„To uczucie”
Część 1
Nic tak w życiu nie boli jak utrata najbliższej osoby. Pustka jaka wypełnia nasze życie po jej odejściu jest niedopisania. I nie wynaleziono na to jeszcze żadnego antidotum, by zagłuszyć cierpienie, wymazać z pamięci wspomnienia, przestać czuć jej zapach, dotyk, obecność. Jedyne co pozostaje nam to jakoś sobie z tym poradzić. Jakoś.. Każdy odnajduje własny sposób i jak mantrę powtarza, że z czasem zapomni. Więc czy może być coś gorszego? Zastanawiamy się. W sumie może: poczucie, że nie walczyło się do końca. Ból niewykorzystanej szansy. Jeśli się kocha to o każdą osobę można walczyć, trzeba tylko chcieć…
Z tymi problemami zmagaliśmy się również my, już od ponad roku. Wydawałoby się, że jesteśmy zgodnym, kochającym się małżeństwem, które przeszło już tyle, że nie może nas nic złamać. Ale jednak nie wszystko jest tak oczywiste. Problemy m.in. Jamesem, Magdą i Tosią, z moim poronieniem, z zajściem w ciąże, nawarstwiały się z dnia na dzień do tego stopnia, że ciężko było już nam się dogadać. Nie powiem, Piotr się starał, ale mi wciąż czegoś brakowało. Szukając złotego środku na szczęście w naszym związku postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę.
Mój nagły wyjazd do Izraela był dla Piotra nie tylko zaskoczeniem, ale poczuciem, że coś się kończy. Może byłoby inaczej, gdybym go uprzedziła, wyjaśniła dlaczego potrzebuję wyjechać, a nie zostawiła z własnymi myślami i kartką z jedynym słowem: ‘wrócę’.
Ale od początku. Zaraz po przylocie do Tel Awiwu zastałam na swoim telefonie nieodebrane połączenia oraz wiadomości- od mojego męża oczywiście. Jednak dopiero następnego dnia odważyłam się oddzwonić i mu wszystko wytłumaczyć. Udało mi się go przekonać, że potrzebuję trochę samotności i czasu, by poukładać swoje problemy, nabrać dystansu i wrócić, bo przecież wciąż go kochałam. Piotr był zawiedziony i zupełnie mu się nie dziwię, jednak zaakceptował to. Wszak zawsze dawał mi w wielu sprawach swobodę. Ufał mi. Szkoda tylko, że ja nie potrafiłam taka być. Ustaliliśmy, że przez jakiś czas nie będziemy utrzymywać kontaktów, aż do czasu, kiedy będę gotowa wrócić.
Teraz tu, po tych kilkunastu miesiącach mogę stwierdzić, że nie był to najlepszy pomysł. Jednak wtedy widziałam wiele plusów takiego rozwiązania. Siedzę właśnie w samolocie lecącym do Warszawy. Czas leci mi na rozmyślaniu i wspominaniu. Nad tym co było i co mogło być. Takie gdybanie jest chyba najgorsze. Nie ma co się zastanawiać co by było gdyby. Jest jak jest. Musi być. Piotr układa sobie życie na nowo, ja mam swoje. Może jeszcze kiedyś uda nam się utrzymywać ciepłe kontakty, ale do tego raczej bardzo długa droga.
Sierpniowy, ciepły wieczór powitał mnie po wyjściu z samolotu. Zanim dojechałam do hotelu było już naprawdę późno. Zdążyłam tylko wysłać smsa do Przemka: „Szczęśliwie doleciałam. Do zobaczenia jutro. Nie mogę się doczekać!”. No tak. Jeszcze nie wyjaśniłam po co tak naprawdę przyjechałam. Jutro mój brat bierze ślub z Olą. W końcu rodzicami małej Frani są już od dawna, ale nie sformalizowali swojego związku. Teraz nadszedł na to czas no i Przemek nie wyobrażał sobie, żeby mogło mnie zabraknąć. Oczywiście chcieli, abym została świadkową, ale w obecnej sytuacji stwierdziłam, że to nie jest najlepszy pomysł. Sama rozwaliłam swoje małżeństwo, więc nie jestem najlepszym przykładem.
Przebudziłam się koło 6. Spałam tylko kilka godzin, a jakoś nie mogłam już zasnąć. Podeszłam do dużego, oszklonego okna. Warszawa budziła się do życia. Słońce leniwie przedzierało się przez otaczające mnie wieżowce. Ludzie już od tak wczesnej pory gonili gdzieś, do pracy czy to do szkoły, albo jeszcze gdzieś indziej. Każdy gdzieś, po coś. Ja również postanowiłam wziąć orzeźwiający prysznic i wybrać się na spacer, by odwiedzić stare kąty. Idąc starówką uśmiechałam się sama do siebie. Widziałam gdzieś siebie i Piotra kiedy to razem spacerowaliśmy wieczorami tymi trasami. Byliśmy beztroscy, zakochani, spontaniczni. Ale później gdzieś to umknęło. Przysiadłam na ławce obok Zamku Królewskiego i dostrzegłam całującą się parę. Jak to fajnie kochać i mieć tego kogoś na co dzień, żeby przytulic się do niego, porozmawiać, zjeść wspólny posiłek czy nawet porządnie pokłócić. Pomyślałam sobie znowu o Piotrze. Ciekawe czy dziś przybędzie na ślub Przemka i Oli. Jeśli tak, to czy będziemy w stanie spokojnie, bez zbędnych emocji, porozmawiać. A może wydobędzie się z tego niezła kłótnia. Niee, Piotr do tego typu ludzi nie należy. Zawsze był spokojny i taktowny. Ale najbardziej mi się wydaje, że nawet się nie pojawi. Przecież ma już swoje życie.
Zrobiło się późno, dlatego wróciłam do hotelu. Wyszykowałam się na uroczystość. Przygotowałam sobie delikatną, kremową sukienkę do kolana, do tego moja ulubiona złota biżuteria, obłędne szpilki i żakiet. Przyjrzałam się sobie i nie powiem, wyglądałam całkiem dobrze. Z uśmiechem na twarzy wyruszyłam w stronę kościoła. Miałam trochę tremę, obawiałam się spotkania z moimi znajomymi, w końcu tak długo ich nie widziałam.
- Hana! – usłyszałam z oddali głos mojego braciszka.
- Przemek. Jak dobrze cię widzieć. Chodź tu przystojniaku.- mocno uścisnęliśmy się jak stęsknione rodzeństwo. Mieliśmy kontakt telefoniczny, mejlowy, ale tęsknoty za samą obecnością nic nie przebije.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak przyleciałaś.
- Jakiś zdenerwowany jesteś?
- Nie no co ty. – roześmiał się. – Chyba dobrze ci tam w tym Izraelu. Pięknie wyglądasz. – stwierdził.
- Dziękuję ci. – zarumieniłam się.- A gdzie masz swoją Olę?
- No właśnie już zaraz będzie. Słuchaj ja muszę lecieć jeszcze do księdza sprawdzić czy wszystko gotowe. Tam koło bramy stoi ojciec, jakbyś się chciała z nim pogadać.
- Jasne, dzięki.
- Okej to do zobaczenia.
-A! Przemek. – chłopak odwrócił się jeszcze i podszedł do mnie. Chyba zauważył moje zdenerwowanie, bo popatrzył na mnie przekrzywiając głowę i szukając kontaktu wzrokowego. – Słuchaj, a nie wiesz czy Piotr zamierza tu być?- w końcu z siebie wydusiłam.
- Nie wiem… Nie sądzę, sam nie był jakoś specjalnie uradowany, ale wiesz jaki on jest. No, ale Tośka bardzo chciała przyjść to może go przekona. – uśmiechnął się. – Muszę iść.
Chwilę potem spotkałam już swoją rodzinę, kilku dawnych przyjaciół, m.in. Lenę i Witka, Wiki, Rafała. Wszyscy byli zaskoczeni na mój widok, ale nie zadawali zbędnych pytań. Może wszystko już wiedzieli, albo sami sobie dopowiedzieli. Jedynie Lena znała prawdę, z nią miałam również stały kontakt. W końcu przyjechała panna młoda i powoli zaczęła się cała ceremonia. Podczas przysięgi wszyscy byli bardzo podekscytowani i wzruszeni. Samej mnie łzy stanęły w oczach. Nagle coś mnie tknęło i obróciłam głowę lekko w bok. Nie wierzyłam, ale kilka ławek z tyłu stał Piotr. Nasze spojrzenia spotkały się. Patrzył takim wzrokiem jakby zobaczył trupa. Ale co się dziwić, może dla niego już nie istnieję. Aby nie być natrętną odkręciłam głowę i przymknęłam oczy z wrażenia.
- Wszystko w porządku? – zapytała Lena widząc moją minę.
- Tak, tak. Okej. – wydusiłam uśmiech. Ale tak naprawdę nie było okej. Totalnie wyłączyłam się z całej tej uroczystości i zastanawiałam się co powiedzieć Gawryle..
Co ukrywa Hana? ;>
Czekam na Wasze opinie w komentarzach!
Pewnie jest w ciąży albo ma romans
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne, pisz dalej.
Zacznę od mojego gdybania. W pierwszym momencie po przeczytaniu doszłam do wniosku, że nie mam pojęcia co ukrywa Hana. Jednak po chwili przyczepiłam się do dwóch słów "kilkanaście miesięcy". Jeżeli Hana zostawiła dziecko u rodziców w Izraelu to dziwnie by to było, że nie wróciła do Piotra będąc w ciąży. A z drugiej strony, mógłby zawsze pomyśleć, że go zdradziła i to nie jego dziecko. To, że kogoś ma, wątpię. Zostawiam swoje rozmyślania, ponieważ są chyba coraz mniej prawdopodobne.
OdpowiedzUsuńCałość dopracowana, ładnie, lekko napisana. Lubię twój styl. Na pewno się rozwijasz i to widać.
PS. Czy na pewno złotego środku? czy nie powinno być złotego środka??
pozdrawiam
oj super sie zapowiada czekam na next :)
OdpowiedzUsuńProszę next :D
OdpowiedzUsuńProszę next
OdpowiedzUsuńGenialnie się zapowiada,czekam na next! :D
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next
OdpowiedzUsuńSuuuper.!
OdpowiedzUsuńCUDOWNE !!
OdpowiedzUsuńBędziesz dodawała nexty regularnie?
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńodjazd!
OdpowiedzUsuńczekam na więcej!