przed Wami tzw. 'cukier' :D
Część XXXVII
Blask rozświetlonego księżyca osiadał na ich nagich ciałach. Leżeli tak już
dłuższy czas wtuleni w swoje ramiona, lekko okryci kołdrą. Choć wiosenne noce
były już coraz cieplejsze to jeszcze do
upałów było daleko. Mimo chłodniejszej aury za oknem w ich sypialni było
gorąco. Ich serca rozgrzewały przestrzeń między nimi. Kilka namiętnych uniesień
tejże nocy skutecznie podgrzały atmosferę. Całe zmęczenie z dnia poprzedniego,
a także z ostatnich chwil mocno dawało im się we znaki, aczkolwiek żadne z nich
nie chciało jeszcze spać. Blondynka oparła głowę o klatkę ukochanego czule
głaszcząc jego podbrzusze, on zaś gładził ją raz po raz po ramieniu i
włosach. Oboje wpatrywali się w pełnię księżyca. W zasadzie to już jego światło
bladło, a w zamian na jego miejsce powinno niedługo wschodzić słońce. Noc była
coraz krótsza, ale dla nich wyjątkowa. W końcu znaleźli ten magiczny klucz do
płomiennej i zapalczywej miłości. Wykorzystali to w stu procentach. Teraz mieli dużo do nadrobienia. No i rozmawiali. Wreszcie. Spokojnie. Czule.
Wymieniali się swoimi odczuciami. Mówili sobie nawzajem o tym jak bardzo się
kochają. To było im potrzebne, by w końcu uwierzyć, że ta miłość jest im pisana
i nie mogą tego zniszczyć.
- A tak w ogóle to niepotrzebnie kupowałeś to masło. Przecież cała kostka jest
w lodówce. – Hana podniosła się i oparła na łokciu śmiejąc się od ucha do ucha.
- Bardzo śmieszne.
- Nie masz go gdzieś w kurtce? Wiesz, żeby się nie roztopiło.
Mężczyzna popatrzył na nią z politowaniem, pokręcił głową i zmierzył wzrokiem.
Ona zaś przylgnęła do niego ustami złączając się w kolejnym już słodkim
pocałunku. Oparła się na łokciach nad jego głową i całowała go zachłanniej niż
dotychczas. Trwali tak na pieszczotach jeszcze kilka chwil, aż w końcu usnęli
oboje.
Rankiem promienie słońca obudziły Gawryłę. Leniwie przeciągnął się i przetarł
oczy. Popatrzył na swoją małżonkę. Leżała na brzuchu, ledwo okryta pościelą,
twarz miała skierowaną ku niemu. Blask słońca również oświetlał jej twarz,
jednak jej to nie przeszkadzało. Lubiła ciepłe promienie. Nawet na jej ustach
widniał niemały uśmiech. Rozczulił ten widok nawet tego silnego i męskiego chirurga.
Położył się tak na boku i na dłuższą chwilę zatopił swoje spojrzenie w uroczej blondynce. Po jakimś czasie ginekolog otwarła oczy. Szerzej się uśmiechnęła
kiedy zauważyła Piotra nieopodal niej.
- I co się tak patrzysz? – zapytała ze śmiechem w głosie.
- Podziwiam moją cudowną kobietę.
Hanie zrobiło się niezmiernie miło na te słowa. Przymknęła oczy i delektowała
się dalej tym stanem rzeczy.
- Zupełnie jak po naszej pierwszej nocy. Pamiętasz?
Policzki Goldberg oblały się rumieńcem.
- No, ale wtedy szybko uciekłaś… W ogóle byłaś taka niedostępna. A ja cię już
wtedy kochałem.
- Mhm, jasne.
- No pewnie. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
- Romantyk.
- Wbijałaś mi sztylet w serce.
- Już nie przesadzaj. Po prostu nie byłam pewna swoich uczuć.
- A teraz jesteś?
- Jak niczego innego.
Ucałował jej dłoń. Nie potrzebował więcej słów. Położył się na plecy, patrząc w
sufit wrócił myślami do tamtych momentów. Kiedy się ocknął, kobieta nadal była
w tej samej pozie, z przymkniętymi oczyma.
- No wstawaj. – zaczął lekko szturchać żonę.
- Ym. – jęknęła, nie ruszając się z miejsca.
Piotr gładził jej skórę na plecach, a gdy zatrzymał się na pośladkach to
przybliżył się do ukochanej.
- To chociaż daj buziaka. – nachylił się jednak Hana był nieustępliwa
- Nie. – odwróciła się plecami. – już w nocy wystarczająco dostałeś.
- Ah tak? A ja ci chciałem zrobić śniadanie do łóżka, no ale chyba nie
zasługujesz. – wtulił się w jej plecy, rękoma obejmując ją na brzuchu.
- I tak mi zrobisz. I to zaraz.
- Zapomnij.
Leżeli w ciszy, delektując się swoją obecnością. W końcu Goldberg przykryła
dłoń Piotra. On zaczął muskać jej ramiona, wędrując ustami po obojczyku, aż do
szyi. Sprawiał jej tym gestem niezmierną rozkosz. Czuła się taka jego. Oddana.
Kochana.
- Myślisz, że będzie chłopiec? – zaczął między pocałunkami.
- No co ty. Dziewczynka.
- Wiesz już? – zapytał nieco smutniejszym głosem.
- Nie no. Za wcześnie jeszcze. Ale zawsze chciałam mieć córeczkę. Zresztą chyba
jak każda kobieta.
- A ja zawsze syna. Jak każdy prawdziwy mężczyzna. Musi być przecież następca
rodu Gawryłów.
- No tak. Trzeba przedłużyć ten wyborny gatunek. – zaśmiała się całując go w
policzek. – Dobra. Może być i chłopak. Zresztą nieważne co, byleby urodziło
się. Zdrowe. – jej ton głosu lekko ucichł. Piotr mocniej ją przytulił. Wyczuł
moment i wahanie żony. Dokładnie znał jej lęk. Sam się tego trochę obawiał, w
końcu utracili już jedno dziecko. Jednak on nie mógł okazać się słaby. Nie przy
niej i nie teraz. Pocałował ją czule w skroń, dodając jej tym otuchy.
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Obiecuję ci.
Ona mocniej ścisnęła jego dłoń.
- Będę o was dbał. Zero zmartwień, zero stresu, zero kłopotów, zero zmęczenia,
zero problemów, zero wysiłku, zero..
- Oj, już się tak nie zapędzaj. – wtrąciła się. – Już się boję. Czuję, że na 9
miesięcy zamkniesz mnie w wieży i nie dopuścisz nikogo do mnie, abym
przypadkiem się nie zmęczyła.
- Nie rób ze mnie tyrana.
- Po prostu zachowajmy we wszystkim umiar i rozsądek.
- Ok.
- A teraz bądź rozsądny i nie każ mi już dłużej leżeć głodna. – popatrzyła na
niego tymi ciepłymi, wielkimi, błękitnymi ślipiami.
- Się robi szefowo.
Pocałowali się szybko w usta i Piotr pobiegł do kuchni zrobić śniadanie dla
swoich skarbów. W tym czasie kobieta zdążyła wziąć prysznic. Zjedli razem
śniadanie. A ponieważ mieli dzień wolny to spędzili go w pełni razem.
Kolejne dni mijały im w podobnie miłej atmosferze. Spędzali ze sobą możliwie
jak najwięcej czasu. Powoli przygotowywali się do roli rodzicielskiej. Hana
odetchnęła z ulgą, gdy dowiedziała się, że wszystkie badania, które do tej pory
wykonała wyszły dobrze. Uregulowała również
swój czas pracy, by jednak mieć jak najmniej ciężkich i długich dyżurów. Z
czasem miała już całkowicie odejść na urlop, aż do rozwiązania. Wszystko w ich
życiu normowało się. Owszem, kłócili się, spierali, ale zaraz potem godzili. Oboje mieli temperamenty, dlatego czasem ktoś musiał ustąpić. Nie mogli przecież tracić czasu na głupie sprzeczki. Woleli delektować się swoim uczuciem i dbać o siebie nawzajem. W ich wspólne życie wpasował się spokój i harmonia.
Next dopiero teraz, bo to nie tak jak co poniektórzy pisali, że o Was zapomniałam, tylko wyjechałam nad morze i wróciłam dopiero wczoraj. No i też mam mnóstwo innych spraw na głowie, dlatego nie mam za wiele czasu.
Już niedługo nowy sezon Ndinz. Jak myślicie, choć w jakimś małym stopniu pokryje się coś z mojego opowiadania ze scenariuszem? :D
Świetne genialne czekam na next
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńŚwietne <3! Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie teraz czekam na next
OdpowiedzUsuńBoskie czekam na szybkiego next
OdpowiedzUsuńCudowne:-) Czekam na next:-) :-)
OdpowiedzUsuńBoskie czekam na next
OdpowiedzUsuńMyślę, że początek będzie "szybszy". Nie będą tak długo się kłócić. I szybciej dojdą do porozumienia - rozłąka zarówno boli, ale i uczy.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jak zawsze cudo!
Super! :D
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńBoskie czekam na next
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńNext
OdpowiedzUsuńA no i głupi Radwan wejdzie do akcji...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już dawno obie części i nie miałam wcześniej głowy, żeby skomentować. Bardzo mi się podoba jak piszesz. :) Ta ostatnia z cukrem to majstersztyk. Pozdrawiam! I czekam! :)
OdpowiedzUsuńNext plis dodaj:-)
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńKolejna część jest w toku.
OdpowiedzUsuńMusicie jeszcze troszkę poczekac, nie wiem kiedy dokładnie się pojawi, nie mam trochę czasu na pisanie.
No, ale na pewno będzie bardzo długi, no i... z niespodzianką -.^
Czekam z niecierpliwością na tego next
OdpowiedzUsuńTo warto czekac
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńNext:-)
OdpowiedzUsuń