hana i piotr

czwartek, 16 października 2014

Część 2

Część 2

wiem, wiem, miałbyc tydzień temu, ale jedynie co mogę powiedziec to: przepraszam. Źle oceniłam swoje możliwości i mam tyle obowiazków teraz, że nie jestem w stanie tak szybko pisac, nie jestem w stanie powiedziec też kiedy pojawi się kolejna częsc :<
Dzięki, że jeszcze jesteście i komentujecie!!!



Przekręcił kluczem zamek w drzwiach. Przeszedł kilka kroków w głąb mieszkania i rozglądnął się po pomieszczeniu. Widok wydawał mu się taki sam jaki zostawił rano, kiedy wychodził na dyżur. Przeszedł po pokojach. Nie było jej. Lekko podniosło mu się ciśnienie. Już raz zrobiła mu taką niespodziankę, od tamtej pory bał się, że może to powtórzyć. Dyżur skończyła jakieś 2 godziny temu, on musiał zostać dłużej na oddziale. Nie wspominała mu o jakiś jej planach. Wiedział też, że dziś nie ma spotkania z terapeutą. Zaryzykował i wyciągnął telefon. Po kilku sygnałach odebrała.
- Cześć. Gdzie jesteś? Wróciłem i dom pusty…
- Jestem na spacerze w parku. Niedługo wrócę. – odpowiedziała spokojnym głosem i odłożyła słuchawkę.
Uspokoiło go to. Najczarniejsze scenariusze wyparowały z jego głowy przez co odetchnął z ulgą. I choć od jej powrotu minął już prawie miesiąc i wszystko wydawało się, że wraca na poprawny tor to jego myśli wciąż ciążył niepokój oraz strach, że kobieta od niego odejdzie. Niby rozmawiali raz i czuł, że blondynka jest wobec niego szczera i pewna swoich uczuć. Nie mniej jednak czuł coś dziwnego miedzy nimi. Sam nie wiedział co dokładnie, ale wyczuwał, że coś wisi w powietrzu.

Na zegarku dochodziła już 19. Wieczór był wyjątkowo ciepły. Nie chciał sam siedzieć w domu, wiec postanowił ją odnaleźć. Niedaleko ich mieszkania znajdował się park, więc najpewniej tam miał nadzieję odszukać swoją żonę. Znał ją już przeszło 2 lata i trochę zdążył poznać. Kobieta czasem się śmiała, że on ją zna bardziej, niż ona siebie. Wiedział, że lubi przyrodę, spacerować, podziwiać krajobrazy i otaczające piękno. Szedł alejkami parku i rozglądał się dookoła. Łudził się, że ona trochę ucieszy się gdy ją spotka. Ale dręczyły też go myśli, że  może nie powinien tam iść, że może blondynka woli pobyć sama, a on jej tylko przeszkodzi. Nagle w niewielkiej odległości dostrzegł kobiecą sylwetkę. Siedziała na ławce. Szybszym krokiem podążał do ukochanej. Będąc coraz bliżej dostrzegł, że kobieta trzyma w rękach jakiś świstek papieru. Była tak tym zaabsorbowana, że nie zorientowała się, iż brunet siedzi już obok niej.
- Cześć kochanie. – pocałował ją w policzek.
- Hej. Co tutaj robisz? Wystraszyłeś mnie. – nie kryła zdziwienia.
- No tak. Przepraszam, ale stęskniłem się za tobą i miałem nadzieję, że się ucieszysz. – popatrzył na nią ciemnozielonymi oczyma wypełnionymi lekką nutą nadziei.
Lekarka odpowiedziała mu uśmiechem. Dopiero po chwili zorientowała się co ma w dłoniach. Lecz Piotra oczy już znalazły się na tym obiekcie. Speszona szybko schowała kartkę papieru do torebki. Miała nadzieję, że mężczyzna odpuści i nie będzie drążył tematu. Popatrzył na nią z domieszką strachu, zaskoczenia, a nawet współczucia. Położył dłoń na jej kolanie i rzekł:
- Hana..
- Nie chcę o tym rozmawiać. – ucięła mu.
- Ale może właśnie powinniśmy. – nalegał.
- To nie ma sensu. – wstała i odeszła parę kroków w stronę domu.
Dopiero po chwili doszedł do niej mąż. Całą drogę szli pogrążenia we własnych myślach. Odzywali się do siebie, ale to raczej były wypowiedziane przez nich słowa na temat pogody czy otoczenia, aniżeli rozmowa o ich dziecku. Hana była zła na siebie, że tak zareagowała. Przecież na tym zdjęciu USG było ich dziecko, a w dodatku obiecali sobie, że będą wobec siebie szczerzy. Czuła, że Piotrowi może być przykro i po raz kolejny zawiodła, ale nie miała siły, by o tym z nim rozmawiać. zwodziła się, że to zrozumie. Po kilkunastu minutach byli już u siebie. Po umyciu rąk Hana zabrała się za przygotowanie kolacji, a Piotr znikł gdzieś w sypialni. Dręczyła ją ta sytuacja, parę razy złapała się na tym, że nie myśli o niczym innym jak o tym całym zdarzeniu. Już miała do niego pójść i przeprosić, ale jakoś za każdym razem wracała i przygotowywała dalej posiłek. Gdy już prawie kończyła do kuchni wszedł Gawryło. Popatrzył na nią z kamienną twarzą i przeszedł obok jak gdyby nigdy nic i nalał sobie soku.
- Dobrze, że przyszedłeś. Skończyłam już przygotowywać kolacje.
- Nie jestem głodny.
- No tak. Obraził się. – pomyślała.
W sumie jego zachowanie ją zirytowało i postanowiła, że nie będzie się prosić. Usiadła i sama zjadła przyrządzoną sałatkę z bagietką. Dopiero po kilkunastu minutach z dwoma kubkami gorącej herbaty przyszła do Piotra, który siedział na kanapie oglądając jakiś nudny serial.
- To może chociaż masz ochotę na herbatę?
- Nie potrzebnie robiłaś sobie problem. Mam sok.
- Nie potrzebnie się tak zachowałam. Przepraszam. – przyłożyła swoją dłoń do jego i popatrzyła mu w oczy. - Po prostu to jest dla mnie trudne.
Gawryło już nic nie mówiąc objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Jakbyś jednak był głodny to zostawiłam ci trochę tej sałatki. – zaproponowała z lekkim uśmiechem, który oddał również chirurg i powędrował do kuchni.

Następnego ranka oboje udali się na swoje dyżury. Hana na oddział ginekologiczny, zaś Piotr na chirurgie. Oboje byli zajęci, mieli swoich pacjentów. Doktor Goldberg właśnie przechodziła antresolą w głównym holu. Przeglądała jakieś wyniki swojej pacjentki kiedy przed nią wyrosła sylwetka jej dobrze zbudowanego i aż nadto przystojnego męża.
- Oho, a gdzie tak pędzi piękna pani doktor? – zaczepił ją.
- O hej. Muszę skonsultować wyniki z Markiem.
- Ciężki dyżur?
- Trochę. A twój?
- Mam właśnie przerwę między operacjami. Może napijemy się kawy i porozmawiamy?
- Wiesz co, już piłam przed chwilą. – Piotr nagle posmutniał, widać było, że zależało mu na tym, widziała to Hana. – Ale może chodźmy na zewnątrz. Taka ładna pogoda, przewietrzymy się.
- Okej.

Wyszli ze szpitala i usiedli na pobliskiej ławce. Ginekolog wygodnie rozsiadła się i wystawiła głowę ku promieniom słonecznym. Brunet przyglądał się jej urodzie i nerwowo przebierał palcami. Wyczuła to Hana i nie otwierając oczu zapytała:
- No to o czym chciałeś rozmawiać? Nie mamy za wiele czasu. – ponagliła go. Zawsze była bezpośrednia i nie lubiła owijania w bawełnę.
- Wiesz… Tak myślę, że może powinniśmy.. Znaczy jeśli byś chciała to..
- To? – odkręciła głowę w jego kierunku i popatrzyła na niego.
- Może spróbujemy postarać się o dziecko metodą In vitro albo adopcja? – zapytał niepewnie.
Goldberg długo nie odpowiadała, analizowała jego słowa. W końcu ocknęła się, popatrzyła przed siebie wciągając głośno powietrze i je wypuszczając.
- Mówiłam ci już, że na adopcje póki co nie mamy szans, a In vitro – zamyśliła się – to też się przecież może nie udać w moim przypadku, a ja nie chce już kolejnych zawodów. Zresztą, chciałbyś mieć dziecko z probówki?
- Czyli nie był to najlepszy pomysł..
- Nie musimy robić nic za wszelką cenę.
- Ale ja chcę, żebyś była szczęśliwa.
- Wiem to. – popatrzyła mu głęboko w oczy i dotknęła dłonią jego policzka.
- A naprotechnologia? Może udamy się do jakiegoś specjalisty. Może coś da się zrobić, jakieś leczenie. Nie wiem. Jesteś ginekologiem przecież wiesz, że to przynosi pozytywne rezultaty.
- No tak, ale..
- Ale?
- Naprawdę tego chcesz? Nawet jeśli po ciężkich próbach miałoby się nie udać?
- Czemu od razu zakładasz najgorsze? Przecież to ty zawsze powtarzałaś, że trzeba walczyć. Do końca Hana. – objął ją ramieniem, a jej wargi ułożyły się w delikatny półuśmiech.
- Okej. W takim razie rozeznam się w temacie. Muszę wracać do pacjentek. – wstała z ławki i zrobiła parę kroków w stronę budynku szpitalnego, w tym momencie wstał i chirurg. Nagle blondynka gwałtownie zawróciła.
- Piotr.. – popatrzył w jej niebieskoszare oczy – Dziękuję. – pocałowała go w policzek i tak oboje wrócili do swoich obowiązków. 

Komentujcie - to naprawdę mnie motywuje do pisania.
Udostępniajcie - niech będzie nas więcej.
Krytykujcie - postaram się pisać lepiej. 

Piszcie - jeśli macie jakieś pytania, pomysły, zastrzeżenia.


aLex. 

środa, 1 października 2014

Opowiadanie 2- rozdział I

cześć i czołem,

przed Wami kolejne opowiadanie. Od razu mówię, że nie wyszło tak jak chciałam. Zupełnie. Już miałam nie dodawać, no ale obiecałam to jest. Chciałam dodać jednoczęściowe opo, ale okazało się, że tak mi się ono rozciągnęło, a w dodatku nie jestem nawet w połowie i nie miałam czasu go dokończyć, więc wstawiam to co mam, a następną część już niebawem. Albo części? No właśnie, jak wolicie? ;-) 

Co do treści, to zależało mi, aby wstawić to po dzisiejszym odcinku NDiNZ, ponieważ to jest taka jakby moja 'kontynuacja'. Domyślam się, że w serialu tego nie pokażą ( bo tam ogólnie ostatnio wątek Hany i Piotra jest mocno okrojony), więc postanowiłam przedstawić Wam swoją wizję. Może przypadnie niektórym do gustu :) 

Miłego czytania.  



Opowiadanie nr 2, pt: "Walka"

Rozdział I

Kolejny ciężki dla Hany dzień. Pozornie z wierzchu piękna, pewna siebie, zaradna kobieta, a w środku opuszczona, rozerwana i pokiereszowana istota. Tyle już przeszła, a los nadal jej nie oszczędza. Próbowała już wiele rozwiązań: ogromny natłok pracy, próba podjęcia nowych zajęć, związek ze stabilnym mężczyzną, liczne próby spłodzenia kolejnego dziecka, szaleńczy pomysł kupna Martynki, aż w końcu ucieczka, która uświadomiła jej jak bardzo jest słaba i nie może poradzić sobie z własnymi trudami. Teraz, podjęła próbę poddania się terapii dla osób pogrążonych w żałobie po stracie najbliższej osoby. Może to pomoże jej zapomnieć, albo chociaż ukoić ból po stracie swojego jedynego jak dotąd, upragnionego dziecka.

Wracała już do domu. W szpitalu przeprowadziła niesamowicie trudną operację neonatologiczną, usuwając wadę płodu u jeszcze nienarodzonego dziecka Karola i Heleny. Z trudem udało jej się wraz z ordynatorem zakończyć pomyślnie operację. Padała z nóg i najchętniej zaszyłaby się gdzieś samotnie w kącie, ale wiedziała, że tym nic nie zdziała. Coraz mocniej upewniała się w tym, że sama sobie nie poradzi z tym wszystkim. W ostatniej chwili przypomniała sobie o spotkaniu swojej grupy terapeutycznej. Już spóźniona, ale dotarła na miejsce. Nie kryła zdumienia, kiedy ujrzała tam swojego szefa – Krzysztofa, który właśnie podzielił się z resztą swoją tragedią. Serce ją zakuło, gdy pomyślała co go spotkało . Uważała go za gruboskórnego, cynicznego faceta, a nawet dupka, jednak teraz powoli rozumiała i usprawiedliwiała jego zachowanie. Dołączyła do uczestników i przysłuchiwała się innym. Dziś, nie mówiła. Znowu. Nie była jeszcze na to gotowa.

Ordynator zaoferował się, że odprowadzi kobietę do domu. W końcu było już po zmroku. Rozmawiało im się, po raz pierwszy, zaskakująco dobrze. Tak jakby wszystkie dotychczasowe sprzeczki poszły w niepamięć. Chyba połączyło ich to, że oboje spotkała wielka tragedia. Kobieta nie zwierzyła się mężczyźnie o swoim problemie, ale on sam domyślał się jej sytuacji, zresztą szpital nie jest duży i tu wszyscy, wszystko o sobie wiedzą.

- To był bardzo ciężki dzień. – przyznała blondynka, kiedy doszli już pod jej blok.
- No tak. Ale za to wydarzyło się coś pięknego. – Hana na samą myśl się uśmiechnęła. Chociaż to jej się udało. Uczęśliwic jednego, niestety, rodzica. – A wszystko to twoja zasługa.
- Nie przesadzaj. – uśmiechnęła się do szefa ciepło. – Mieszkam już tutaj. Dziękuję za odprowadzenie.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Do jutra pani doktor.
- Do jutra. – ginekolog niespodziewanie pocałowała lekarza w policzek i odeszła mówiąc na odchodne – Do jutra.

Wszystkiemu przyglądał się Piotr. Stał akurat w oknie i wypatrywał żony. Było późno, dawno powinna już wrócić ze szpitala. Próbował się do niej dzwonić, ale nie odbierała. Kiedy zobaczył, że już idzie, uspokoił się. Ale ciśnienie mu skoczyło gdy zobaczył z kim. Pocałunek na pożegnanie jego ukochanej sprawił, że mocno zakuło go serce, a nogi się pod nim ugięły. Nie wiedział czy ma jej zrobić o to awanturę, przez myśl mu przeszło, że dla niej to mogło być czymś poważnym, łudził się, że był to tylko przyjacielski gest. Sama mówiła ostatnio, że lepiej im się dogaduje teraz. Dręczyło go to aż do momentu, kiedy przez próg przeszła jego małżonka.
- Hej. Już jestem.- rzuciła z uśmiechem.
- Długo cię nie było. Martwiłem się. Ale chyba nie potrzebnie, byłaś przecież w tak wspaniałym towarzystwie. – zadrwił.
Goldberg domyśliła o co mu chodzi, doskonale wiedziała o czym mówi. Nie czuła się jakby przyłapał ją na zdradzie, mało tego, nawet nie miała poczucia winy. Nie miała też ochoty na kłótnie, dlatego złapała go za rękę i popatrzyła w jego zielone, o głębokim spojrzeniu oczy.
- Miałam dzisiaj ciężki dzień. Spotkałam go przypadkiem, niedaleko. Zaproponował, że mnie odprowadzi, bo jest już ciemno. Tyle. Nie musisz być zazdrosny. – uśmiechnęła się zalotnie.
Słowa te uspokoiły chirurga, jednak spróbował jeszcze dołożyć swoje trzy grosze:
- Tłumaczysz się tak jakbyś coś jednak ukrywała.
- Tłumaczę się, bo nie chcę, żeby twoja wyobraźnia dręczyła cię przez całą noc. – pocałowała go w policzek i poszła umyć ręce. To co powiedziała i ten pocałunek, już na dobre go ukoiły. Kiedy wróciła zaproponował.
- Zjesz coś?
- Nie, dziękuję. Biorę prysznic i muszę się położyć. Jestem padnięta.

Po wyjściu spod prysznica usiadła na łóżku i wyciągnęła z torebki swoje pierwsze USG, na którym było widać, że była w ciąży. Zdjęcie było już trochę stare, więc można na nim było dostrzec kilka zagnieceń, przebarwień od kropel łez czy zagnieceń. Trudno się dziwić. Kobieta do tej pory przeżywa poronienie i często spogląda na swoją kruszynkę ze zdjęcia. Sama nie wiedziała dokładnie po co to robi, w końcu wywoływało to u niej nazbyt nieprzyjemne wspomnienia. W tym momencie u progu pokoju stanął brunet. Nie szedł dalej, kiedy zobaczył co robi jego żona. Na początku chciał podejść i mocno przytulic, ale potem pomyślał, że może chce być sama. W dodatku zadzwonił jego telefon i wrócił do salonu.
Kilkanaście minut później Hana położyła się w sypialni, a zaraz potem dołączył do niej Piotr. Wsunął się po cichu pod kołdrę. Odwrócił głowę w lewo. Blondynka leżała do niego plecami. Chciał z nią porozmawiac, ale bał się, że kobieta po raz kolejny go odtrąci. Czuł, że ma problem z tym co się ostatnio w jej życiu działo, ale łudził się, że jest silna i da radę. Mimo to tym razem coś nie dawało mu spokoju. Może ten pocałunek z Radwanem, a może to, że przyłapał ją nad zdjęciem USG. Zaryzykował i szepcząc zapytał:
- Śpisz?
- Niee. – po chwili odpowiedziała niepewnie.
- Co z tą twoją pacjentką z oiomu?
- Musieliśmy przeprowadzić operację neonatologiczną, by usunąć wadę rozwojową płodu.- odwróciła się do męża, a głowę oparła na swojej ręce.
- Udało się tak jak chciałaś?
- Tak, naszczęście obyło się bez komplikacji.
- Jesteś wspaniała, wiesz? Na pewno po raz kolejny wszystkim zaimponowałaś swoimi umiejętnościami. Robisz wielkie rzeczy, Hana.
- Dzięki, ale nie przesadzaj. Innym pomagam, a sama sobie nie potrafię. – po chwili dopowiedziała to drugie zdanie po cichu, jakby do siebie. Ale nie uszło to nieuwadze Piotrka, natychmiast chciał ją jakąś pocieszyć. Dotknął jej twarzy i odgarnął kosmyk jej blond włosów.
- Kochanie.. – zaczął spokojnym tonem głosu, lecz ona szybko przymknęła oczy i weszła mu w słowo.
- Nieważne. – po chwili zapytała – Czytałeś ten artykuł w lokalnej gazecie?
- Tak. Straszny dupek z tego dziennikarzyny. Nie miał prawa tego pisać, szczególnie tych bredni o tobie.
- Myślałam, że to już do mnie nie wróci, a tymczasem wszystko zaczyna się od nowa.
- Daj spokój. Zostałaś oczyszczona z zarzutów, w dodatku wszyscy wiedzą, że jesteś cudownym lekarzem, z powołaniem. Masz swoje zaufanie wśród pacjentek. Jakiś szmatławiec nie zniszczy ci reputacji. Nie pozwolę na to.
Goldberg przytaknęła mu uśmiechem. Nie chciała już dalej o tym rozmawiać, ani tym bardziej myślec. Była zmęczona, choć czuła, że i tak nie zaśnie. Wszystkie swoje żale, smutki, problemy dusiła w sobie i nie umiała, a może i nie chciała podzielić się z nimi z Piotrem, pomimo, że czuła, że to jej ulży, a także, że i on tego oczekuje.
Położyła się na wznak i rzuciła – Dobranoc.- a po chwili odwróciła się na lewy bok.
Po paru chwilach, odezwał się:
- Hana? Mogę cię przytulic? – spytał niepewnie.
- Jasne. – odparła z niepełnym przekonaniem.
Chirurg przysunął się do żony i dotknął jej ramienia, a potem zbliżył się jeszcze bliżej i ucałował ją w głowę, dłonią przykrył jej rękę.
W tym momencie kobieta poczuła jak jej tego brakowało. Ciepło jakie płynęło od chirurga sprawiło, że poczuła się bezpiecznie, że może mu ufać, a może nawet jest gotowa powiedzieć mu co spędza jej sen z powiek. Ścisnęła i jego dłoń. Leżeli delikatnie wtuleni w siebie. Piotr czując jej boskie perfumy nie mógł się opanować. Tak bardzo jej pragnął jako kobiety, ale wiedział, że on sam nie może naciskać na jakiś bliższy stosunek. Kochał ją i wiedział, że ma jakiś problem. Nie mógł tylko zrozumieć czemu nie chce mu nic powiedzieć, unika go, od dłuższego czasu nie spędzili ani jednego wieczora wspólnie. Cała ta sytuacja dołowała go jeszcze bardziej. Leżał, ale nie mógł zasnąć. Czuł, że blondynka też nie śpi, pomimo zamkniętych oczu. W końcu nie wytrzymał i spróbował się odezwać.
- Hana? Coś nie tak?
Ginekolog nie odezwała się, udawała, że śpi, ale Piotr nie dał za wygraną. Zobaczył jak lekko się wzdrygnęła, kiedy on się odezwał, więc tym bardziej miał pewność, iż nie zasnęła jeszcze.
- Przecież wiem, że nie śpisz. – kontynuował. – Coś cię dręczy?
- Niee, czemu. – odezwała się cichutko.
Piotr odsunął się od niej i położył na wznak. Głośno westchnął i w końcu wyrzucił swoje przemyślenia:
- Od dłuższego czasu widzę, że co jest nie tak. Albo coś przede mną ukrywasz, nie chcesz mi mówić wszystkiego, albo… - zawahał się. Bał się to powiedzieć.
- Albo? – wyłapała Goldberg jednocześnie odwracając się na prawy bok.
- Albo mnie już nie kochasz.
Kobieta popatrzała na niego niebieskimi, szklistymi już oczami z niemałym zdziwieniem. Totalnie wybiło ją to pytanie.
- Czemu tak myślisz? – wybełkotała.
- Nie wiem.. Bardzo chciałbym się mylić. – popatrzył na nią z napięciem.
Hana lekko podniosła się opierając się o ścianę. Piotr też dołączył do niej.
- Po prostu nie potrafię poradzić sobie z niektórymi sprawami. A w dodatku nie umiem o tym mówić. – nadto cichy głos zaczynał jej się łamać. – Może dlatego tak to odebrałeś, ale nie przestałam cię kochać.
- Chodzi ci o to, że nie możesz zajść w ciąże? – zapytał delikatnie i złapał ją za rękę, by dodać jej otuchy. Chciał, by wreszcie się przed nim otworzyła.
- Też. Straciłam dziecko, Martynkę, nie mogę zajść w ciąże...
- Myślałem, że..
- Że oszalałam na punkcie dziecka? Bo chciałam zapłacić Pauli?
- Nie to chciałem powiedzieć. – odpowiedział speszony. – Nigdy nie pomyślałem, że oszalałaś. Rozumiem twój ból, chciałbym ci pomóc. – objął ją ramieniem – Mi też jest ciężko. Nie zapomniałem, że straciliśmy dziecko i do tej pory nie mogę sobie darować, że mnie przy tobie nie było. Bardzo chciałbym mieć z tobą dziecko, ale czasem tak się zdarza, że nie zawsze możemy mieć tego czego pragniemy. – kobieta popatrzyła na niego zaszklonym wzrokiem i lekko oparła głowę o ramię mężczyzny. – Hana, ja nie przestałem wierzyc, że się uda. Nie możemy się poddać, w końcu się spełni nasze marzenie. Zobaczysz. Przejdziemy przez to wszystko razem. Najważniejsze, że mamy siebie. Tylko musisz mi mówić o takich sprawach, zaufaj mi w końcu. Ja chcę ci pomóc, chcę, abyś była szczęśliwa.
- Nie chciałam, żebyś myślał, że użalam się nad sobą czy coś.
- No co ty w ogóle mówisz. – ucałował ją w głowę – Słuchaj, a może wybierzemy się razem do jakiegoś psychologa?
- Nie mówiłam ci, ale od pewnego czasu chodzę na terapie grupową dla osób, które straciły bliską osobę. – odsunęła się i popatrzyła na niego speszona.
- Nie wiedziałem… To dlatego tak często cię nie ma w domu. – odpowiedział zatroskany. – I jak? Pomaga ci to?
- Sama nie wiem. Jeszcze się z tym wszystkim nie oswoiłam.
- Może chcesz, żebym chodził tam z tobą?
- Nie. Wolę sama.

Piotr wziął dłoń kobiety i ucałował.
- Dziękuję, że w końcu mi o tym powiedziałaś. Martwię się o ciebie. Bardzo.
Położyli się już. Było grubo po północy. Hana przytuliła się do męża i pogłaskała go po jego kilkudniowym zaroście.
- Dziękuję, że jesteś.
- Zawsze będę tylko mi zaufaj. Kocham cię najbardziej na świecie Hana. – oświadczył to z pełnym przejęciem. Po czym złożył na jej ustach subtelny pocałunek. Stykając się czołami poczuli, że odrodziło się w nich uczucie potrzeby siebie nawzajem, wsparcia i tęsknoty.


Od tego czasu między nimi było już trochę lepiej. Gawryło wreszcie zrozumiał zachowanie żony i starał się robić wszystko, by czuła w nim wsparcie. I udawało mu się to. Ginekolog czuła się dzięki temu spokojniejsza i silniejsza wiedząc, że zawsze ma go u swojego boku. Można by powiedzieć, że w ich związku nawiązała się nic porozumienia i wsparcia i wszystko będzie już szło dobrym torem. Ale może to tylko pozory?