hana i piotr

poniedziałek, 1 września 2014

Część XXXVII

przed Wami tzw. 'cukier' :D

Część XXXVII


Blask rozświetlonego księżyca osiadał na ich nagich ciałach. Leżeli tak już dłuższy czas wtuleni w swoje ramiona, lekko okryci kołdrą. Choć wiosenne noce były już coraz cieplejsze to jeszcze do  upałów było daleko. Mimo chłodniejszej aury za oknem w ich sypialni było gorąco. Ich serca rozgrzewały przestrzeń między nimi. Kilka namiętnych uniesień tejże nocy skutecznie podgrzały atmosferę. Całe zmęczenie z dnia poprzedniego, a także z ostatnich chwil mocno dawało im się we znaki, aczkolwiek żadne z nich nie chciało jeszcze spać. Blondynka oparła głowę o klatkę ukochanego czule głaszcząc  jego podbrzusze, on zaś gładził ją raz po raz po ramieniu i włosach. Oboje wpatrywali się w pełnię księżyca. W zasadzie to już jego światło bladło, a w zamian na jego miejsce powinno niedługo wschodzić słońce. Noc była coraz krótsza, ale dla nich wyjątkowa. W końcu znaleźli ten magiczny klucz do płomiennej i zapalczywej miłości. Wykorzystali to w stu procentach. Teraz mieli dużo do nadrobienia. No i rozmawiali. Wreszcie. Spokojnie. Czule. Wymieniali się swoimi odczuciami. Mówili sobie nawzajem o tym jak bardzo się kochają. To było im potrzebne, by w końcu uwierzyć, że ta miłość jest im pisana i nie mogą tego zniszczyć.

- A tak w ogóle to niepotrzebnie kupowałeś to masło. Przecież cała kostka jest w lodówce. – Hana podniosła się i oparła na łokciu śmiejąc się od ucha do ucha.
- Bardzo śmieszne.
- Nie masz go gdzieś w kurtce? Wiesz, żeby się nie roztopiło.
Mężczyzna popatrzył na nią z politowaniem, pokręcił głową i zmierzył wzrokiem. Ona zaś przylgnęła do niego ustami złączając się w kolejnym już słodkim pocałunku. Oparła się na łokciach nad jego głową i całowała go zachłanniej niż dotychczas. Trwali tak na pieszczotach jeszcze kilka chwil, aż w końcu usnęli oboje.

Rankiem promienie słońca obudziły Gawryłę. Leniwie przeciągnął się i przetarł oczy. Popatrzył na swoją małżonkę. Leżała na brzuchu, ledwo okryta pościelą, twarz miała skierowaną ku niemu. Blask słońca również oświetlał jej twarz, jednak jej to nie przeszkadzało. Lubiła ciepłe promienie. Nawet na jej ustach widniał niemały uśmiech. Rozczulił ten widok nawet tego silnego i męskiego chirurga. Położył się tak na boku i na dłuższą chwilę zatopił swoje spojrzenie w uroczej blondynce. Po jakimś czasie ginekolog otwarła oczy. Szerzej się uśmiechnęła kiedy zauważyła Piotra nieopodal niej.
- I co się tak patrzysz? – zapytała ze śmiechem w głosie.
- Podziwiam moją cudowną kobietę.
Hanie zrobiło się niezmiernie miło na te słowa. Przymknęła oczy i delektowała się dalej tym stanem rzeczy.
- Zupełnie jak po naszej pierwszej nocy. Pamiętasz?
Policzki Goldberg oblały się rumieńcem.
- No, ale wtedy szybko uciekłaś… W ogóle byłaś taka niedostępna. A ja cię już wtedy kochałem.
- Mhm, jasne.
- No pewnie. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
- Romantyk.
- Wbijałaś mi sztylet w serce.
- Już nie przesadzaj. Po prostu nie byłam pewna swoich uczuć.
- A teraz jesteś?
- Jak niczego innego.

Ucałował jej dłoń. Nie potrzebował więcej słów. Położył się na plecy, patrząc w sufit wrócił myślami do tamtych momentów. Kiedy się ocknął, kobieta nadal była w tej samej pozie, z przymkniętymi oczyma.
- No wstawaj. – zaczął lekko szturchać żonę.
- Ym. – jęknęła, nie ruszając się z miejsca.
Piotr gładził jej skórę na plecach, a gdy zatrzymał się na pośladkach to przybliżył się do ukochanej.
- To chociaż daj buziaka. – nachylił się jednak Hana był nieustępliwa
- Nie. – odwróciła się plecami. – już w nocy wystarczająco dostałeś.
- Ah tak? A ja ci chciałem zrobić śniadanie do łóżka, no ale chyba nie zasługujesz. – wtulił się w jej plecy, rękoma obejmując ją na brzuchu.
- I tak mi zrobisz. I to zaraz.
- Zapomnij.

Leżeli w ciszy, delektując się swoją obecnością. W końcu Goldberg przykryła dłoń Piotra. On zaczął muskać jej ramiona, wędrując ustami po obojczyku, aż do szyi. Sprawiał jej tym gestem niezmierną rozkosz. Czuła się taka jego. Oddana. Kochana.
- Myślisz, że będzie chłopiec? – zaczął między pocałunkami.
- No co ty. Dziewczynka.
- Wiesz już? – zapytał nieco smutniejszym głosem.
- Nie no. Za wcześnie jeszcze. Ale zawsze chciałam mieć córeczkę. Zresztą chyba jak każda kobieta.
- A ja zawsze syna. Jak każdy prawdziwy mężczyzna. Musi być przecież następca rodu Gawryłów.
- No tak. Trzeba przedłużyć ten wyborny gatunek. – zaśmiała się całując go w policzek. – Dobra. Może być i chłopak. Zresztą nieważne co, byleby urodziło się. Zdrowe. – jej ton głosu lekko ucichł. Piotr mocniej ją przytulił. Wyczuł moment i wahanie żony. Dokładnie znał jej lęk. Sam się tego trochę obawiał, w końcu utracili już jedno dziecko. Jednak on nie mógł okazać się słaby. Nie przy niej i nie teraz. Pocałował ją czule w skroń, dodając jej tym otuchy.
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Obiecuję ci.
Ona mocniej ścisnęła jego dłoń.
- Będę o was dbał. Zero zmartwień, zero stresu, zero kłopotów, zero zmęczenia, zero problemów, zero wysiłku, zero..
- Oj, już się tak nie zapędzaj. – wtrąciła się. – Już się boję. Czuję, że na 9 miesięcy zamkniesz mnie w wieży i nie dopuścisz nikogo do mnie, abym przypadkiem się nie zmęczyła.
- Nie rób ze mnie tyrana.
- Po prostu zachowajmy we wszystkim umiar i rozsądek.
- Ok.
- A teraz bądź rozsądny i nie każ mi już dłużej leżeć głodna. – popatrzyła na niego tymi ciepłymi, wielkimi, błękitnymi ślipiami.
- Się robi szefowo.
Pocałowali się szybko w usta i Piotr pobiegł do kuchni zrobić śniadanie dla swoich skarbów. W tym czasie kobieta zdążyła wziąć prysznic. Zjedli razem śniadanie. A ponieważ mieli dzień wolny to spędzili go w pełni razem.


Kolejne dni mijały im w podobnie miłej atmosferze. Spędzali ze sobą możliwie jak najwięcej czasu. Powoli przygotowywali się do roli rodzicielskiej. Hana odetchnęła z ulgą, gdy dowiedziała się, że wszystkie badania, które do tej pory wykonała wyszły dobrze. Uregulowała  również swój czas pracy, by jednak mieć jak najmniej ciężkich i długich dyżurów. Z czasem miała już całkowicie odejść na urlop, aż do rozwiązania. Wszystko w ich życiu normowało się. Owszem, kłócili się, spierali, ale zaraz potem godzili. Oboje mieli temperamenty, dlatego czasem ktoś musiał ustąpić. Nie mogli przecież tracić czasu na głupie sprzeczki. Woleli delektować się swoim uczuciem i dbać o siebie nawzajem. W ich wspólne życie wpasował się spokój i harmonia. 


Next dopiero teraz, bo to nie tak jak co poniektórzy pisali, że o Was zapomniałam, tylko wyjechałam nad morze i wróciłam dopiero wczoraj. No i też mam mnóstwo innych spraw na głowie, dlatego nie mam za wiele czasu. 


Już niedługo nowy sezon Ndinz. Jak myśliciechoć w jakimś małym stopniu pokryje się coś z mojego opowiadania ze scenariuszem? :D

22 komentarze:

  1. Świetne genialne czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne <3! Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie teraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie czekam na szybkiego next

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne:-) Czekam na next:-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że początek będzie "szybszy". Nie będą tak długo się kłócić. I szybciej dojdą do porozumienia - rozłąka zarówno boli, ale i uczy.

    Opowiadanie jak zawsze cudo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Boskie czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. A no i głupi Radwan wejdzie do akcji...

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam już dawno obie części i nie miałam wcześniej głowy, żeby skomentować. Bardzo mi się podoba jak piszesz. :) Ta ostatnia z cukrem to majstersztyk. Pozdrawiam! I czekam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Next plis dodaj:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  14. Kolejna część jest w toku.
    Musicie jeszcze troszkę poczekac, nie wiem kiedy dokładnie się pojawi, nie mam trochę czasu na pisanie.
    No, ale na pewno będzie bardzo długi, no i... z niespodzianką -.^

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam z niecierpliwością na tego next

    OdpowiedzUsuń
  16. To warto czekac

    OdpowiedzUsuń