Część 13
Odniosłam wrażenie, że kubek na stoliku poruszył się. Wstałam energicznie z
łóżka, aż zakręciło mi się w głowie. Do moich uszu docierały jakieś szumy,
krzyki. Podeszłam do okna i uchyliłam delikatnie żaluzje. I wtedy nagle
rozszedł się głośny wybuch. Odrzuciło mnie od okna. Powoli się pozbierałam i
wybiegłam na zewnątrz. Na niebie przeleciały trzy wojskowe samoloty. Niby mogło
być to normalne, jednak ten wybuch, zamieszanie, nie dawały mi spokoju.
Pobiegłam do sąsiednich budynków. Chciałam odnaleźć swoją córeczkę i męża, aby sprawdzić
czy wszystko z nimi w porządku. Po drodze, ktoś powiadomił mnie, że nastąpiły
zamieszki w miejscowości obok. Wiedziałam, że zaraz zaczną zjeżdżać się
poszkodowani. Miałam tylko nadzieję, że tym razem nie będzie tak wiele rannych.
- Hana! – usłyszałam zza pleców dziwny, znany mi głos. Odwróciłam się, ale
nikogo nie było. Pobiegłam kawałek dalej, miałam już otwierać drzwi, kiedy ktoś
mocno złapał mnie za ramię.
- Hana. Był wybuch 5 km stąd. Jadę z ekipą, ale wrócę i ci pomogę jak zawsze.
Pewnie będziesz miała tu zaraz sajgon. – nie byłam wstanie wykrztusić, ani
jednego słowa. – Wszystko w porządku? – mężczyzna dotknął mojego policzka, jego
dotyk natychmiast mnie sparaliżował.
- James? – ledwo wydusiłam przez zęby.
- No, a kto inny? Hana, wszystko w porządku?
- Tak, tak. Przepraszam. Wszystko ok. Jedź. Uważaj na siebie. – pocałowaliśmy
się jeszcze na pożegnanie, jak to mieliśmy w zwyczaju.
Gdy odszedł, a ja zostałam sama poczułam się dość nieswojo. Tak jakbym miała
rozdwojenie jaźni. Nie potrafiłam znaleźć logicznego wytłumaczenia. Chwilę
potem byłam już na izbie i wykonywałam swoje obowiązki. Mimo, że byłam
ginekologiem to tam byłam po prostu lekarzem-od wszystkiego. Rzadko kiedy
zdarzała się kobieta w ciąży, aczkolwiek jeśli już, to było to nie lada
wyzwanie. W tak trudnych warunkach diagnostyka i leczenie ciężkich przypadków
była niekiedy po prostu niemożliwa. A mimo to musieliśmy dawać radę. Tu jest
wojna. Tu trzeba być silnym i ze wszystkim sobie radzic. Usłyszałam kolejne
strzały, które stawały się coraz głośniejsze. Oznaczało, że są one i coraz
bliższe. Szyłam właśnie rękę jednemu cywilowi, kiedy do pomieszczenia wbiegł
James.
- Hana! Musimy uciekać. Natychmiast! – krzyczał przerażony. Próbowałam go uspokoić
jednak on wciąż powtarzał: - Muszę cię chronić. Jesteś w niebezpieczeństwie.
Zaczął mną szarpać, nie chciałam nigdzie z nim iść, nagle zaczęło kręcić mi się
w głowie. Zaczęłam krzyczeć, głośno. Ale nikt mnie nie słyszał.
- Cii. Spokojnie, Hana. Obudź się. To tylko zły sen. – otworzyłam przerażone
oczy. Nade mną pochylał się mężczyzna. Przez chwilę nie mogłam się ocknąć kto
to jest i co się dzieje. Trzymał mnie za nadgarstki. Wyrwałam mu się, gdyż nie
wiedziałam jakie miał zamiary. Odsunęłam się, tak że usiadłam opierając się o
ścianę.
- Heej. Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczna. – zapaliłam lampkę nocną.
Znałam ten głos, był spokojny i ciepły. Taki jak zawsze. Gdy zrobiło się jaśniej
zobaczyłam, że to Piotr. Kamień spadł mi z serca. Rozglądnęłam się po pokoju.
Tak, to była moja sypialnia. Brunet wyciągnął ręce, a ja korzystając z okazji
po prostu mocno go przytuliłam.
- Przepraszam. – ocknęłam się po chwili. Czułam, że jestem cała spocona, a to
co przed chwilą się działo to tylko głupi sen.- Maja śpi?
- Tak. Wszystko gra. Zaczęłaś się wiercic, krzyczałaś coś po hebrajsku no i coś
o Jamesie...-
Zrobiło mi się głupio. Rzeczywiście śnił mi się mój były mąż. Ktoś bardzo ważny
dla mnie, ale w poprzednim życiu. Bo odkąd jestem z Piotrem to czuję jakby to
on był moim pierwszym i jedynym mężem. Gawryło poszedł do kuchni po szklankę
wody dla mnie, a ja w tym czasie zmieniłam pidżamę na suchą. Ponownie
położyliśmy się spać. Tym razem mężczyzna zagarnął mnie w swój silny uścisk,
raz po raz całując mnie w głowę i głaszcząc po ramionach i plecach.
- Myślałem, że już dawno minęły ci te złe sny.
- Też tak myślałam. Jednak czasem wciąż wracają.
- Chciałbym ci jakoś pomóc. Może powinnaś zacząć...
- Nie, Piotr. Rozmawialiśmy już o tym kiedyś. Nie zmienię zdania.
- Tak, byłoby łatwiej.
- Nie dla mnie.
- No, dobra. Pogadamy jeszcze o tym na spokojnie. Śpij już. – ostatni raz
pocałował mnie w czubek głowy. Być może i nie ostatni, ale ostatni, który ja
czułam. Zaraz po tym, czując uderzające od niego ciepło odpłynęłam do krainy
snów, mając nadzieję, że tym razem przyśni mi się coś miłego.
Kilka godzin później przebudziłam się. Wzasadzie nie musiałam patrzeć na
zegarek, bo od dłuższego czasu budzę się o jednakowej porze. To chyba taki
zegar matczyny, bo wiem, że za kilkanaście minut obudzić powinna się Majeczka.
Zdziwiłam się tylko, że Piotra nie było już w łóżku. Miałam nadzieję, że mój
głupi sen się teraz nie sprawdza. Zarzuciłam szlafrok i wyszłam z sypialni. W
kuchni nastawiłam ekspres do kawy, wszak odkąd przestałam karmić mogę pic już
kawę i nie zamierzam odmawiać sobie tej przyjemności. Nigdzie nie spotkałam
mężczyzny, więc mógł być tylko w jednym pomieszczeniu, no i nie myliłam się.
Siedział przy łóżeczku naszego dziecka. Podeszłam do niego, ale tak cicho, że
nawet się nie zorientował, a w dodatku siedział do mnie tyłem. Zarzuciłam ręce
na jego szyję i pocałowałam w policzek.
- Cześć skarbie.
- O, dzień dobry. Już wstałaś?
- Tak, zaraz muszę przygotować butle dla Mai.
- Stałe nawyki? – przytaknęłam – Muszę się jeszcze sporo nauczyć. – odparł zrezygnowany.
Usiadłam na jego kolana i spojrzałam w jego piękne oczy, ale niestety jakieś
smutne.
- Eej. Spokojnie, wszystko opanujesz. To nie jest trudne. Razem damy radę. –
przytuliłam się do niego. Posiedzieliśmy chwilę i ta chwila mogła by trwać
jeszcze dłużej, ale czas uciekał.
- Pójdę przygotować jedzenie.
- To pomogę ci.
- Okej. I napijemy się kawy.
- O, super.
Po leniwym poranku, wybraliśmy się wszyscy na spacer. Pierwszy, rodzinny
spacer. Pogoda była idealna. Piękne słońce ogrzewała nasze ciała. Dla Piotra
niestety była to istna tortura. On przecież nie lubi upałów, tym bardziej,
teraz nie jest do tego przyzwyczajony. W Polsce mamy początek jesieni, a tu
potrafią być jeszcze temperatury ponad 30 stopni. Dlatego udaliśmy się nad
morze, gdzie było trochę chłodniej. Siedzieliśmy w trójkę na kocu jedząc owoce
i bawiąc się na plaży z naszą córą. Było cudownie.
Cudo!! <3
OdpowiedzUsuńMega to jest!!!
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadania jakie kiedy kolwiek czytałam a czytałam wszystkie możliwa są po prostu wspaniałe prawie na każdym ryczałam jak dziecko
OdpowiedzUsuń