrała się za prasowanie, a Piotr usadowił się na kanapie, przeglądając coś w swoim laptopie.
- Przyszły weekend masz wolny? – zaczął Gawryło
- Yy nie wiem, ale chyba nie. A co?
- Chciałem pojechać do Tośki, do Krakowa. Może uda ci się coś zamienić i pojechać ze mną? Tosia by się ucieszyła. 
- No byłoby super. Postaram się.  – wyłączyła żelazko, odłożyła wszystkie przedmioty na miejsce i dołączyła do Piotr, wtulając się w jego silne ramiona.
- Stęskniłam się za nią.
Piotr spojrzał na nią z uśmiechem, a ona subtelnie go pocałowała. Miała dziś ochotę na więcej, dlatego jej pocałunki stawały się coraz gorętsze. Odłożyła laptopa na stolik, a sama wskoczyła mu na kolana. Całowała jego usta, szyje, dodatkowo mierzwiąc jego czarne włosy. Ale gdy zaczęła odpinać guziki koszuli partnera, to Piotr przytrzymał lekko jej dłonie.
- Hana. Wiesz jestem taki zmęczony.
- Myślałam, że chcesz…- odparła zawiedziona. Czuła się głupio, ale nie mogła na nim tego wymusić. Jej wcześniej narastające pożądanie, nagle opadło, niczym kamień spadający z wysokiej góry.
- Późno już chodźmy spać. – wstał z kanapy i skierował się w stronę sypialni. – Idziesz?
- Zaraz przyjdę. 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Część XXII

Część XXII


Podpierając się na łokciu gładził opuszkami palców jej nagie, odkryte plecy tworząc niezrozumiałą mozaikę kształtów. Spała na brzuchu z nieco zgiętą nogą. Gdy poczuła jakieś łaskotanie na skórze zaczęła się przebudzać i poruszać. Piotr nie przestawał przez co skutecznie obudził żonę.
- Co robisz? – leniwie powiedziała
- Nic.

- Nic? Obudziłeś mnie – lekko podniosła się i spojrzała na męża – a tak mi się dobrze spało – położyła głowę na jego torsie.
- Ale ja już nie mogę spać.
Popatrzała na niego tymi swoimi wielkimi ślipiami, po czym zaczęła muskać wargami jego skórę kierując się do góry, a kończąc na jędrnych ustach chirurga. On tylko przytrzymał jej głowę, wplatając swoją dłoń we włosy i oboje zatracili się w namiętnych pocałunkach. Gdy zaczęło brakować im tchu, niechętnie się oderwali od siebie i Hana usadowiła się na mężu głowę kładąc w lekki dołek między jego barkiem a głową. Ponieważ ta niedziela była dniem wolnym pozwolili sobie  na odrobinę lenistwa i drzemali wspólnie jeszcze jakiś czas. Później zjedli wspólnie śniadanie, Piotr z pomocą Hany wypakował wszystkie swoje rzeczy. Po południu, korzystając z ładnej pogody wybrali się na spacer do parku. Odwiedzili również Przemka, Olę i ich córeczkę Franie. Dali małej niewielki prezent. Piotr trochę obawiał się tego spotkania, bał się reakcji Hany na spotkanie z bratanicą. Całe szczęście kobieta zachowywała się bardzo naturalnie. Tak jakby problem z zajściem w ciąże schowała do pudełeczka i wrzuciła do głębokiej rzeki. Może to i dobrze, pomyślał. Przynajmniej nie będzie się tak tym zadręczała, ale z drugiej strony czy to oznacza, że już całkiem zrezygnowała z podjęcia próby bycia mamą? Wiedział, że będą musieli wznowić owy temat, ale stwierdził, że poczeka na odpowiedni moment. Po wizycie u rezydentów pojechali na szybkie zakupy. Po całkowitym zapełnieniu lodówki zabrali się za ugotowanie posiłku. Obiad gotowali dość długo, ponieważ nie obyło się bez zabaw i wzajemnym przeszkadzaniu sobie. Oczywiście mieli potem dużo do sprzątania, ale przynajmniej miło spędzili ten wieczór. W świetnych humorach obejrzeli wspólnie jakąś komedie. Hana zasnęła podczas seansu na kanapie. Piotr zauważając to wziął ukochaną na ręce i przeniósł do sypialni. Rozebrał ją tak, że została w samej bieliźnie i koszulce. Wówczas kobieta obudziła się, ale nie miała siły sama tego robić, więc oddała się w ręce męża, nieźle się przy tym uśmiechając. Chirurg wziął szybki prysznic i sam wskoczył pod kołdrę. Było już późno, a rano oboje muszą wstać do pracy i rozpocząć ciężki tydzień w szpitalu.

Nazajutrz, z samego rana obudził ich dźwięk budzika. Niechętnie wstali, Hana wzięła prysznic, a Piotr przygotował śniadanie. Po posiłku i lekkim ogarnięciu mieszkania i siebie pojechali razem do szpitala. Oboje nie chcieli obnosić się tą wiadomością, że do siebie wrócili. Zdawali sobie sprawę, że ich koledzy z pracy doskonale wiedzieli o ich sytuacji, choć oni osobiście za bardzo się nikomu nie zwierzali, to szpital jest tak mały i tu każdy o wszystkim wie. Postanowili, że nic nie będą mówić i będą zachowywać się normalnie. Goldberg po nałożeniu kitla od razu udała się na swój oddział, gdzie czekały na nią, jak zawsze w poniedziałkowy ranek, tabuny pacjentek. A Piotr zaczął od obchodu z ordynatorem, a potem miał dwie z rzędu operacje. Jedną z nich dzielił z Wiktorią Consalidą. Podczas przygotowania do operacji, gdy oboje szorowali swe dłonie, Wiki przyglądała się w lustrze Piotrowi, który stał obok.
- No co się tak na mnie patrzysz?
- No, a sam nic nie powiesz?

- A co mam mówić?

- No jak to co?! – no tak, Piotr nigdy nie był zbyt wylewny, pomyślała Consalida. – rozumiem, że już wszystko gra z Hana?

- Niby tak.

- Niby?
- No wróciliśmy do siebie. Daliśmy sobie szanse. Zobaczymy czy się uda. – lekko się uśmiechnął, wytarł ręce i odszedł na sale operacyjną. Zaraz po tym dołączyła do niego i kobieta. Operowali dosyć długo, mieli komplikacje, ale się udało. Przez to Piotr miał obsuwę czasową, od razu musiał iść przygotowywać się do kolejnej operacji, tym razem ze stażystką Klaudią. Nie miał nawet czasu zajrzeć do Hany, ani tym bardziej napić się z nią kawy w bufecie, tak ja się umówili.

Goldberg w przerwie między pacjentkami udała się do lekarskiego, potem na oddział chirurgiczny, a na koniec do bufetu pani Marii, lecz nigdzie nie znalazła męża. Stwierdziła, że pewnie jest na bloku. Sama wróciła do swojego gabinetu, gdzie zbadała ostatnią pacjentkę z przychodni. Potem odwiedziła kobietę w Sali nr 6, którą skierowała do szpitala parę godzin wcześniej. Obejrzała wyniki zleconych badań, wykonała USG. Po szczegółowych badaniach odkryła u niej guza macicy.
- Ma pani mięśniaka w prawej części macicy. Trzeba to jak najszybciej zoperować. - To groźne pani doktor?
- Groźne jeśli będzie tam siedział dłużej, dlatego już dziś najchętniej położyłabym panią na stół. Proszę się nie obawiać, zrobimy to laparoskopowo, nie będzie dużych blizn. - No dobrze, zgadzam się.
- W takim razie przygotuje sale, zlecę badania i niedługo widzimy się na bloku.
- No bardzo dobrze pani poradziła sobie z resekcją tego jelita. Musi się jeszcze pani dużo uczyć, ale czuję, że będą z pani ludzie. – uśmiechnął się Gawryło, kiedy razem wychodzili z bloku operacyjnego po wielogodzinnej operacji.
- Bardzo dziękuje panie doktorze, operować z panem to czysta przyjemność. Mogę się wiele od pana nauczyć. - Oh bez przesady. Ale jeśli pani doktor chce to zapraszam na jutrzejszą asystę guza trzustki.  - Naprawdę?! Super. Dziękuje bardzo. – w przypływie euforii rzuciła się w ramiona chirurga.  Z oddali idąca korytarzem Hana zauważyła cały incydent. Piotr się trochę zmieszał, a gdy Klaudia odsunęła się od niego powiedziała speszona
– Przepraszam – i odeszła.

Podeszła wówczas ginekolog.
- Hana, to nie tak jak myślisz.
- Mhm – srogo popatrzyła na męża.

- Po prostu zaoferowałem jej asystę i się ucieszyła. Wiesz jaka ta młodzież jest niesforna.- próbował się wytłumaczyć z nietęgą miną.

- No tak. Ale skoro się nic nie wydarzyło to czemu jesteś jakiś zdenerwowany?
Piotr zrobił głupią minę, trochę jakby nie wiedział co ma odpowiedzieć, a Hana roześmiała się.  - No przecież żartuje. – uśmiechnęła się promiennie. – Ja tu cię szukam cały dzień, tęsknie, a ty się zabawiasz z młodszymi. – przytuliła się do niego. - Ee tam. Interesuje mnie tylko taka jedna… osiemnastka. – pocałował ją w policzek.
- Ty sobie uważaj.
- No przecież mówię o tobie.
- Jasne.
- Chodź, zabieram cię do domu. Padam z nóg. – objął ją w tali.
- Nie mogę. Zaraz mam operacje.
- Teraz? – charakterystycznie przystanął z nogi na nogę.
- No, pilna operacja. Mięśniak w dystalnej części macicy, jego dłuższa obecność może przynieść poważne komplikacje.
- Ok.
- Idę właśnie na blok.
- To przyjadę po ciebie jak skończysz, zadzwoń.
- Nie no daj spokój. Jedź do domu i odpocznij, wrócę taksówką.
Pocałowali się na pożegnanie. Piotr dopełnił karty pacjentek i pojechał do domu, gdzie zrobił sobie jajecznice, pooglądał mecz. Nie mógł doczekać się żony, więc wziął prysznic i położył się spać.

Kilka minut po północy i Hana wreszcie położyła się do łóżka. Pocałowała męża i odwróciła się na bok, zaciągając na siebie kołdrę. Po chwili poczuła jak Piotr się do niej przytula. - Co tak długo? - No trochę mi zeszło, ale pacjentka stabilna. Gawryło pocałował jej nagie ramię.
- Może zrobię ci coś do jedzenia?
- No co ty. Śpij. Nie chciałam cię budzić. Zresztą nie jestem głodna.

- To dobranoc. – mocniej wtulił się w jej plecy i odpłynęli do krainy Morfeusza. 



trochę za słodko u nich, ale już niedługo pojawią się problemy i zwroty akcji :D

niedziela, 20 lipca 2014

Część XXI

Część XXI

Pokroiła resztę warzyw i dorzuciła do naczynia, gdzie leżały już kawałki zamarynowanego mięsa, polała wcześniej przygotowanym sosem, przyprawiła, posypała serem i wrzuciła do piekarnika. Za 40 minut zapiekanka powinna być gotowa. Pomyślała. W tym czasie wskoczyła pod prysznic, zrobiła lekki makijaż, nieco bardziej podkreślający jej niebieskie oczy. Czarne kreski nad powieką, mocniejsza szminka sprawiły, że wyglądała bardziej kobieco i wyzywająco niż zwykle. Zastanawiała się czy warto się tak szykować, czy Piotrowi się to spodoba, dopiero co do siebie wrócili, próbują to wszystko poskładać, a ona już niepokornie chce podbijać jego zmysły. Ale w końcu dzisiaj obchodzą ważne dla nich święto, także pozwoliła sobie na nutkę szaleństwa.

Na dworze panował już półmrok, Goldberg zaczynała już się niepokoić, że długo nie ma jej ukochanego, na szczęście dzwonek do drzwi niebawem zabrzęczał.
- No jesteś. Już zaczynałam się martwic.
- No trochę mi zeszło. – wszedł do mieszkania odkładając 2 duże walizki i jedną mniejszą torbę. Zdjął kurtkę i buty. Spojrzał na żonę. Wyglądała… olśniewająco. Miała na sobie czarną, klasyczną tzw. mini. Atrybut każdej kobiety zwabiający każdego mężczyznę. Leżała na niej idealnie, świetnie podkreślała jej zgrabne nogi, do tego wysokie szpilki, dekolt o lekkim wycięciu, a do tego kompletu gustowny łańcuszek i kolczyki. Nie pozostawiło to Piotra obojętnego.
- Wyglądasz… - długo próbował znaleźć odpowiednie słowo – obłędnie!
- Nie przesadzaj. – roześmiała się.
- Mówię całkowicie szczerze. – podszedł bliżej i położył dłonie na jej tali, a ona zarzuciła swoje na jego kark.
- Cieszę się, że jesteś.
- Coś ładnie pachnie.
- To ja. – zaśmiała się przez co rozbawiła i Piotra – no i zapiekanka siedzi w piekarniku. Więc jakbyś mógł dobrać jakieś dobre winko z barku to niedługo możemy siadać.
- Jasne. Ale to może ja też wskoczę w coś odświętnego.
- Nie musisz. Wyglądasz super, jak zawsze. – pocałowała go czule w usta. On podłapał temat i coraz mocniej wpijał się w jej usta, ręką przejeżdżał po jej plecach i dociskał jej ciało do swojego. Hana między pocałunkami wyjąkała:
- Zapiekanka.
- Co?
- Chyba się przypala.
Jednak, gdy Gawryło nie zaprzestawał, lekko odsunęła się od niego i jednym, dosadnym pocałunkiem zakończyła tą czułość. Pobiegła do kuchni, wyłączyła danie. Całe szczęście obyło się bez żadnego przypalenia. Dokończyła sałatkę, Piotr postawił wino, zapalił świeczki, przebrał koszulę. Po chwili zasiedli do kolacji, która była wyśmienita.
- Już dawno nie jadłem czegoś tak dobrego.
- Cieszę się, że ci smakuje. Muszę teraz dobrze gotować i trochę o ciebie zadbać. Strasznie schudłeś.
- Niee. Wydaje ci się. Bardziej się postarzałem.
- To moja wina to wszystko. – rzekła zrezygnowana.
- Daj spokój. – dotknął jej dłoni – wieku nie oszukam.
Dalszą część kolacji przegadali w przyjemniejszych już tematach. Po skończonym posiłku posprzątali ze stołu i usiedli na kanapie z winem. Nie mieli ochoty nic oglądać, więc słuchali muzyki, która grała podczas ich kolacji.
- Szybko ten rok zleciał. – stwierdził Piotr.
- Mhm.
- Nie żałujesz, że pobraliśmy się tak bez całej tej weselnej fety?
- No co ty… Ślub w szpitalu był uroczy. – zaśmiała się
- No tak… Przynajmniej mamy co wspominać. W sumie to jesteśmy dość oryginalni.
- Najważniejsze, że przysięgliśmy sobie miłość, a miejsce nie ma dla mnie znaczenia. – wzięła jego dłoń, na której była obrączka i zaplotła swoje palce wokół jego. – Ja nie żałuję.
- Ja też nie. – ucałował jej dłoń, a ona przytuliła się do jego klatki piersiowej. Siedzieli tak dłuższy czas w milczeniu, obejmując się.
- Powinienem się chyba rozpakować.
- Późno już. Może jutro?
- No może masz rację.
Kilka sekund później zaczęła składać na jego szyi pocałunki. Gdy rozpinała jego koszulę, Piotr zauważył.
- Późno już. Może pójdziemy spać?
- Niee, chyba jeszcze nie. – uśmiechnęła się i wzięła go za rękę. Udali się do sypialni. Chirurg delikatnie rozsunął zamek jej sukienki, a sam ściągnął koszulę i spodnie. Coraz namiętniej całowali się, aż doszli do punktu kulminującego, nawzajem tworząc jedność i udowadniając sobie miłość. Gdy już odsapnęli i przykryli się kołdrą, Piotr w tulił się w plecy żony czule całując ją w ramię, co spowodowało natychmiastowy uśmiech na jej twarzy.
- Dobranoc kochanie.  


next dopiero teraz, bo nie było mnie przez weekend w domu.
komentujcie!
 

czwartek, 17 lipca 2014

Część XX

Część XX


Goldberg leżała dosłownie na mężu, do tego stopnia chciała być bliżej ukochanego, że umiejscowiła się na jego brzuchu, lewą nogę przerzuciła przez jego biodro, a głowę położyła na jego barku, niemalże na szyi. Gdy za oknem już zaczynało świtać obudził ją ucisk ręki. Podniosła ociężale głowę i rozejrzała się dookoła. Na jej twarzy od razu pojawił się promienny uśmiech, gdy zobaczyła na kim leży. Chirurg też nie był gorszy, bo jedną rękę trzymał na jej pośladkach. Delikatnie zeszła niego, okryła ich kołdrą i subtelnie pocałowała. Wtedy Piotr trochę się poruszył i obrócił w jej stronę. Całe szczęście, że się nie obudził, pomyślała i wtuliła się w niego w nieco już wygodniejszej pozycji.

Około 7 godziny obudziła się znowu. Na dworze było już jasno, przez zasunięte żaluzje wpadały blade promyki słońca. Kobieta oparła się na łokciu, wreszcie miała czas nacieszyć się widokiem swojej miłości. Zasmucił ją fakt, że w ostatnim czasie Piotr bardzo zmizerniał. Już nawet nie chodziło o nowe zmarszczki, które akurat według niej dodawały mu tylko uroku, ale także oto, że bardzo schudł  i generalnie wyglądał na bardzo przepracowanego. Wprawiło to ginekolog w zakłopotanie, w końcu gdyby nie jej wyjazd… Nie zastanawiając się już wiele postanowiła przygotować pyszne śniadanie dla męża. Po cichu wyszła z sypialni, okrywając chirurga kołdrą, narzuciła na siebie jego błękitną koszulę, której zapach przyprawiał ją o gęsią skórkę na ciele.

Kroiła właśnie ogórka kiedy poczuła ręce na swoich biodrach. Powoli przesuwał je ku górze, aż zatrzymał się na tali. Poczym złożył czuły pocałunek na jej szyi.
- Dzień dobry.
- No niee. Chciałam ci przynieść śniadanie do łóżka, a ty już wstałeś? – odparła zawiedziona Hana.
- No wiesz.. Bez ciebie było mi smutno, a poza tym muszę zaraz zbierać się do pracy.
- Masz dzisiaj dyżur?
- Mhm.
- O niee. Ja mam cały weekend wolny myślałam, że spędzimy ten czas razem. – pogłaskała zewnętrzną stroną dłoni jego brodę.
- Postaram się szybciej wrócić.
- A może tak – zaczęła zjeżdżać palcami w dół po jego klacie – poprosiłbyś Wiktorie o jeden dzień urlopu. – popatrzyła cwaniacko.
- Chyba nie przejdzie.
- Ja to załatwię. – zaproponowała i włożyła mu do ust plaster ogórka.
Gawryło popatrzył na nią i lekko się uśmiechnął, gdy się obrócił Hana już wyszukiwała numeru do Wiktorii. On w tym czasie zaczął podjadać przygotowany przez Hanę posiłek.
- Załatwione- po jakimś czasie weszła ponownie do kuchni.
- Bez żadnych żali i pretensji?
- Bez. Powiedziała, że nie ma sprawy pod warunkiem, że będziemy się godzić. – popatrzyła na niego znacząco. W nagrodę dostała całusa od męża.
- Wracaj do łóżka, dokończę śniadanie i przyjdę.
- Ale to ja ci pomogę.
- Nie, nie, nie. To miała być moja niespodzianka. – pocałowała go w policzek.
On zaś już nic nie powiedział, tylko udał się do sypialni po drodze zahaczając o toaletę. Po kwadransie Goldberg postawiła przed nim tace wypełnioną po brzegi. Przyszykowała jego ulubioną sałatkę z serem feta, grzanki i jajka na twardo oraz świeży sok pomarańczowy.
- Voilá!
- Mm jak pachnie.

Zabrali się do wspólnego posiłku, śmiejąc się i wygłupiając, karmili się nawzajem i całowali. Był to dla nich taki beztroski czas, za którym tak tęsknili. Gdy już skończyli ucztę, Piotr odłożył tace.
- Ale wczoraj narozrabialiśmy. – rzekł patrząc na porozrzucane ciuchy po pokoju.
- Żałujesz?
- Nie. Już zapomniałem jaki seks może być przyjemny. – objął ukochaną.
- Yhym… Mnie dziś wszystko boli, ale to przyjemny ból. – oparła się o klatkę piersiową męża. Leżeli tak razem nic nie mówiąc, jedynie czule się głaskali po skórze partnera.
- Jakie mamy plany na dziś?
- Tak właśnie myślałam, że może pojedziemy gdzieś za miasto, co?
-  Hmm, ale gdzie?
- No nie wiem, tak na parę godzin, gdzieś nad jezioro może. A potem zjemy pyszną kolacje, co ty na to?
- No brzmi całkiem nieźle. Może być. W końcu dzisiaj nasza rocznica, kochanie. – pocałował ją w skroń.
- Musimy to uczcić.

Poleżeli jeszcze trochę i postanowili się już zbierać do wyjścia. Piotr trochę narzekał, że nie ma tu swoich rzeczy, ale koniec końcem znalazł w szafie jakieś swoje ciemne spodnie i szarą koszulę. Hana ubrała się wygodnie, czarne rurki, beżową bluzkę i na to sweter. Choć przez chmury prześwitały promyki słońca, to temperatura nie była zbyt wysoka, dlatego narzucili na siebie jeszcze kurtki i wyszli z mieszkania. Po około 45 minutach jazdy autem, Hana zatrzymała się na parkingu nad jeziorem. Widoki rozprzestrzeniały się na piękną panoramę jeziora, lasu, a w oddali można było dostrzec pagórki.
- Ładne miejsce. Skąd je znasz? – zapytał Piotr, gdy wyszedł z auta.
- Znalazłam to miejsce już jakiś czas temu. W sumie to Przemek mi je pokazał. Ale lubię tu przyjeżdżać sama. Popatrzeć na przyrodę, poczuć to świeże powietrze. Jak ma się szczęście to można zobaczyć żurawie w legowiskach.
- No proszę. A myślałem, że wiem już o tobie wszystko.
Ta tylko uśmiechnęła się zagadkowo, objęła Piotr i ruszyli ku brzegu jeziora. Spacerowali wokół tafli wody, różnymi ścieżkami: polnymi, asfaltem czy żwirem. Niewiele mówili, chyba woleli cieszyc się swoją obecnością. A może po prostu nie wiedzieli o czym mieliby rozmawiać, może bali się podjąć te cięższe tematy pomimo, że zdawali sobie sprawę, że od nich nie uciekną.
Zataczali już koło, cały spacer zajął im około godziny. Nieopodal miejsca, gdzie zaparkowali znajdował się zajazd z restauracją, a kawałek dalej drewniane molo, ławki z i niewielka promenada. Ta bardziej komercyjna część jeziora mniej podobała się Hanie, ale że ludzi w dniu dzisiejszym było mało postanowili i tam zajść. Byli już na molo, kiedy do Piotra ktoś zaczął dzwonić. Odszedł kawałek dalej porozmawiać. Goldberg stała, lekko zacieśniając kurtkę, ponieważ chłodny wiaterek dawał się odczuwać coraz bardziej. Obserwowała lot ptaków krążących nad stawem. Sama zawsze chciała być jak ptak. Taka wolna, niezależna. W pewnym sensie jej się to udawało, ale doszła do wniosku, że na dłuższą metę trzeba usidlić swoje gniazdo i partnera. Wtedy też Piotr podszedł do niej.
- Zimno Ci?
- Niee. Nie bardzo.
- No przecież widzę. – ściągnął swoją kurtkę i narzucił na jej barki, wtulając się w jej plecy.
- Dziękuje. Kto dzwonił?
- Z pracy. Drobna konsultacja. Nic ważnego.
Goldberg odwróciła się i wtuliła w jego tors, gładząc plecy.
- Bardzo za tobą tęskniłam.
On tylko lekko się uśmiechnął i pocałował ją w głowę.
- Może zjemy tutaj jakiś obiad? Ta restauracja wygląda całkiem w porządku. – zaproponował.
- Yhym.

W restauracji spędzili trochę czasu. Najwięcej im zeszło na oczekiwaniu na zamówione przez małżonków dania. Pomimo miłej atmosfery i  uroczego otoczenia rozmowa im się nie kleiła. Gawryło stał się jakoś małomówny, co wprawiało Hanę w zakłopotanie. Próbowała jakoś go rozruszać, szukała jakiś ciekawych tematów, wypytywała co u Tosi i Magdy, ale i to nie pomogło. Piotr odpowiadał, ale bez jakiegoś większego entuzjazmu. Przeszło jej nawet przez myśl, że może żałuje tej ostatniej nocy. Ale wtedy chirurg po skończonym posiłku złapał ją delikatnie za dłoń i kciukiem głaskał jej wierzch.
- Bardzo się cieszę, że wróciłaś skarbie.
Hanę lekko zatkało, oczywiście pozytywnie. Już miała najczarniejsze myśli, a tu nagle takie niespodziewane wyznanie. Tak jakby Piotr bezbłędnie czytał w jej myślach. Gdy wracali już do Warszawy, Hana podjęła rozmowę.
- Piotr, może przewieziemy twoje rzeczy dziś do naszego mieszkania?
- Teraz?
- No tak… A co, nie chcesz?
- Nie no nie o to chodzi, tylko jakoś tak nie mam do tego głowy dziś.
- Ok.
Piotrowi nie chciało się znowu pakować tych wszystkich rzeczy, choć w sumie nie zabrał tego, aż tyle, raptem 2 walizki, aczkolwiek miał jakieś myśli, że może to jednak za szybko. Co chwile jakieś przeprowadzki. Odgonił od siebie te myśli, przecież wczoraj obiecały sobie być już na zawsze razem. Mógł sprawić Hanie przykrość tym. Spoglądnął na jej twarz. Kierowała w pełnym skupieniu, tak jakby coś analizowała, no i już się nie uśmiechała tak promiennie. Gdy dojeżdżali do Warszawy, chirurg zaproponował:
- Dobra, to podrzuć mnie pod mój blok, spakuje się i wrócę swoim autem.
- Na pewno? – spojrzała badawczo – Jeśli nie chcesz dzisiaj to przecież cię nie zmuszam, po prostu myślałam, że tak będzie lepiej.
- Chcę.
Po 10 minutach byli już na parkingu przed mieszkaniem Gawryły.
- To może ci pomogę?
- Nie, nie musisz. Poradzę sobie. Nie ma tego dużo.
- No dobra to w takim razie przygotuje jakąś smaczną kolację i będę czekać.
- Ok.
Hana przytrzymała jego twarz i włożyła swoje wargi do jego ust. Złączyli się w namiętnym pocałunku.
- Do wieczora. – rzekła ginekolog i odprowadziła wzrokiem męża, aż do wejścia na klatkę schodową. Z uśmiechem na twarzy odjechała do mieszkania po drodze robiąc niewielkie zakupy. Chciała, by dzisiejszy wieczór był idealny. 


wiem, część trochę nudna jak flaki z olejem, ale jakoś mam zastój weny :| 

wtorek, 15 lipca 2014

Część XIX

ahh, miało nie być, ale zaskakujecie mnie ilością komentarzy i wyświetleń, dlatego tą część dedykuje wszystkim Wam, którzy komentują :D trochę nie umiem takich części pisać, więc wyszło jak wyszło... 

dodam, że ten rozdział może zawierać treść nie dla dzieci, więc jak ktoś nie chce czytać, niech nie czyta!!!  :D:D

Część XIX

- Mogę zostać na noc? – ciszę i spokój przerwał Piotr.
- Musisz – odpowiedziała w końcu uśmiechnięta Hana, odsuwając się od Piotra, ale wciąż nie wypuszczając go z uścisku. Patrzyli sobie w oczy jak zakochani na pierwszej randce. Nie mogli się nacieszyć swoim widokiem. Niespodziewanie Hana pocałowała chirurga w usta, po czym usiadła mu na kolanach i składała pocałunki na jego policzku i szyi.
- Może chcesz coś zjeść? – zapytała między pieszczotami.
- Mhm, ciebie.
Wpił się w jej usta, łaskocząc jej podniebienie językiem, rękoma błądził po jej nagich udach i plecach. Czuł jak jej skóra została pokryta gęsią skórką. Pocałunki stawały się coraz zachłanniejsze i namiętne. Stykali się językami, łaskocząc swe podniebienia sprawiali sobie nieopisaną radość. Mierzwiła jego włosy kompletnie je rozczochrując, co jakiś czas delikatnie podnosiła uda i napierała na Piotra, by pobudzić w nim jeszcze większe pożądanie. On, wplótł lewą rękę w jej długie, blond włosy, a drugą zaczął niezdarnie odpinać guziki od jej koszuli, całując przy tym jej szyję, dekolt i piersi. Widząc, że chirurg się trochę gubił, Hana pomogła mu z ostatnimi guziczkami i energicznie zdjęła koszule, odrzucając ją na podłogę. Oczom mężczyzny ukazał się piękny, jędrny, choć o niewielkich rozmiarach biust wyeksponowany w koronkowym biustonoszu. Zaczął odkrywać na nowo ciało żony, za którym tak bardzo tęsknił. Dłonie umiejscowił na jej tali, pocałunki przeniósł na piersi, które też co jakiś czas dotykał i mocniej dociskał. Hanie podobała się ta czułość, co wyrażała poprzez ciche jęki jakie wydobywały się z jej ust. Odchyliła się nieco do tyłu, a Gawryło mocniej ją trzymając zaczął błądzisz językiem po jej brzuchu. Gdy wróciła do poprzedniej pozy zabrała się za pasek od spodni męża. Piotr niewiele myśląc mocniej złapał żonę i wstał z kanapy. Idąc do sypialni tworzyli wędrówkę zatraconych w sobie kochanków, co rusz wpadając na ścianę czy szafę, bezustannie się całując. Położył ukochaną na łóżku, sam ściągnął buty i skarpetki, zaczął odpinać swoją koszulę, ale Hana stęskniona za nim przywarła po raz kolejny do jego ust. Pomogła zdjąć mu koszulę i bluzkę. Jej oczom ukazał się jego błogi tors. I choć Piotr nie był zbytnio umięśniony to Goldberg i tak kochała całe jego ciało, każdy szczegół. Przejechała dłonią po jego klatce piersiowej i przewróciła go na plecy. Teraz to ona składała pocałunki na jego szyi, piersiach i brzuchu. W niektórych miejscach zasysała skórę, tworząc ślady o rozmaitych kształtach. Dłonie przeniosła na jego krocze i delikatnie rozsunęła zamek i nieco opuściła je. Całowała już jego podbrzusze i schodziła coraz niżej. Czuła jak sprawia chirurgowi przyjemność, jak jego ciało się podnosi, wzdryga. On natomiast mocniej zacisnął materiał kołdry, gdy Hana zaczęła dotykać go po jego męskości. Powróciła do jego rozpalonych już warg, a jedną ręką wciąż głaskała go po jego penisie. Było mu cholernie dobrze, ale wiedział, że on też musi sprawić jej nieziemską przyjemność. Dlatego odsunął się i ściągnął resztę swoich ubrań. Gdy Hana spojrzała na niego zagadkowo  się uśmiechnęła. On nie zwrócił na to uwagi, tylko sam zaczął rozbierać do końca żonę. Położył się na niej, opierając się tylko na swoich ramionach, całował ją łapczywie, tak że tracili oddechy. Swoim członkiem napierał na podbrzusze kobiety, wiedział, że tym elementem gry wstępnej rozgrzeje ukochaną do czerwoności. Goldberg miała zamknięte oczy i odpływała w euforii wydając co rusz dziwne jęki, albo wypowiadając niezrozumiałe dla Gawryły hebrajskie słowa. Gdy zaczął ponownie całować jej sutki i piersi, ona wykorzystała moment, objęła jego twarz i cicho powiedziała:
- Kochajmy się.
  On tylko się cwaniacko uśmiechnął, ucałował ją w policzek, rozchylił nieco jej nogi i wsunął powoli oraz delikatnie swojego penisa do jej pochwy. Już dawno oboje się nie kochali, więc wszystko odczuwali bardzo mocno. Zaczęli powoli poruszać biodrami, Piotr zawisł nad kobietą, smyrał po jej szyi swoją brodą, a później zamienił to na gorące całusy. Oboje wydawali coraz to głośniejsze dźwięki, które starali się tłumic w ognistych pocałunkach. Mężczyzna poruszał się niezwykle powoli i subtelnie, lecz gdy zauważył, że ginekolog jest już na skraju wytrzymania przyspieszył trochę ruchy. Jakiś czas później Hana doznała orgazmu, poczuła stan największej euforii i spełnienia. Przytuliła męża, przywarli do siebie bliżej przez co i Piotr szczytował. Opadł bez sił na nią, dopiero po chwili ocknął się i nieco uniósł do góry. Czuła jak ciepła ciecz rozpływa się po jej ciele. Jak Piotr teraz świetnie dopełnia jej wnętrze. Czule głaskała go po plecach, próbowała uspokoić oddech. On zaś popatrzył w jej piękne niebieskie oczy.
- Kocham cię. – ucałował ją w czoło jak miał w zwyczaju po każdym stosunku i delikatnie wyszedł z niej, kładąc się obok ukochanej.
- Ja ciebie też. – objęła jego ręką siebie i wtuliła się w jego pierś, którą ówcześnie ucałowała. Lewą ręką głaskała go po brzuchu zahaczając podbrzusze.
W końcu oboje zasypiali z uśmiechem na twarzy, spełnieni, z nadziejami na dobrą przyszłość.


L.

Część XVIII

Część XVIII

Otarła łzy, próbowała złapać powietrze i wybiegła z klatki schodowej. Szybkim krokiem poszła do swojego auta, po drodze spotkała Consalide, jednak nie zatrzymywała się, machnęła tylko ręką, gdy ta próbowała ją zatrzymać: Nie teraz – rzekła. I pospiesznie odjechała z parkingu.

Do Piotra powoli docierało to co się wydarzyło przed momentem. Gdy usłyszał pukanie do drzwi, był pewny, że to Hana. Z nadzieją i jakąś porywczością otworzył prędko drzwi, mina mu zrzedła, gdy ujrzał Wiktorie.
- To ty?
- A co myślałeś, że Hana?- zaczęła wkurzona i weszła do przedpokoju.- Co jej takiego powiedziałeś, że widziałam ją przed chwilą na dole całą zapłakaną?!
- Nie wtrącaj się Wiki. – odszedł do salonu nalewając sobie dość dużą porcję whiskey.
- Po co przyszłaś?
- Zostawiłeś w lekarskim telefon, pomyślałam, że ci go przywiozę. Ale chyba niepotrzebnie się fatygowałam. – położyła komórkę na stole i już miała wychodzić.
- Poczekaj. Przepraszam. Dzięki, nawet nie wiedziałem, że go zostawiłem. Napijesz się czegoś?
- Tego co ty. – usadowiła się naprzeciwko niego na kanapie. Gdy dostała trunek zaczęła.
- Powiesz mi co się wydarzyło tutaj?
Gawryło z grubsza opowiedział przyjaciółce o zaistniałej sytuacji.
- Jesteś kretynem, wiesz? – skwitowała
- Dzięki.
- Nie ma za co. Piotr, czy ty nic nie rozumiesz?! Przestań się oszukiwać w końcu, przecież ja widzę w szpitalu jak na nią patrzysz, miotasz się niepotrzebnie. Przecież ją kochasz, prawda?!
- Jasne, że kocham, ale…
- Ale pozwalasz, żeby teraz cierpiała, tak? Unosisz się jakąś pieprzoną dumą, a nie wiesz przez co Hana przeszła. Nie było cię jak straciła wasze dziecko, nie widziałeś jak się z tym męczyła. Nie masz pojęcia co czuję kobieta jak nie może dać ukochanemu potomka!
Dużo kobiet robi dużo gorsze rzeczy, niż tylko wyjeżdża na parę dni. Po prostu ją to przerosło i taką ucieczką może chciała sobie z tym poradzić.

Słowa te dla chirurga były bolesne, ale wiedział, że ma rację. Pijąc coraz większą ilość alkoholu, odpalał kolejnego już papierosa. Zastanawiał się co ma zrobić.
- Po co tak walczyłeś o tą miłość, skoro gdy zaczynają się problemy to uciekasz.
- Nie uciekam.
- To idź do niej, przytul ją mocno i powiedz, że ją kochasz.
Piotr popatrzył na nią. Dopił kolejną porcję alkoholu. Czuł, że trochę już przesadził. Wstał z kanapy.
- Co jeśli nie uda nam się tego poskładać?
- To wtedy będziesz się martwił. Na rozwód zawsze będzie czas. Ale przecież oboje to wiemy, że tego nie chcesz. – przytuliła przyjaciela.
- Dziękuje ci. Za wszystko.
- Powodzenia.

Niewiele już mówiąc, Consalida wyszła z mieszkania i wróciła do hotelu rezydentów. Nie nakłaniała go już dalej, bo wiedziała, że to Gawryło sam musi podjąć tę decyzje, ale czuła, że weźmie się w końcu w garść.

Piotr czuł, że jest trochę pijany. Wypił też całą butelkę wina. Przemył twarz lodowata wodą, umył zęby, psiknął się swoimi delikatnymi o niebiańskim zapachu perfumami. Narzucił kurtkę, zamówił taksówkę, wychodząc z mieszkania odwrócił się jeszcze i zabrał z wazonu kwiaty.

Było już kilkanaście minut po północy, kiedy znalazł się pod drzwiami ukochanej. Nie wiedział jeszcze co jej powie, nie wiedział czy w ogóle ją zastanie, albo czy będzie chciała z mim rozmawiać. Wiedział jedno. Najwyższy czas schować swoją dumę w kieszeń.

Goldberg z trudem wróciła do domu kilka chwil wcześniej. Nie miała siły na nic. Nawet na płacz przemieszany z rozpaczą i cierpieniem. Zdawała sobie sprawę, że to koniec. Ale nie chciała jeszcze o tym myślec, rozważać co dalej czy wyjechać na misję, wrócić do Izraela, może spróbować być z Aaronem, który przecież w mejlu napisał, że bardzo ją kocha. Niee to byłoby totalnie głupie, pomyślała. Jedyne na co miała ochotę to alkohol. Włączyła ulubioną płytę w odtwarzaczu i nalała sobie ulubionego trunku męża. Wzięła orzeźwiający prysznic, by zmyć całe złe emocje z dnia, a także łzy i pot. Wychodząc z kabiny poczuła się lepiej i choć oczy były nadal czerwone i podpuchnięte to woda otrzeźwiła jej myśli i siły. Narzuciła na siebie bieliznę, koszulę i krótkie spodenki, ponieważ nie chciało jej się jeszcze spać, usiadła w półmroku na kanapie popijając alkohol i przyglądała się ich wspólnego zdjęciu w ramce. Gdy usłyszała pukanie do drzwi trochę się wystraszyła „Kogo niesie o tej porze”, powiedziała w myślach. Początkowo nie chciała nikomu otwierać, jednak gdy pukanie nie ustawało podeszła sprawdzić kto to.
- Piotr? – nie kryła zdziwienia gdy ujrzała opierającego się o framugę drzwi chirurga.
- Wiem, że już bardzo późno, ale…. dziś nasza rocznica ślubu, więc pomyślałem, że wpadnę. – jego wcześniej ponura mina lekko się wypogodziła, jednak twarz Hany nie wyrażała kompletnie nic. Odeszła tylko do salonu, siadając na kanapie.
- To dla ciebie. – Gawryło wręczył jej bukiet kwiatów, który wcześniej sam dostał od niej. – O tej porze kwiaciarnie są już zamknięte, więc pomyślałem, że się nie obrazisz jeśli oddam ci je. – lekko i czarująco uśmiechnął się w jej stronę, co rozbawiło też trochę Hanę.- Wino niestety wypiłem. -  Chirurg ściągnął kurtkę i usiadł niedaleko kobiety.
- Hana. Chciałem cię przeprosić, nie chciałem, żeby ta rozmowa tak wyglądała. Chciałem ci to powiedzieć. – jednym tchem powiedział i popatrzył nieśmiało na nią.
- Piotr, nie musisz mnie przepraszać z wyrzutów sumienia. Nie musisz się tłumaczyć, nie chce twojej litości, wszystko już rozumiem.
- Właśnie nic nie rozumiesz! – nieco głośniej odezwał się. Dłonią przejechał po jej policzku. – Zapomniałem ci powiedzieć, że… bardzo cię kocham.  – zupełnie szczerze i troskliwie skierował te słowa w kierunku ukochanej, która siedziała tak blisko niego, a w blasku księżyca wyglądała jeszcze piękniej. – Nigdy nie chciałem, żebyś przeze mnie płakała.
- To nie twoja wina. Przecież.
- Nigdy nie przestałem cię kochać i nie przestanę. Może nigdy ci tego nie mówiłem, bo jak pewnie już wiesz nie jestem skory do okazywania swoich uczuć, ale chcę żebyś wiedziała, że  już zawsze będziesz najważniejszą kobietą w moim życiu.
Hanę totalnie to wyznanie zbiło z nóg. Wzruszyła się strasznie, czuła zbierające się łzy pod powiekami, jednak nie chciała pozwolić im by ruszyły.
- Nigdy nie chciałam cię tak skrzywdzić. Też nie umiem mówić o tym co czuję, nie potrafię dzielić się swoimi problemami. Chyba jestem beznadziejną partnerką.
- Oj przestań. – wziął jej twarz w ręce. – Obiecaj mi, że będziesz mi mówić co czujesz, co robię źle.
- Obiecuję. Zmienię się. – ich sylwetki były coraz bliżej. Teraz Hana też obejmowała głowę Piotra, delikatnie dotykając jego włosów.
- Chcę żebyś była szczęśliwa.
- Tylko przy tobie nią będę.  – Piotr uśmiechnął się na te słowa.
- To co, po roku zaczynamy na nowo? – zaśmiał się, gdy ich czoła stykały się razem, delikatnie otarł swoim nosem, nos Hany.
- A nadal chcesz mnie taką za żonę?
- Bardzo – niezwykle ciepło i subtelnie pocałował swoją ukochaną. Na taką czułość przepełnioną miłością, czekali oboje od dawna. Po kilkunastu sekundach zakończyli tę przyjemność. Oczy Hany były w końcu radosne i pełne wdzięku, a i w Piotra ślepiach pojawiły się iskierki.
- Tylko już mnie nie zostawiaj, bo trzeci raz sobie nie poradzę. – zaśmiał się biorąc Hanę w objęcia.
- Prócz ciebie nic. – popatrzyła mu prosto w oczy przepełnione miłością oraz pożądaniem i silnie wtuliła się w ramiona męża. Ten tylko mocniej przywarł do niej. Nie było już im nic potrzeba do szczęścia. Mieli siebie i to im wystarczyło. 


chyba domyślacie się co w następnej części ? ;>
KOMENTUJCIE !