Część XII
Weekend był dla Hany wyczerpujący. Mianowicie, dwa dni spędziła w szpitalu, w
którym miała dużo pracy. Kilka porodów, konsultacji, zabiegów, operacje m.in.
jedna, młoda matka przywieziona z wypadku samochodowego w bardzo ciężkim
stanie. Operacja była długa, z komplikacjami, ale częściowo się udała.
Ginekolog zrobiła wszystko co w jej mocy, aby uratować ją i dziecko. Teraz
wszystko w rękach chirurgów czy będzie mogła sprawnie się poruszać. W
niedzielne popołudnie wróciła w końcu do domu. I choć fizycznie wyczerpana, to
psychicznie odwrotnie. Jakby taki wysiłek w pracy dodawał jej kolejną dawkę siły
i energii do życia codziennego, ale i przede wszystkim olbrzymią porcję satysfakcji.
Była bardzo głodna, więc zaczęła od przyszykowania kolacji. Zrobiła swoją
ulubioną sałatkę po grecku. Po skończonym posiłku zadzwoniła do rodziców i do
Miri, aby uspokoić ich, że wszystko u niej w porządku. Oczywiście siostrze
opowiedziała jak się sprawy mają z Piotrem. Miri bardzo ją wspierała i
pocieszała, ale Hana coraz bardziej zaczęła trącić nadzieję na przywrócenie ich
związku.
Godzina była już późna, więc kobieta postanowiła wziąć długą i relaksacyjną
kąpiel. Napuściła sobie gorącej wody do wanny z olejkami eterycznymi, do tego
lampka wina i ulubiona, relaksacyjna muzyka. Taki sposób spędzenia wolnego
czasu jak najbardziej jej odpowiadał. Nie tylko regenerował, ale też dzięki
temu zabiegowi miała później smaczne sny. Siedziała w łazience już dobrą
godzinę, kiedy postanowiła już wyjść. Wytarła się ręcznikiem, pech chciał, że
zapomniała pidżamy, więc okryta tylko skąpym materiałem wyszła do sypialni. W
końcu była u siebie w domu, więc czuła się swobodnie. Gdy wyszła zza drzwi
łazienki zauważyła, że w kuchni pali się lampka. Była niemal pewna, że zgasiła
wszystkie światła. Wyjrzała do przedpokoju, a gdy wyłoniła jej się pewna
sylwetka, którą trudno było dostrzec w ogarniającej ciemności, nieomalże
zamarła. Ze strachu, aż cofnęła się do tylu jednocześnie uderzając nogą w
wazon, który natychmiast rozbił się powodując niemały hałas. Kobieta
momentalnie zaświeciła światło, ale gdy przyjrzała się bliżej mężczyźnie,
kamień spadł jej z serca.
- Piotr? Co ty tu robisz?
- Hej. – podszedł do niej. – Uważaj. Szkło. Nie skaleczyłaś się?
- Wystraszyłeś mnie. Myślałam, że to złodziej.
- Przepraszam. Dzwoniłem dosyć długo, ale nie otwierałaś, więc otworzyłem
sobie. Mam klucze przecież.
- No tak. Nic się nie stało. Brałam kąpiel.
- Hana ty krwawisz.
- Co? Gdzie?
Goldberg popatrzyła na swoją stopę, z której zaczęły spływać strumienie
czerwonej cieczy.
Syknęła, kiedy chciała zrobić krok do przodu.
- Czekaj pomogę ci. – niewiele myśląc Gawryło energicznie wziął kobietę na
ramiona i zaniósł na kanapę. Hanie spodobała się ta rycerskość swojego męża i
aż delikatnie się zaśmiała. Piotr poszedł do kuchni po apteczkę i zaczął opatrywać
ranę żony. Ginekolog czuła się lekko skrępowana, ponieważ miała na sobie tylko
ręcznik, który i tak zakrywał niewiele. Pomimo, że Piotr nadal był jej mężem to
w obecnej sytuacji czuła się dość dziwnie. Nie uszło to uwadze chirurga:
- Nie wstydź się. Widziałem cię już przecież wiele razy w nieco skąpszej wersji.
– popatrzył na nią znacząco z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Spadaj. – Hana uderzyła go lekko poduszką. – Gdyby nie ty, nie miałabym skaleczonej
nogi i mogłabym się pójść ubrać.
- A zimno ci?
- Troszkę.
- Zaraz ci coś przyniosę do ubrania. Rana na szczęście nie jest głęboka. –
wnikliwie popatrzył na stopę Hany. – Obejdzie się bez szycia.
- Bardzo śmieszne.
Chirurg wyjął mały kawałek szkła, przemył ranę wodą utlenioną i nakleił
plasterek.
- Masz jutro dyżur?
- Niee.
- To dobrze. Bo chyba nie będziesz mogła chodzić.
- No tak, rana na spodzie stopy. Ale jakoś
dam radę.
- No za dwa dni już powinno nie sprawiać ci to bólu przy chodzeniu.
Piotr pozbierał opatrunki i schował do szafki, następnie wziął zmiotkę i zaczął
sprzątać kawałki po wazonie. Hana przyglądała się mężowi, który zaczął mówić:
- Przepraszam, że tak późno się zjawiłem, ale dopiero wróciłem z Krakowa, po
drodze był wypadek i podróż znacznie się przedłużyła. A, że jutro muszę iść na
jakieś sympozjum to potrzebuję garnitur.
Hana uśmiechnęła się. – Sympozjum?
- No tak. Wiesz, szpital kliniczny, progi, punkty, prestiż, wymagania, szpital
musi się starać i Tretter kazał mi tam iść i jeszcze wygłosić jakiś referat.
- O, super.
- Dobrze wiesz, że nie lubię takich spotkań.
- No tak, ale jestem pewna, że wypadniesz świetnie. Masz już napisany ten
wykład?
- Tak, tak. Wszystko mam, tylko ten garnitur muszę zabrać. – podszedł do żony. –
Chodź zaniosę cię do sypialni.
-Nie trzeba. Dam rade sama. – Hana wstała i jęknęła z bólu, a na jej twarzy
pojawił się lekki grymas. Dlatego też, Piotr ponownie wziął ją na ręce i
zaniósł do pokoju, gdzie delikatnie położył na łóżku. Podał jej pidżamę i
szlafrok, a sam wyszedł do kuchni, by nie czuła się skrępowana. Po chwili, gdy
Hana była już ubrana przyszedł i podszedł do szafy. Rozejrzał się chwilkę:
- O jest. I jeszcze.. Ta koszula będzie pasować? – skierował się do Hany i pokazał
na śnieżnobiałą koszulę.
- Tak, będzie bardzo pasować. – po chwili dodała – Twój ślubny garnitur…
- No tak. – odrzekł. – Jakoś rzadko chodzę w garniturach.
Gdy wstała delikatnie z łóżka znalazła się przy Piotrze, dotknęła jego
ramienia.
- Późno już. Jesteś zmęczony po podróży. Może zostaniesz na noc?
- Niee, nie chce ci robić kłopotu.
- Piotr, przecież to twój dom. Jakiego kłopotu? Zawsze tu możesz przychodzić
kiedy tylko chcesz. Tylko mnie tak nie strasz, bo szkoda wazonów. – zaśmiała się
przez co rozbawiła też Piotra.
- Ok. Już nie będę - uśmiechnął się. – Ale, lepiej będzie jak już
pójdę.
- Na pewno? Piotr, nie proponuje ci, żebyśmy poszli razem do łóżka, wiem jaka
jest umowa, ale nie chce żebyś jeździł po nocach, z pewnością jesteś głodny i
zmęczony, a jutro musisz być wypoczęty. Mogę spać na kanapie. – dodała.
- No pewnie. Jeszcze czego, żeby kobieta spala na niewygodnej kanapie. –
zaśmiał się. – Nie, naprawdę, pojadę do siebie. A ty śpij dobrze, zamknę za
sobą drzwi, żebyś nie musiała już dużo chodzić. I jeszcze raz przepraszam za tą
nogę.
- No przecież to nie twoja wina. – gdy Piotr już odchodził zdążyła jeszcze krzyknąć:
- Powodzenia jutro!
- Dzięki! Dobranoc.
Komentujcie, bo to mnie najbardziej motywuje do pisania.
Nie wiem, kiedy kolejny next, bo w tym tygodniu mam dużo obowiązków, ale postaram się w międzyczasie coś napisać (;
Bardzo fajnie takie...zwykłe , ale właśnie w tym jego urok :)
OdpowiedzUsuńPo tej części mam nadzieję na pewnego rodzaju " odrodzenie " w związku Hany i Piotra. Bardzo się cieszę , że piszesz takie w miarę długie opowiadania bo w tedy jest większa radocha z dodanego nexta
Pozdrawiam i czekam na następną część
/Kate
Cudo, cudo i jeszcze raz cudo !!!
OdpowiedzUsuńCzy możemy liczyć na jeszcze jednego nexta dzisiaj ??? *.*
OdpowiedzUsuńCud miód malina opowiadanie czekam na nexta jeszcze dzisiaj
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńsuper i czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRycerz Piotr pomoże w opresji:) Świetne już nie mogę się nexta doczekać
OdpowiedzUsuńChciałbym również zaprosić do mnie na mojego nowego a zarazem pierwszego bloga:D
OdpowiedzUsuńhttp://hapi2376005u.blogspot.com/
/Kate
świetne :D fajnie jest to w twoim opo ze trzeba poczekać za nim znów sie pogadzą a nie ze raz sie spotkają i wszystko sobie wytłumaczą i już idą do łóżka :D
OdpowiedzUsuńczekam na nexta :D
noo zaspojluje, że do pelnego pogodzenia im jeszcze daleko ;x
UsuńRobi się ciekawie... czekam na nexta! ❤
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj coś
OdpowiedzUsuńA dużo jeszcze części zanim pogodzą się na dobre????
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj jakiś next
OdpowiedzUsuńFantastyczne opowiadanie i bardzo wciągające. Widzę że wszyscy z niecierpliwieniem oczekują kolejnej części. Ja również :-) Rewelacja...
OdpowiedzUsuń