hana i piotr

niedziela, 6 lipca 2014

Część XII

Część XII

Weekend był dla Hany wyczerpujący. Mianowicie, dwa dni spędziła w szpitalu, w którym miała dużo pracy. Kilka porodów, konsultacji, zabiegów, operacje m.in. jedna, młoda matka przywieziona z wypadku samochodowego w bardzo ciężkim stanie. Operacja była długa, z komplikacjami, ale częściowo się udała. Ginekolog zrobiła wszystko co w jej mocy, aby uratować ją i dziecko. Teraz wszystko w rękach chirurgów czy będzie mogła sprawnie się poruszać. W niedzielne popołudnie wróciła w końcu do domu. I choć fizycznie wyczerpana, to psychicznie odwrotnie. Jakby taki wysiłek w pracy dodawał jej kolejną dawkę siły i energii do życia codziennego, ale i  przede wszystkim olbrzymią porcję satysfakcji. Była bardzo głodna, więc zaczęła od przyszykowania kolacji. Zrobiła swoją ulubioną sałatkę po grecku. Po skończonym posiłku zadzwoniła do rodziców i do Miri, aby uspokoić ich, że wszystko u niej w porządku. Oczywiście siostrze opowiedziała jak się sprawy mają z Piotrem. Miri bardzo ją wspierała i pocieszała, ale Hana coraz bardziej zaczęła trącić nadzieję na przywrócenie ich związku.

Godzina była już późna, więc kobieta postanowiła wziąć długą i relaksacyjną kąpiel. Napuściła sobie gorącej wody do wanny z olejkami eterycznymi, do tego lampka wina i ulubiona, relaksacyjna muzyka. Taki sposób spędzenia wolnego czasu jak najbardziej jej odpowiadał. Nie tylko regenerował, ale też dzięki temu zabiegowi miała później smaczne sny. Siedziała w łazience już dobrą godzinę, kiedy postanowiła już wyjść. Wytarła się ręcznikiem, pech chciał, że zapomniała pidżamy, więc okryta tylko skąpym materiałem wyszła do sypialni. W końcu była u siebie w domu, więc czuła się swobodnie. Gdy wyszła zza drzwi łazienki zauważyła, że w kuchni pali się lampka. Była niemal pewna, że zgasiła wszystkie światła. Wyjrzała do przedpokoju, a gdy wyłoniła jej się pewna sylwetka, którą trudno było dostrzec w ogarniającej ciemności, nieomalże zamarła. Ze strachu, aż cofnęła się do tylu jednocześnie uderzając nogą w wazon, który natychmiast rozbił się powodując niemały hałas. Kobieta momentalnie zaświeciła światło, ale gdy przyjrzała się bliżej mężczyźnie, kamień spadł jej z serca.
- Piotr? Co ty tu robisz?
- Hej. – podszedł do niej. – Uważaj. Szkło. Nie skaleczyłaś się?
- Wystraszyłeś mnie. Myślałam, że to złodziej.
- Przepraszam. Dzwoniłem dosyć długo, ale nie otwierałaś, więc otworzyłem sobie. Mam klucze przecież.
- No tak. Nic się nie stało. Brałam kąpiel.
- Hana ty krwawisz.
- Co? Gdzie?
Goldberg popatrzyła na swoją stopę, z której zaczęły spływać strumienie czerwonej cieczy.
Syknęła, kiedy chciała zrobić krok do przodu.
- Czekaj pomogę ci. – niewiele myśląc Gawryło energicznie wziął kobietę na ramiona i zaniósł na kanapę. Hanie spodobała się ta rycerskość swojego męża i aż delikatnie się zaśmiała. Piotr poszedł do kuchni po apteczkę i zaczął opatrywać ranę żony. Ginekolog czuła się lekko skrępowana, ponieważ miała na sobie tylko ręcznik, który i tak zakrywał niewiele. Pomimo, że Piotr nadal był jej mężem to w obecnej sytuacji czuła się dość dziwnie. Nie uszło to uwadze chirurga:
- Nie wstydź się. Widziałem cię już przecież wiele razy w nieco skąpszej wersji. – popatrzył na nią znacząco z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Spadaj. – Hana uderzyła go lekko poduszką. – Gdyby nie ty, nie miałabym skaleczonej nogi i mogłabym się pójść ubrać.
- A zimno ci?
- Troszkę.
- Zaraz ci coś przyniosę do ubrania. Rana na szczęście nie jest głęboka. – wnikliwie popatrzył na stopę Hany. – Obejdzie się bez szycia.
- Bardzo śmieszne.
Chirurg wyjął mały kawałek szkła, przemył ranę wodą utlenioną i nakleił plasterek.
- Masz jutro dyżur?
- Niee.
- To dobrze. Bo chyba nie będziesz mogła chodzić.
- No tak,  rana na spodzie stopy. Ale jakoś dam radę.
- No za dwa dni już powinno nie sprawiać ci to bólu przy chodzeniu.
Piotr pozbierał opatrunki i schował do szafki, następnie wziął zmiotkę i zaczął sprzątać kawałki po wazonie. Hana przyglądała się mężowi, który zaczął mówić:
- Przepraszam, że tak późno się zjawiłem, ale dopiero wróciłem z Krakowa, po drodze był wypadek i podróż znacznie się przedłużyła. A, że jutro muszę iść na jakieś sympozjum to potrzebuję garnitur.
Hana uśmiechnęła się. – Sympozjum?
- No tak. Wiesz, szpital kliniczny, progi, punkty, prestiż, wymagania, szpital musi się starać i Tretter kazał mi tam iść i jeszcze wygłosić jakiś referat.
- O, super.
- Dobrze wiesz, że nie lubię takich spotkań.
- No tak, ale jestem pewna, że wypadniesz świetnie. Masz już napisany ten wykład?
- Tak, tak. Wszystko mam, tylko ten garnitur muszę zabrać. – podszedł do żony. – Chodź zaniosę cię do sypialni.
-Nie trzeba. Dam rade sama. – Hana wstała i jęknęła z bólu, a na jej twarzy pojawił się lekki grymas. Dlatego też, Piotr ponownie wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju, gdzie delikatnie położył na łóżku. Podał jej pidżamę i szlafrok, a sam wyszedł do kuchni, by nie czuła się skrępowana. Po chwili, gdy Hana była już ubrana przyszedł i podszedł do szafy. Rozejrzał się chwilkę:
- O jest. I jeszcze.. Ta koszula będzie pasować? – skierował się do Hany i pokazał na śnieżnobiałą koszulę.
- Tak, będzie bardzo pasować. – po chwili dodała – Twój ślubny garnitur…
- No tak. – odrzekł. – Jakoś rzadko chodzę w garniturach.
Gdy wstała delikatnie z łóżka znalazła się przy Piotrze, dotknęła jego ramienia.
- Późno już. Jesteś zmęczony po podróży. Może zostaniesz na noc?
- Niee, nie chce ci robić kłopotu.
- Piotr, przecież to twój dom. Jakiego kłopotu? Zawsze tu możesz przychodzić kiedy tylko chcesz. Tylko mnie tak nie strasz, bo szkoda wazonów. – zaśmiała się przez co rozbawiła też Piotra.
- Ok. Już nie będę   - uśmiechnął się. – Ale, lepiej będzie jak już pójdę.
- Na pewno? Piotr, nie proponuje ci, żebyśmy poszli razem do łóżka, wiem jaka jest umowa, ale nie chce żebyś jeździł po nocach, z pewnością jesteś głodny i zmęczony, a jutro musisz być wypoczęty. Mogę spać na kanapie. – dodała.
- No pewnie. Jeszcze czego, żeby kobieta spala na niewygodnej kanapie. – zaśmiał się. – Nie, naprawdę, pojadę do siebie. A ty śpij dobrze, zamknę za sobą drzwi, żebyś nie musiała już dużo chodzić. I jeszcze raz przepraszam za tą nogę.
- No przecież to nie twoja wina. – gdy Piotr już odchodził zdążyła jeszcze krzyknąć:
- Powodzenia jutro!
- Dzięki! Dobranoc.


Komentujcie, bo to mnie najbardziej motywuje do pisania.
Nie wiem, kiedy kolejny next, bo w tym tygodniu mam dużo obowiązków, ale postaram się w międzyczasie coś napisać (;

16 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie takie...zwykłe , ale właśnie w tym jego urok :)
    Po tej części mam nadzieję na pewnego rodzaju " odrodzenie " w związku Hany i Piotra. Bardzo się cieszę , że piszesz takie w miarę długie opowiadania bo w tedy jest większa radocha z dodanego nexta
    Pozdrawiam i czekam na następną część
    /Kate

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy możemy liczyć na jeszcze jednego nexta dzisiaj ??? *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cud miód malina opowiadanie czekam na nexta jeszcze dzisiaj

    OdpowiedzUsuń
  5. super i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Rycerz Piotr pomoże w opresji:) Świetne już nie mogę się nexta doczekać

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałbym również zaprosić do mnie na mojego nowego a zarazem pierwszego bloga:D
    http://hapi2376005u.blogspot.com/
    /Kate

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne :D fajnie jest to w twoim opo ze trzeba poczekać za nim znów sie pogadzą a nie ze raz sie spotkają i wszystko sobie wytłumaczą i już idą do łóżka :D
    czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. noo zaspojluje, że do pelnego pogodzenia im jeszcze daleko ;x

      Usuń
  9. Robi się ciekawie... czekam na nexta! ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  11. Będzie dzisiaj coś

    OdpowiedzUsuń
  12. A dużo jeszcze części zanim pogodzą się na dobre????

    OdpowiedzUsuń
  13. Będzie dzisiaj jakiś next

    OdpowiedzUsuń
  14. Fantastyczne opowiadanie i bardzo wciągające. Widzę że wszyscy z niecierpliwieniem oczekują kolejnej części. Ja również :-) Rewelacja...

    OdpowiedzUsuń