hana i piotr

niedziela, 2 sierpnia 2015

Część 10

Wybaczcie mi całą tą obsuwę, ale kompletnie nie mogłam się zabrać do tej części. W końcu się zmusiłam, ale nie jestem zbytnio zadowolona. Z góry przepraaszam za błedy. Mam nadzieję, że wena wróci i Wam to jeszcze zrekompensuje ;)



Minęło już kilka dni od mojego powrotu do Izraela. Moja mała córeczka przywitała mnie pięknym uśmiechem. Czułam się jak w domu. W miejscu, w którym wszystko wydawało się łatwe i piękne. No może nie do końca takie łatwe. Mai zaczęły wyrzynać się kolejne już ząbki i przez to nieźle daje mi w kość donośnym płaczem. Kiedy ona płacze i mi się chce płakać. Chyba już taka natura matki, że najbardziej boli krzywda własnego dziecka.
Jesteśmy teraz na spacerze. Spacerujemy promenadą, wzdłuż Morza Śródziemnego. Pomimo, że mamy już kolejny dzień września, który tutaj jest bardzo ciepłym miesiącem to od kilku dni spłynął na nas niż i pogoda jest kiepska. Mało słońca, opady deszczu i do tego ten silny wiatr. Nie dziwię się, że dziecko jest nie spokojne. Ja sama czuję się przez to przygnębiona. Na szczęście do domu mamy już całkiem niedaleko i dobrze, bo jesteśmy umówieni z Piotrem na rozmowę. No właśnie, Piotr. Rozmawiamy praktycznie codziennie. Dzięki kamerce internetowej widział już naszą córkę. Widziałam jaki był poruszony tym wydarzeniem. Tak strasznie nie mogę się doczekać, aż tu przyjedzie. Pokaże mu wtedy Białe Miasto w Tel Awiwie, port, mój ulubiony Park ha-Jarkon, Neve Tzedek i masę innych zakątków. Będziemy codziennie chodzić na plaże, na spacery. Oczywiście z naszą córeczką. W końcu razem, prawdziwa rodzina, tak jak od zawsze marzyłam.

- Cześć skarbie. – przywitał mnie promiennym uśmiechem przez popularny komunikator. Dzięki technologii mogliśmy ze sobą nie tylko rozmawiać, ale i widzieć. Fajna sprawa, ale tylko na jakiś czas. Tęsknie za jego obecnością, no ale to oczywiste.
- Heej. Opowiadaj co tam u ciebie. Bo u nas okropna pogoda, pada, wieje, Mai wciąż nie dają spokoju ząbki, a do tego rozkleiły mi się moje ulubione buty. No i zgubiłam kolczyk. Ten z małą perełką. Masakra.
- O nie! Utrata kolczyka chyba najgorsza? – zapytał, po czym zaraz wybuchliśmy śmiechem.
- Tęsknie za tobą. – odparłam smutnym głosem robiąc tym samym maślane oczy.
- Wiesz, że ja tez. A pokażesz mi Maję?
- No właśnie, jeszcze się nie obudziła. Byłyśmy na spacerze i chyba była bardzo zmęczona. Ale może to i dobrze. Będziemy mogli pogadać. Powiedziałeś już Tosi całą prawdę?
- Hana.. To nie jest takie proste, nie było jeszcze okazji. – wystękał.
- No rozumiem, ale wiesz, że im później to może być gorzej.
- Może jak Magda wróci to lepiej to przyjmie?
- Pewnie tak. To już za jakieś 2 tygodnie? – gdy potwierdził zapytałam zupełnie bezprecedensowo – A jak Tosia przyjęła wiadomość o twoim rozstaniu z Marylą? -Długo nie otrzymywałam odpowiedzi, przez co trochę się zaniepokoiłam.
- Hana… ja jeszcze tego nie zrobiłem. – powiedział niepewnie czym totalnie zbił mnie z nóg.
- Słucham?!
- Nie denerwuj się, proszę. To tylko kwestia czasu. Maryla ma teraz problemy. Jej siostry córka jest chora. Nie mogę dokładać jej jeszcze tego.
- Ah no tak, czyli dobroduszny Piotruś będzie teraz na każde jej skinienie?
- Nie przesadzaj. – pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem, a mną aż zaczęło trzepać. – Zrozum..
- Nie! Tu nie ma nic do zrozumienia. Obiecałeś mi, że uporządkujesz swoje sprawy! Tymczasem nie dość, że tego nie zrobiłeś to jeszcze mnie oszukujesz!
- Możesz się uspokoisz? – zapytał łagodnie, chyba dlatego, że zdawał sobie sprawę, że jest na straconej pozycji.
- Nie mogę. Nie sądziłam, że mnie tak zawiedziesz. – chyba w moich oczach wdarły się łzy. Nerwowo przycisnęłam powieki. – Nie mam ochoty z tobą gadać.
- Posłuchaj mnie! Nie mogę zrobić tego od tak – pstryknął palcami – dla mnie to też nie jest łatwe, ale powiem jej w końcu. Nie zachowuj się jak dziecko. Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie!

W tym momencie usłyszałam, że po stronie Piotra dochodziły jakieś zgrzytające i szeleszczące dźwięki. A po chwili w oddali dostrzegłam dwie sylwetki, najpewniej była to Tośka z tą całą Marylą. Aż mi się niedobrze zrobiło na jej widok. Ale dopiero wtedy do mnie doszło, że Piotr siedzi w salonie i one mogły to wszystko słyszeć. Chirurg obrócił się w ich stronę, a potem w moją. Był mocno zakłopotany. Ciszej tylko dodał, że zadzwoni później i zamknął klapę komputera.

Czułam się lekko zmieszana tym całym zajściem, a do tego i mocno poirytowana zachowaniem mojego męża. Całe szczęście moja kochana córeczka nie pozwoliła mi na rozmyślanie tego wszystkiego, ponieważ wreszcie się obudziła. Dopiero kiedy miałam już trochę czasu dla siebie i zdążyłam ochłonąć pomyślałam sobie, że może rzeczywiście Gawryło ma trochę racji. Chyba nie potrzebnie na niego naskoczyłam, powinnam go wspierać. Bądź co bądź sama też się do takiego obrotu spraw przyczyniłam. Dręczyło mnie tylko jak wybrnął z tej całej sytuacji.



nic tak nie motywuje jak komentarze, pamiętajcie ;)