Część 2
wiem, wiem, miałbyc tydzień temu, ale jedynie co mogę powiedziec to: przepraszam. Źle oceniłam swoje możliwości i mam tyle obowiazków teraz, że nie jestem w stanie tak szybko pisac, nie jestem w stanie powiedziec też kiedy pojawi się kolejna częsc :<
Dzięki, że jeszcze jesteście i komentujecie!!!
Przekręcił kluczem zamek w drzwiach. Przeszedł kilka kroków w głąb mieszkania i
rozglądnął się po pomieszczeniu. Widok wydawał mu się taki sam jaki zostawił
rano, kiedy wychodził na dyżur. Przeszedł po pokojach. Nie było jej. Lekko
podniosło mu się ciśnienie. Już raz zrobiła mu taką niespodziankę, od tamtej
pory bał się, że może to powtórzyć. Dyżur skończyła jakieś 2 godziny temu, on
musiał zostać dłużej na oddziale. Nie wspominała mu o jakiś jej planach.
Wiedział też, że dziś nie ma spotkania z terapeutą. Zaryzykował i wyciągnął telefon.
Po kilku sygnałach odebrała.
- Cześć. Gdzie jesteś? Wróciłem i dom pusty…
- Jestem na spacerze w parku. Niedługo wrócę. – odpowiedziała spokojnym głosem
i odłożyła słuchawkę.
Uspokoiło go to. Najczarniejsze scenariusze wyparowały z jego głowy przez co
odetchnął z ulgą. I choć od jej powrotu minął już prawie miesiąc i wszystko
wydawało się, że wraca na poprawny tor to jego myśli wciąż ciążył niepokój oraz
strach, że kobieta od niego odejdzie. Niby rozmawiali raz i czuł, że blondynka
jest wobec niego szczera i pewna swoich uczuć. Nie mniej jednak czuł coś
dziwnego miedzy nimi. Sam nie wiedział co dokładnie, ale wyczuwał, że coś wisi
w powietrzu.
Na zegarku dochodziła już 19. Wieczór był wyjątkowo ciepły. Nie chciał sam
siedzieć w domu, wiec postanowił ją odnaleźć. Niedaleko ich mieszkania
znajdował się park, więc najpewniej tam miał nadzieję odszukać swoją żonę. Znał
ją już przeszło 2 lata i trochę zdążył poznać. Kobieta czasem się śmiała, że on
ją zna bardziej, niż ona siebie. Wiedział, że lubi przyrodę, spacerować,
podziwiać krajobrazy i otaczające piękno. Szedł alejkami parku i rozglądał się
dookoła. Łudził się, że ona trochę ucieszy się gdy ją spotka. Ale dręczyły też
go myśli, że może nie powinien tam iść,
że może blondynka woli pobyć sama, a on jej tylko przeszkodzi. Nagle w
niewielkiej odległości dostrzegł kobiecą sylwetkę. Siedziała na ławce. Szybszym
krokiem podążał do ukochanej. Będąc coraz bliżej dostrzegł, że kobieta trzyma w
rękach jakiś świstek papieru. Była tak tym zaabsorbowana, że nie zorientowała
się, iż brunet siedzi już obok niej.
- Cześć kochanie. – pocałował ją w policzek.
- Hej. Co tutaj robisz? Wystraszyłeś mnie. – nie kryła zdziwienia.
- No tak. Przepraszam, ale stęskniłem się za tobą i miałem nadzieję, że się
ucieszysz. – popatrzył na nią ciemnozielonymi oczyma wypełnionymi lekką nutą
nadziei.
Lekarka odpowiedziała mu uśmiechem. Dopiero po chwili zorientowała się co ma w
dłoniach. Lecz Piotra oczy już znalazły się na tym obiekcie. Speszona szybko
schowała kartkę papieru do torebki. Miała nadzieję, że mężczyzna odpuści i nie
będzie drążył tematu. Popatrzył na nią z domieszką strachu, zaskoczenia, a
nawet współczucia. Położył dłoń na jej kolanie i rzekł:
- Hana..
- Nie chcę o tym rozmawiać. – ucięła mu.
- Ale może właśnie powinniśmy. – nalegał.
- To nie ma sensu. – wstała i odeszła parę kroków w stronę domu.
Dopiero po chwili doszedł do niej mąż. Całą drogę szli pogrążenia we własnych
myślach. Odzywali się do siebie, ale to raczej były wypowiedziane przez nich
słowa na temat pogody czy otoczenia, aniżeli rozmowa o ich dziecku. Hana była
zła na siebie, że tak zareagowała. Przecież na tym zdjęciu USG było ich
dziecko, a w dodatku obiecali sobie, że będą wobec siebie szczerzy. Czuła, że
Piotrowi może być przykro i po raz kolejny zawiodła, ale nie miała siły, by o
tym z nim rozmawiać. zwodziła się, że to zrozumie. Po kilkunastu minutach byli
już u siebie. Po umyciu rąk Hana zabrała się za przygotowanie kolacji, a Piotr
znikł gdzieś w sypialni. Dręczyła ją ta sytuacja, parę razy złapała się na tym,
że nie myśli o niczym innym jak o tym całym zdarzeniu. Już miała do niego pójść
i przeprosić, ale jakoś za każdym razem wracała i przygotowywała dalej posiłek.
Gdy już prawie kończyła do kuchni wszedł Gawryło. Popatrzył na nią z kamienną
twarzą i przeszedł obok jak gdyby nigdy nic i nalał sobie soku.
- Dobrze, że przyszedłeś. Skończyłam już przygotowywać kolacje.
- Nie jestem głodny.
- No tak. Obraził się. – pomyślała.
W sumie jego zachowanie ją zirytowało i postanowiła, że nie będzie się prosić.
Usiadła i sama zjadła przyrządzoną sałatkę z bagietką. Dopiero po kilkunastu
minutach z dwoma kubkami gorącej herbaty przyszła do Piotra, który siedział na
kanapie oglądając jakiś nudny serial.
- To może chociaż masz ochotę na herbatę?
- Nie potrzebnie robiłaś sobie problem. Mam sok.
- Nie potrzebnie się tak zachowałam. Przepraszam. – przyłożyła swoją dłoń do
jego i popatrzyła mu w oczy. - Po prostu to jest dla mnie trudne.
Gawryło już nic nie mówiąc objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Jakbyś jednak był głodny to zostawiłam ci trochę tej sałatki. – zaproponowała
z lekkim uśmiechem, który oddał również chirurg i powędrował do kuchni.
Następnego ranka oboje udali się na swoje dyżury. Hana na oddział ginekologiczny,
zaś Piotr na chirurgie. Oboje byli zajęci, mieli swoich pacjentów. Doktor
Goldberg właśnie przechodziła antresolą w głównym holu. Przeglądała jakieś
wyniki swojej pacjentki kiedy przed nią wyrosła sylwetka jej dobrze zbudowanego
i aż nadto przystojnego męża.
- Oho, a gdzie tak pędzi piękna pani doktor? – zaczepił ją.
- O hej. Muszę skonsultować wyniki z Markiem.
- Ciężki dyżur?
- Trochę. A twój?
- Mam właśnie przerwę między operacjami. Może napijemy się kawy i porozmawiamy?
- Wiesz co, już piłam przed chwilą. – Piotr nagle posmutniał, widać było, że
zależało mu na tym, widziała to Hana. – Ale może chodźmy na zewnątrz. Taka
ładna pogoda, przewietrzymy się.
- Okej.
Wyszli ze szpitala i usiedli na pobliskiej ławce. Ginekolog wygodnie rozsiadła
się i wystawiła głowę ku promieniom słonecznym. Brunet przyglądał się jej
urodzie i nerwowo przebierał palcami. Wyczuła to Hana i nie otwierając oczu
zapytała:
- No to o czym chciałeś rozmawiać? Nie mamy za wiele czasu. – ponagliła go.
Zawsze była bezpośrednia i nie lubiła owijania w bawełnę.
- Wiesz… Tak myślę, że może powinniśmy.. Znaczy jeśli byś chciała to..
- To? – odkręciła głowę w jego kierunku i popatrzyła na niego.
- Może spróbujemy postarać się o dziecko metodą In vitro albo adopcja? –
zapytał niepewnie.
Goldberg długo nie odpowiadała, analizowała jego słowa. W końcu ocknęła się,
popatrzyła przed siebie wciągając głośno powietrze i je wypuszczając.
- Mówiłam ci już, że na adopcje póki co nie mamy szans, a In vitro – zamyśliła się
– to też się przecież może nie udać w moim przypadku, a ja nie chce już
kolejnych zawodów. Zresztą, chciałbyś mieć dziecko z probówki?
- Czyli nie był to najlepszy pomysł..
- Nie musimy robić nic za wszelką cenę.
- Ale ja chcę, żebyś była szczęśliwa.
- Wiem to. – popatrzyła mu głęboko w oczy i dotknęła dłonią jego policzka.
- A naprotechnologia? Może udamy się do jakiegoś specjalisty. Może coś da się zrobić,
jakieś leczenie. Nie wiem. Jesteś ginekologiem przecież wiesz, że to przynosi
pozytywne rezultaty.
- No tak, ale..
- Ale?
- Naprawdę tego chcesz? Nawet jeśli po ciężkich próbach miałoby się nie udać?
- Czemu od razu zakładasz najgorsze? Przecież to ty zawsze powtarzałaś, że trzeba
walczyć. Do końca Hana. – objął ją ramieniem, a jej wargi ułożyły się w
delikatny półuśmiech.
- Okej. W takim razie rozeznam się w temacie. Muszę wracać do pacjentek. –
wstała z ławki i zrobiła parę kroków w stronę budynku szpitalnego, w tym
momencie wstał i chirurg. Nagle blondynka gwałtownie zawróciła.
- Piotr.. – popatrzył w jej niebieskoszare oczy – Dziękuję. – pocałowała go w
policzek i tak oboje wrócili do swoich obowiązków.
Komentujcie - to naprawdę mnie motywuje do pisania.
Udostępniajcie - niech będzie nas więcej.
Krytykujcie - postaram się pisać lepiej.
Piszcie - jeśli macie jakieś pytania, pomysły, zastrzeżenia.
aLex.
Czekam na kolejna czesc ;-) ciekawa jestem co wymyslisz?
OdpowiedzUsuńSuperancko
OdpowiedzUsuńPo prostu genialne
OdpowiedzUsuńCzy pierwsze zdanie nie brzmiałoby lepiej: Przekręcił klucze w drzwiach? bo jak jest "Przekręcił zamek w kluczach" to brzmi jakby miał jakiś zamek w kluczach a nie otwierał drzwi. Sądzę że to pewnie jakieś przekręcenie z Twojej strony a nie zamierzony efekt, ale zwróć na to uwagę bo bardzo się rzuca w oczy.
OdpowiedzUsuńOgólnie opowiadanie jest napisane dobrze i czekam na nexta :)
hahahaha faktycznie! tak to jest jak się pisze głupoty po nocach, a potem nie robi korekty. ale wyszło calkiem śmiesznie ;)
Usuńjuż zmieniam i dzięki za baczność!
Boskie czekam na next
OdpowiedzUsuńNext plis
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next
OdpowiedzUsuńZnając Ciebie wymyślisz im niedługo jakieś kłopoty. ;) Przeurocze sceny pod szpitalem. Uwielbiam czytać Twoje opowiadania i nieważne, ile trzeba na nie czekać. :)
OdpowiedzUsuńczekam na next
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zorientowałam się że dodałaś nowe opowiadanie XD, obie części przeczytałam od razu, są świetne <3 z niecierpliwością czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńNext plis
OdpowiedzUsuńcicho tu :C
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na next.
u Ciebie też od bardzo dawna cicho :( a szkoda, bo wciąż czekam na dalsze części!
Usuńa z mojej strony mogę obiecac, że na dniach się coś pojawi. Już coś tam napisałam, ale muszę jeszcze jakoś to sensownie zakończyc, a czasu i weny tak strasznie brak!