Część
XXVII
- Lena? A co ty tu robisz?
- Hm… Co za miłe powitanie. Wpadłam odwiedzić przyjaciółkę. – uścisnęła Hanę i weszła do przedpokoju rozglądając się po mieszkaniu.
Ginekolog nie kryła zdziwienia, że Starska postanowiła wpaść do niej tak z samego rana. Nie spodziewała się nikogo, a nawet nie bardzo chciało jej się otwierać drzwi. Nie miała nastroju na jakiekolwiek spotkania czy wizyty. Jednak uporczywe dobijanie się do drzwi spowodowały, że kobieta podniosła się z łóżka przecierając mokre od płaczu oczy, narzuciła szlafrok i pobiegła otworzyć drzwi.
- Hana? – internistka spojrzała na przyjaciółkę. Gdy zauważyła czerwone i podpuchnięte oczy, a także smutną twarz od razu sama się zmartwiła. Podeszła do niej i objęła jej twarz w swoje dłonie. – Co się stało?
- Niee. Nic. Trochę się dziś kiepsko czuję.- Goldberg próbowała uciec wzrokiem, w końcu odeszła do kuchni. – Czego się napijesz? Kawa, herbata? – spróbowała bardziej entuzjastycznie zapytać.
- Kawa. Mocna.
Po chwili, kobiety usiadły na kanapie. Lena czekała, aż blondynka w końcu coś powie. Gdy uznała, że prędko się niczego nie dowie, sama podjęła temat.
- Spotkałam Piotra przed szpitalem. Też był jakiś przygnębiony. – spojrzała na Hanę, lecz ta nadal wpatrywała się smutnymi, szarymi już oczyma w swój ciemny, aromatyczny napój, powoli upijając łyk. – Prosił, żebym do ciebie przyjechała. Pokłóciliście się ? – w sumie stwierdziła, aniżeli zapytała.
- No tak… Dobroduszny Piotr zawsze o wszystkim pomyśli. – prychnęła.
- Hana. Co się dzieje? – nieco podniesionym tonem zapytała.
Kobieta spojrzała na internistkę. Wypuściła powietrze. Pokiwała głową, lekko unosząc ramiona, tak jakby chciała pokazać, że nie wie co powiedzieć.
- To koniec. – cicho oznajmiła, a zaraz potem dopowiedziała:- między nami.
- Co? Ale jak to? Przecież mówiłaś, że wróciliście do siebie, że jest ok.
- Bo tak też myślałam. Ale najwyraźniej to były tylko moje złudne myśli. Piotr już mnie nie kocha. – wydusiła. Ostatnie zdanie z trudem przeszło jej przez gardło. Lena zdawała sobie sprawę ile kosztuje to jej przyjaciółkę. Położyła dłoń na jej ramieniu chcąc dodać jej odrobinę otuchy.
- Powiedział ci to?
- Wprost nie. Ale powiedział, że już nie czuje do mnie tego co wcześniej. Cholera – Hana przeczesała swoje blond włosy, nogi opuściła na podłogę. Zamknęła powieki ukrywając w ten sposób łzy cierpienia i tęsknoty za nim. – to znaczy, że już mu się nie podobam? Nie pociągam go?! Czy jestem, aż tak beznadziejna, że nie chce ze mną być, nie chce mnie kochać??! – rozhisteryzowanym już głosem rzucała pytania w stronę koleżanki.
- Hana. No co ty mówisz. – zagarnęła kobietę w przyjacielski uścisk głaszcząc po włosach. – Uspokój się. Nie martw się. – powtarzała spokojnym głosem.
Lekarka cicho już łkając próbowała znaleźć oddech. Gdy udało się jej trochę uspokoić odeszła od Starskiej zagarniając w ręce paczkę chusteczek. Po wytarciu nosa, kontynuowała:
- Czy mój cholerny, głupi błąd. Pieprzony wyjazd, moje problemy z zajściem w ciąże mogą tak o – pstryknęła palcami – przekreślić całe nasze uczucie?! Naszą miłość? Po cholerę tak walczył, zapewniał, że jestem najważniejsza i zawsze będzie mnie kochał skoro gdy go najbardziej potrzebuje to ucieka.
Lenie było przykro, nie wiedziała jak pocieszyć lekarkę. Usiadła z powrotem na kanapie, a po chwili dołączyła do niej Goldberg. Gdy ta już trochę ochłonęła stwierdziła:
- W sumie może to i lepiej. Rozstaniemy się. Może nie było nam dane być razem. Niech ułoży sobie z kimś innym życie. Zasługuje na kogoś lepszego ode mnie. Chyba nie nadaje się do bycia w związku. – blondynka zatrzymała się patrząc przed siebie, lekko się uśmiechnęła zastanawiając się nad swoim życiem – No tak, jeden mąż upozorował własną śmierć i uciekł na długo. Drugi nie potrafi już się ze mną kochać. Wszyscy ode mnie uciekają. Chyba powinnam być sama.
- No przestań. – lekko roześmiała się Lena i przytuliła przyjaciółkę.
- Nie mogę być na niego zła. To przecież głównie moja wina. Chcę by był szczęśliwy. Nawet z inną kobietą. – Lekarka chyba sama nie do końca wierzyła w to co mówi, ale jej ton głosu był opanowany i pewny. Popatrzyła na brunetkę. A ta nie mogła się nadziwić jak Goldberg może tak spokojnie mówić o tym. W tym momencie uświadomiła sobie, że przyjaciółka bardzo mocno i szczerze kocha chirurga. Czuła, że jeszcze im się wszystko uda poskładać, dokładnie tak jak było niegdyś i w jej małżeństwie z Witkiem.
- Hana, wiesz myślę, że Piotr nadal cię kocha. I na pewno nie chciałby być z inną kobietą niż ty. Widziałam co działo się z nim, gdy ciebie nie było. On po prostu może czuję się zraniony. Wiesz jacy są faceci. Łatwo ich skrzywdzić. Ale w porównaniu do nas, szybciej jest im wybaczyć, zapominają. – uśmiechnęła się – Może to słabe i naiwne co powiem, ale daj mu trochę czasu. Zobaczysz, że jeszcze nie raz będziecie się kochać na zabój.
Na samą myśli i na twarzy Hany umalował się uśmiech. Kobieta bardzo chciała wierzyć Lenie. Może rzeczywiście potrzebują czasu i wzajemnego poświęcenia, aby odbudować ich związek, niegdyś przepełniony prawdziwą, zachłanną, bezinteresowną oraz żarliwą miłością.
Chwilę później internistka opuściła mieszkanie lekarzy zostawiając przyjaciółkę w troszkę lepszym stanie. Na pewno rozbudziła w niej nadzieję na poskładanie i pozbieranie do kupy jej problemów. Goldberg postanowiła się trochę ogarnąć, bowiem za kilka godzin rozpoczynała dyżur. Zmęczona wszystkimi wydarzeniami zdrzemnęła się chwilę na kanapie, po czym krótkim prysznicem przegoniła zmęczenie i czerwone, piekące gałki oczne. Na szybko coś zjadła, ogarnęła mieszkanie i trochę przed czasem ruszyła do pracy.
Idący antresolą w głównym holu szpitala Piotr zatrzymał się przy barierce balkonu. Skręcił lekko głowę w bok i dostrzegł wchodzącą do szpitala kolejną osobę. Nie był to zwykły pacjent czy ktoś odwiedzający. Była to Hana. Jego Hana. Miała przygaszoną minę, widać było, że nie jest promienna i pozytywnie nastawiona do życia jak na co dzień. Zatopiona w swoich myślach stawiała swoje małe i szybkie kroki przez główny korytarz. Nie uszło uwadze chirurga spojrzenie na żonę. Zauważył, że jej niebieskie, duże i zazwyczaj same śmiejące się oczy z tym niespotykanym płomykiem, które niegdyś tak pokochał zmieniły się w szarawe, smutne i podkrążone. Aż zabolało go serce od tego widoku. Ich spojrzenia się spotkały. I Hana dostrzegła męża spoglądającego ukradkiem na nią z góry. Speszona jego widokiem odwróciła głowę, wcześniej tylko na chwilę przystając i oddaliła się w stronę swojego oddziału. Piotr też był przygaszony i jakiś skołowany całą tą sytuacją, która zaszła w nocy. Było mu przykro, że tak wszystko się potoczyło. Martwił się o Hanę, ale też nie potrafił udawać, że wszystko jest w porządku. Sam do końca nie wiedział czy czuje do niej złość, gniew, niechęć czy żal. Nie był w stanie nazwać tego co jest między nim, a jego żoną. Gdy Goldberg zniknęła mu z pola widzenia chciał nawet za nią pobiec, ale w tym momencie zadzwonił jego telefon, że potrzebny jest na izbie przyjęć.
Dalsze dni były trudne dla obojgu. Nawzajem męczyli się i dusili swoje odczucia, emocje, żale i bóle w sobie. Każde z nich udawało, że jest okej, że daje radę. W tym byli tak bardzo podobni do siebie. Niechętnie dzielili się z innymi swoimi problemami. Opornie opowiadali o tym co czują.
Nastał już piątek wieczór. Hana wróciła po długiej operacji do domu. Ciężki poród, a potem i komplikacje z pacjentką spowodowały, że kobieta była wycieńczona i ledwo stała na nogach. Ostatnio dużo pracowała, nie dojadała i nie dosypiała. Przede wszystkim mało spała. Nie mogła, a może i nie potrafiła spokojnie zmrużyć oczu. Cały czas myślała o tym co wydarzyło się w ostatnim czasie.
Piotr siedział przy stole, przeglądając coś w laptopie.
- Cześć.
- Hej.
Popatrzyli na siebie nieśmiało. Cała ta sytuacja między nimi była bardzo niezręczna. Nie wiedzieli jak się zachować w takich sytuacjach na przykład jak ta. Hana ściągnęła płaszcz i buty i poszła do kuchni, by zrobić sobie herbaty.
- Może jesteś głodna? – zapytał gdy zobaczył jak kiepsko wygląda jego żona. Widać było, że ledwo trzyma się na nogach. – Zrobiłem kurczaka z ryżem. Odgrzeje ci.
- Nie dzięki. Nie jestem głodna. – popatrzyła na niego wymuszając uśmiech. Gdy woda się zagotowała, zalała sobie torebkę jej ulubionej malinowej herbaty.
- Jadę jutro do Krakowa. Do Tosi.
Ano tak. W weekend mieliśmy jechać. Razem. Nawet przecież zamieniłam się z Darkiem dyżurami, by móc mieć wolny cały weekend. Ale teraz chyba Piotr nie chce żebym jechała. Myślała.
- Mhm. Ok. Tosia się na pewno ucieszy. Ucałuj ją ode mnie.
Oboje wymienili się uśmiechami. Kobieta zagarnęła kubek i poszła do sypialni.
- Idę się położyć. Padam z nóg.
- Jasne. Dobranoc.
Po kilkudziesięciu minutach dołączył do niej i Piotr. Sypiali razem, jednak zachowując bezpieczną odległość. Ani Piotr nie obejmował jej tak jak miał to w zwyczaju, ani Hana nie wtulała się w niego, by czuć jego zapach czy ciepło. Położył się na plecach skraju swojej połówki. Zerknął na lekarkę. Miała zamknięte oczy. Ale tak naprawdę nie spała. Długo nie mogła zasnąć. Chyba nadal nie potrafiła poradzić sobie z obecnym stanem ich małżeństwa.
tak jak już pisałam, wyjazd mi się przedłużył, dlatego tyle musieliście czekac. Ale gdy tylko wróciłam zabrałam się za pisanie i tak oto kolejna częsc przed Wami. Mam nadzieję, że choc trochę się spodoba (;
KOMENTUJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE
tylko wtedy wiem, że ktoś chce to czytac :))
- Lena? A co ty tu robisz?
- Hm… Co za miłe powitanie. Wpadłam odwiedzić przyjaciółkę. – uścisnęła Hanę i weszła do przedpokoju rozglądając się po mieszkaniu.
Ginekolog nie kryła zdziwienia, że Starska postanowiła wpaść do niej tak z samego rana. Nie spodziewała się nikogo, a nawet nie bardzo chciało jej się otwierać drzwi. Nie miała nastroju na jakiekolwiek spotkania czy wizyty. Jednak uporczywe dobijanie się do drzwi spowodowały, że kobieta podniosła się z łóżka przecierając mokre od płaczu oczy, narzuciła szlafrok i pobiegła otworzyć drzwi.
- Hana? – internistka spojrzała na przyjaciółkę. Gdy zauważyła czerwone i podpuchnięte oczy, a także smutną twarz od razu sama się zmartwiła. Podeszła do niej i objęła jej twarz w swoje dłonie. – Co się stało?
- Niee. Nic. Trochę się dziś kiepsko czuję.- Goldberg próbowała uciec wzrokiem, w końcu odeszła do kuchni. – Czego się napijesz? Kawa, herbata? – spróbowała bardziej entuzjastycznie zapytać.
- Kawa. Mocna.
Po chwili, kobiety usiadły na kanapie. Lena czekała, aż blondynka w końcu coś powie. Gdy uznała, że prędko się niczego nie dowie, sama podjęła temat.
- Spotkałam Piotra przed szpitalem. Też był jakiś przygnębiony. – spojrzała na Hanę, lecz ta nadal wpatrywała się smutnymi, szarymi już oczyma w swój ciemny, aromatyczny napój, powoli upijając łyk. – Prosił, żebym do ciebie przyjechała. Pokłóciliście się ? – w sumie stwierdziła, aniżeli zapytała.
- No tak… Dobroduszny Piotr zawsze o wszystkim pomyśli. – prychnęła.
- Hana. Co się dzieje? – nieco podniesionym tonem zapytała.
Kobieta spojrzała na internistkę. Wypuściła powietrze. Pokiwała głową, lekko unosząc ramiona, tak jakby chciała pokazać, że nie wie co powiedzieć.
- To koniec. – cicho oznajmiła, a zaraz potem dopowiedziała:- między nami.
- Co? Ale jak to? Przecież mówiłaś, że wróciliście do siebie, że jest ok.
- Bo tak też myślałam. Ale najwyraźniej to były tylko moje złudne myśli. Piotr już mnie nie kocha. – wydusiła. Ostatnie zdanie z trudem przeszło jej przez gardło. Lena zdawała sobie sprawę ile kosztuje to jej przyjaciółkę. Położyła dłoń na jej ramieniu chcąc dodać jej odrobinę otuchy.
- Powiedział ci to?
- Wprost nie. Ale powiedział, że już nie czuje do mnie tego co wcześniej. Cholera – Hana przeczesała swoje blond włosy, nogi opuściła na podłogę. Zamknęła powieki ukrywając w ten sposób łzy cierpienia i tęsknoty za nim. – to znaczy, że już mu się nie podobam? Nie pociągam go?! Czy jestem, aż tak beznadziejna, że nie chce ze mną być, nie chce mnie kochać??! – rozhisteryzowanym już głosem rzucała pytania w stronę koleżanki.
- Hana. No co ty mówisz. – zagarnęła kobietę w przyjacielski uścisk głaszcząc po włosach. – Uspokój się. Nie martw się. – powtarzała spokojnym głosem.
Lekarka cicho już łkając próbowała znaleźć oddech. Gdy udało się jej trochę uspokoić odeszła od Starskiej zagarniając w ręce paczkę chusteczek. Po wytarciu nosa, kontynuowała:
- Czy mój cholerny, głupi błąd. Pieprzony wyjazd, moje problemy z zajściem w ciąże mogą tak o – pstryknęła palcami – przekreślić całe nasze uczucie?! Naszą miłość? Po cholerę tak walczył, zapewniał, że jestem najważniejsza i zawsze będzie mnie kochał skoro gdy go najbardziej potrzebuje to ucieka.
Lenie było przykro, nie wiedziała jak pocieszyć lekarkę. Usiadła z powrotem na kanapie, a po chwili dołączyła do niej Goldberg. Gdy ta już trochę ochłonęła stwierdziła:
- W sumie może to i lepiej. Rozstaniemy się. Może nie było nam dane być razem. Niech ułoży sobie z kimś innym życie. Zasługuje na kogoś lepszego ode mnie. Chyba nie nadaje się do bycia w związku. – blondynka zatrzymała się patrząc przed siebie, lekko się uśmiechnęła zastanawiając się nad swoim życiem – No tak, jeden mąż upozorował własną śmierć i uciekł na długo. Drugi nie potrafi już się ze mną kochać. Wszyscy ode mnie uciekają. Chyba powinnam być sama.
- No przestań. – lekko roześmiała się Lena i przytuliła przyjaciółkę.
- Nie mogę być na niego zła. To przecież głównie moja wina. Chcę by był szczęśliwy. Nawet z inną kobietą. – Lekarka chyba sama nie do końca wierzyła w to co mówi, ale jej ton głosu był opanowany i pewny. Popatrzyła na brunetkę. A ta nie mogła się nadziwić jak Goldberg może tak spokojnie mówić o tym. W tym momencie uświadomiła sobie, że przyjaciółka bardzo mocno i szczerze kocha chirurga. Czuła, że jeszcze im się wszystko uda poskładać, dokładnie tak jak było niegdyś i w jej małżeństwie z Witkiem.
- Hana, wiesz myślę, że Piotr nadal cię kocha. I na pewno nie chciałby być z inną kobietą niż ty. Widziałam co działo się z nim, gdy ciebie nie było. On po prostu może czuję się zraniony. Wiesz jacy są faceci. Łatwo ich skrzywdzić. Ale w porównaniu do nas, szybciej jest im wybaczyć, zapominają. – uśmiechnęła się – Może to słabe i naiwne co powiem, ale daj mu trochę czasu. Zobaczysz, że jeszcze nie raz będziecie się kochać na zabój.
Na samą myśli i na twarzy Hany umalował się uśmiech. Kobieta bardzo chciała wierzyć Lenie. Może rzeczywiście potrzebują czasu i wzajemnego poświęcenia, aby odbudować ich związek, niegdyś przepełniony prawdziwą, zachłanną, bezinteresowną oraz żarliwą miłością.
Chwilę później internistka opuściła mieszkanie lekarzy zostawiając przyjaciółkę w troszkę lepszym stanie. Na pewno rozbudziła w niej nadzieję na poskładanie i pozbieranie do kupy jej problemów. Goldberg postanowiła się trochę ogarnąć, bowiem za kilka godzin rozpoczynała dyżur. Zmęczona wszystkimi wydarzeniami zdrzemnęła się chwilę na kanapie, po czym krótkim prysznicem przegoniła zmęczenie i czerwone, piekące gałki oczne. Na szybko coś zjadła, ogarnęła mieszkanie i trochę przed czasem ruszyła do pracy.
Idący antresolą w głównym holu szpitala Piotr zatrzymał się przy barierce balkonu. Skręcił lekko głowę w bok i dostrzegł wchodzącą do szpitala kolejną osobę. Nie był to zwykły pacjent czy ktoś odwiedzający. Była to Hana. Jego Hana. Miała przygaszoną minę, widać było, że nie jest promienna i pozytywnie nastawiona do życia jak na co dzień. Zatopiona w swoich myślach stawiała swoje małe i szybkie kroki przez główny korytarz. Nie uszło uwadze chirurga spojrzenie na żonę. Zauważył, że jej niebieskie, duże i zazwyczaj same śmiejące się oczy z tym niespotykanym płomykiem, które niegdyś tak pokochał zmieniły się w szarawe, smutne i podkrążone. Aż zabolało go serce od tego widoku. Ich spojrzenia się spotkały. I Hana dostrzegła męża spoglądającego ukradkiem na nią z góry. Speszona jego widokiem odwróciła głowę, wcześniej tylko na chwilę przystając i oddaliła się w stronę swojego oddziału. Piotr też był przygaszony i jakiś skołowany całą tą sytuacją, która zaszła w nocy. Było mu przykro, że tak wszystko się potoczyło. Martwił się o Hanę, ale też nie potrafił udawać, że wszystko jest w porządku. Sam do końca nie wiedział czy czuje do niej złość, gniew, niechęć czy żal. Nie był w stanie nazwać tego co jest między nim, a jego żoną. Gdy Goldberg zniknęła mu z pola widzenia chciał nawet za nią pobiec, ale w tym momencie zadzwonił jego telefon, że potrzebny jest na izbie przyjęć.
Dalsze dni były trudne dla obojgu. Nawzajem męczyli się i dusili swoje odczucia, emocje, żale i bóle w sobie. Każde z nich udawało, że jest okej, że daje radę. W tym byli tak bardzo podobni do siebie. Niechętnie dzielili się z innymi swoimi problemami. Opornie opowiadali o tym co czują.
Nastał już piątek wieczór. Hana wróciła po długiej operacji do domu. Ciężki poród, a potem i komplikacje z pacjentką spowodowały, że kobieta była wycieńczona i ledwo stała na nogach. Ostatnio dużo pracowała, nie dojadała i nie dosypiała. Przede wszystkim mało spała. Nie mogła, a może i nie potrafiła spokojnie zmrużyć oczu. Cały czas myślała o tym co wydarzyło się w ostatnim czasie.
Piotr siedział przy stole, przeglądając coś w laptopie.
- Cześć.
- Hej.
Popatrzyli na siebie nieśmiało. Cała ta sytuacja między nimi była bardzo niezręczna. Nie wiedzieli jak się zachować w takich sytuacjach na przykład jak ta. Hana ściągnęła płaszcz i buty i poszła do kuchni, by zrobić sobie herbaty.
- Może jesteś głodna? – zapytał gdy zobaczył jak kiepsko wygląda jego żona. Widać było, że ledwo trzyma się na nogach. – Zrobiłem kurczaka z ryżem. Odgrzeje ci.
- Nie dzięki. Nie jestem głodna. – popatrzyła na niego wymuszając uśmiech. Gdy woda się zagotowała, zalała sobie torebkę jej ulubionej malinowej herbaty.
- Jadę jutro do Krakowa. Do Tosi.
Ano tak. W weekend mieliśmy jechać. Razem. Nawet przecież zamieniłam się z Darkiem dyżurami, by móc mieć wolny cały weekend. Ale teraz chyba Piotr nie chce żebym jechała. Myślała.
- Mhm. Ok. Tosia się na pewno ucieszy. Ucałuj ją ode mnie.
Oboje wymienili się uśmiechami. Kobieta zagarnęła kubek i poszła do sypialni.
- Idę się położyć. Padam z nóg.
- Jasne. Dobranoc.
Po kilkudziesięciu minutach dołączył do niej i Piotr. Sypiali razem, jednak zachowując bezpieczną odległość. Ani Piotr nie obejmował jej tak jak miał to w zwyczaju, ani Hana nie wtulała się w niego, by czuć jego zapach czy ciepło. Położył się na plecach skraju swojej połówki. Zerknął na lekarkę. Miała zamknięte oczy. Ale tak naprawdę nie spała. Długo nie mogła zasnąć. Chyba nadal nie potrafiła poradzić sobie z obecnym stanem ich małżeństwa.
tak jak już pisałam, wyjazd mi się przedłużył, dlatego tyle musieliście czekac. Ale gdy tylko wróciłam zabrałam się za pisanie i tak oto kolejna częsc przed Wami. Mam nadzieję, że choc trochę się spodoba (;
KOMENTUJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE
tylko wtedy wiem, że ktoś chce to czytac :))
Super, że dodałas nexta! Jest świetny! Czekam z niecierpliwością na kolejną część!
OdpowiedzUsuńJak zawsze genialnie! :D Teraz dodaj szybciutko kolejną część :)
OdpowiedzUsuńcudo !
OdpowiedzUsuńSzybko kolejną część ! ;3
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next
OdpowiedzUsuńDodaj dziś kolejną część opowiadania bo jestem niecierpliwie ciekawa co będzie się dalej działo! :D
OdpowiedzUsuńTo czekamy na nexta ! ;)
OdpowiedzUsuńJa też czekam na next bo chcę sie dowiedzieć co będzie dalej z nimi. A opowiadanie jak zwykle boskie. next
OdpowiedzUsuńdodawaj :D
OdpowiedzUsuńjest świetne
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie : 3
OdpowiedzUsuńTo czekamy na nexta ! ;) i dużo cukru
OdpowiedzUsuńCzy możemy liczyc dzisiaj na next
OdpowiedzUsuńkiedy next
OdpowiedzUsuńdzisiaj ! :D
OdpowiedzUsuńświetneeeee
OdpowiedzUsuńnext
OdpowiedzUsuńSuper opisujesz ich emocje. Czekam z niecierpliwoscia na nastepna czesc ;))
OdpowiedzUsuńNext ma być szybciutkoooo ! ;3
OdpowiedzUsuńOpowiadanie rewelacyjne z niebywałym napięciem. Proszę o dodanie nexta...
OdpowiedzUsuńDodasz next bo jestem w napieciu ci bedzie dalej miedzy nimi
OdpowiedzUsuńszyyyyyynbko next
OdpowiedzUsuńGdzie jest ten next dodaj cos szybko
OdpowiedzUsuń