hana i piotr

niedziela, 6 września 2015

Część 11


Przed Wami jedenasta część. W końcu. Wybaczcie mi to zaniechanie, ale z początku długi wyjazd, a później ciężko było mi się do tego zabrać. Ogólnie jakoś opornie mi to idzie i prawdę mówiąc chciałam zakończyć to, ale stwierdziłam, że byłoby to nie w porządku w stosunku do Was, dlatego też dociągnę jeszcze kilka części, by zakończyc z sensem ;-)

Jak zawsze, przepraszam za błędy. 



Część 11

- Nie mogę uwierzyć, że znów cię widzę! Wciąż jesteś taka piękna, w ogóle się nie zestarzałaś!
- No nie przesadzaj! Już mam pierwsze zmarszczki, a po ciąży i nowe fałdki. – zaśmiałam się.
- Macierzyństwo ci służy.
- Oj tak. – popatrzyłam w jego błękitne oczy. Miał całkowitą rację. – Nawet nie wiesz jak bardzo. – upiłam łyk kawy. – A ty? Ułożyłeś sobie już życie?
- Wiesz.. jakoś nie spotkałem do tej pory choć w połowie tak wspaniałej kobiety jak ty. -
Zaśmialiśmy się oboje. Niesamowite, że po tylu latach spotkałam swojego kolegę ze studiów. Zaraz po pierwszych stażach rozsiało nas po świecie. Utrzymywaliśmy kontakt dość często, ale ostatni raz widzieliśmy się parę lat temu, jeszcze z Jamesem.. 
- Ale widzę, że poczucia humoru nie straciłeś. – Doskonale pamiętam, że Denis był w naszej grupie najlepszym komikiem. I za to go lubiłam. Nawet próbowaliśmy coś ze sobą kręcić, ale to stare dzieje.. W tym momencie zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i długo zastanawiałam się czy odebrać połączenie od Piotra.
- Odbierz. Może to coś ważnego.
- Nie, to nic takiego. – wyciszyłam urządzenie.
- No to opowiadaj co się działo z tobą przez prawie 10 lat! No i co teraz porabiasz, oprócz wychowania tej wspaniałej córeczki.
- Wiesz co Den – tak na niego zawsze mówiłam – bardzo chętnie bym jeszcze z tobą posiedziała i pogadała, ale Maja niedługo się obudzi, a jak się obudzi to będzie chciała jeść. Sam rozumiesz.
- Jasne. To może gdzieś was podrzucę.
- Niee, nie ma takiej potrzeby. Mieszkamy niedaleko.
- Okej, w takim razie bardzo miło było cię znów zobaczyć. Liczę, że powtórzymy to spotkanie trochę wcześniej niż za kolejnych dziesięć lat?
 - Bardzo chętnie. Będziemy w kontakcie. – chciałam już odejść łapiąc za uchwyt wózka.
- Dasz mi swój numer? – popatrzyłam na niego dziwnie. – Inaczej ciężko będzie się skontaktować.
- A tak. Przepraszam, nie pomyślałam.
Zapisałam na szybko swój numer, uścisnęliśmy się i czym prędzej pognałam do domu. To nie była byle wymówka, moja córka jest dość systematyczna i ma swoje upodobania. Po południowej drzemce, najpierw ciepłe mleko i przytulasy, a dopiero potem kaszka czy jakaś zupka.  

Dwie godziny później, kiedy już moja córeczka była nakarmiona i właśnie siedziała na moich kolanach oglądając bajkę, wzięło mnie na wspomnienia. Czas studiów, który głównie zleciał na nauce, praktykach i ciężkich doświadczeniach, ale też od czasu do czasu na imprezach, wyjazdach, szalonych wypadach z moimi przyjaciółmi. Miałam ich sporo, nie powiem chyba byłam dość lubiana, a przede wszystkim otwarta na ludzi. Dopiero później jakoś zamknęłam się w sobie i nie przepadałam za zbytnim zaznajamianiem, najpewniej z powodu wszystkich ciężkich chwil, jakich doświadczyłam na wojnie, z Jamesem, w szpitalu. Nasza szkolna paczka liczyła kilkoro naprawdę fajnych ludzi. Może czas odnowić kontakty i spotkać się ze wszystkimi, tak jak dziś z Denisem. Byłoby to całkiem fajne. Jestem ciekawa jak poukładali sobie życie, co robią, czy są szczęśliwi. Teraz, kiedy jestem w Tel Awiwie i nie pracuje mam na to sporo czasu.
Z tych wszystkich przemyśleń wyrwała mnie moja córa, która zaczęła się wiercic. Dopiero po chwili zgadłam o co jej chodzi. Nie było z nami pana borsuka. A przecież to ulubiona przytulanka. Szukając jej znów rozdzwonił się mój telefon. Nawet bez patrzenia domyślałam się kto to. Szybko wręczyłam córce maskotkę i złapałam telefon. Piotr. Jakoś przez ostatnie dni nie miał czasu do mnie dzwonić, a dziś już 3 raz.. Trochę byłam wściekła na niego za to i za naszą ostatnią rozmowę, ale życie to sztuka kompromisów, zwłaszcza w małżeństwie, więc może to jest właśnie ten czas, by przestać się boczyć i jego wysłuchać.
- Słucham?
- No w końcu. Hana dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonów?! Wszystko w porządku? – zaczął z wyrzutem w głosie.
- Tak, w porządku. Byłam trochę zajęta.
- Okej, rozumiem. Martwiłem się.
- Rozumiem. – wciąż brzmiałam bez żadnego entuzjazmu w głosie.
- Chciałem porozmawiać…
- No domyśliłam się. Ludzie najczęściej po to właśnie dzwonią. – nie dawałam za wygraną. Chciałam pokazać jaka jestem twarda. Momentami, aż się przerażałam, że potrafię być taka ustępliwa.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, skąd.
- Wściekła? – No i rozgryzł mnie, bo chyba najbardziej to byłam na niego wściekła. Chyba mógł się odezwać wcześniej, a nie po ośmiu dniach!
- Też. – odpowiedziałam miękko, moją stanowczość diabli wzięli. – Głośno tylko westchnął.
- Powiesz mi jeszcze o co chodzi?
- Jeszcze pytasz?! – w końcu pękło coś we mnie, ale przełknęłam ślinę i próbowałam wrócić do spokojnego i pewnego tonu. – Obiecałeś, że rozstaniesz się z Marylą, że o wszystkim powiesz Tosi, że wszystko uporządkujesz i do nas przyjedziesz. Myślałam, że ci zależy, a ty nie dość, że tego nie zrobiłeś, oszukałeś mnie po prostu, to jeszcze się nie odzywałeś. Wiesz co.. tak w zasadzie nie jestem wściekła, jest mi po prostu przykro.
- w słuchawce słyszałam tylko jego głośny oddech. Aż zaczęłam czuć się sama winna, ale z drugiej strony musiałam postawić na szczerość.
- Przepraszam cię.
- Nie potrzebuje twoich przeprosin. – ehh, czemu ja czasem najpierw powiem, potem pomyślę? Goldberg! Na odwrót.
- Po prostu chciałem to wszystko sam ogarnąć, uporządkować. Maryla wyprowadziła się kilka dni temu. Tośka bardzo ciężko to wszystko przyjęła. Na szczęście za tydzień przylatuje już Magda i mam nadzieję, że jakoś się pogodzi z tym wszystkim.
- Mhm.
- Kupiłem bilet i jeśli pozwolisz to przyleciałbym 28 września?
- w końcu się uśmiechnęłam i chyba nieco rozluźniłam. – W takim razie będziemy czekać.
- Nie mogę się doczekać. – odparł przejęty.
- Do zobaczenia.
- Całuje was. Pa.

Podeszłam do Mai całując ją w blond włoski.
- Tatuś cię mocno całuje. – podniosłam ją do siebie tuląc tym samym. – I przyjedzie już niedługo. Do nas. Do ciebie. Nie mogę się doczekać. – dziewczynka uśmiechnęła się. Zupełnie jak Piotr. Czułam, że skradnie jego serce w pierwszej sekundzie. Zupełnie jak ja. 

6 komentarzy:

  1. Awww, piękne!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No to teraz ku dobremu, Piotr pozna córeczkę i wszystko powoli im się ułoży... Wiem, wiem, to by było za proste. :) Czekam na kolejną część! Tym razem nie każ czekać tak długo!
    http://opowiadanianadobreinazle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyczekiwany next!!! Boski !!! Czekam na nexta!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy next czekamy

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadania :)
    Zapraszam również do mnie :)
    http://hapi-opobyaga.blogspot.com/
    http://lesnagorabyaga.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń