Część 5
- Co? – automatycznie odpowiedziała kobieta, a dopiero po chwili zaczęły do
niej dochodzić słowa kolegi. – Ale jak to? Chcesz powiedzieć, że ona zmarła na stole
Piotra? – przeraźliwie zapytała patrząc mu prosto w oczy, w których nazbierały
się już krople łez. Domyślała się co to może dalej oznaczać.
- Tak. – odparł pewnie patrząc gdzieś w daleki, martwy punkt. – W jednej chwili
zabrał mi wszystko co miałem najcenniejsze.
To zdanie wbiło Hanę w ławkę. Dosłownie. Bo gdy się ocknęła, to jego już nie
było. Kompletnie nie miała pojęcia co zrobić. Polubiła Krzysztofa, a gdy
poznała jego bolesną historie z przeszłości to ogromnie mu współczuła, a nawet
była gotowa jakoś pomóc czy pocieszyć. Ale z drugiej strony był jej mąż- Piotr.
Czy rzeczywiście mógł popełnić jakiś błąd? Dopuścić się zaniedbania? Przecież
to świetny lekarz. Ale, to działo się kilka lat temu, więc może jeszcze był
dopiero początkującym lekarzem. Wszystkie te myśli kłębiły się w jej głowie.
Wstała z ławki i rozejrzała się dookoła. Radwana nigdzie już nie było. Nie
miała pomysłu czy ma do niego wrócić, czy może odnaleźć Piotra i opowiedzieć mu
o tym wszystkim, a może powrócić na swój oddział, do pacjentek.
Przemierzając szpitalnym korytarzem, dostrzegła sylwetkę męża. Natychmiast do
niego podbiegła i złapała za ramię.
- Piotr! Dobrze, że cię spotkałam. Musimy porozmawiać.
- Ale ja teraz nie mogę. Mam pacjentkę na tomografii, w ciężkim stanie.
- Ale to ważne. – nalegała z napięciem w głosie.
- W domu porozmawiamy. – rzucił i wszedł do pracowni.
Świetnie.- prychnęła Hana. Odwróciła
się na pięcie i poszła do siebie, na ginekologię. Tam, nadal nie spotkała
swojego ordynatora. Wybawieniem dla blondynki było wezwanie na porodówkę, gdzie
zaczęły się dwa porody; jeden po drugim i miała trochę pracy przez najbliższe
godziny. Tą część swojej pracy lubiła najbardziej – przyjmowanie na świat
nowych istot. Ślicznych, małych, bezbronnych i kruchych. Za każdym razem
zastanawiała się, czy i jej dane będzie kiedyś takie dzieciątko posiadać,
bowiem od zawsze pragnęła mieć gromadkę dzieci.
Gawryło po kilkugodzinnej i męczącej operacji wyszedł z bloku operacyjnego.
Przetarł dłonią oczy i wiedział, że uratuje go tylko mocna kawa i kawałek
poduszki. Zajrzał jeszcze tylko na OIOM, by sprawdzić czy pacjent jest stabilny
i udał się do lekarskiego. Nalał sobie kawy i szybko upił kilka łyków. Myślał,
że kofeina trochę go otrzeźwi, jednak nic z tego. Odłożył kubek, który trzymał
w dłoni i wygodnie rozsiadł się na szpitalnej kanapie, głowę odchylając do
tyłu. Przymknął oczy i niewiele mu trzeba było, aby zasnął. Jednak po chwili
błogiego spokoju usłyszał stukot butów na obcasie, który stawał się coraz
głośniejszy. Otworzył oczy i nie mylił się. Obok niego siedziała już Hana.
- Źle wyglądasz. Długo operowałeś?
- Chyba się starzeję. – uśmiechnął się delikatnie. Nigdy nie lubił się nad sobą
użalać, że jest zmęczony i nie ma już siły.
- Nie przesadzaj. – pogłaskała go po brodzie. – Prawie od doby jesteś na dyżurze.
– oboje spojrzeli za okno. Na dworze od dawna było już ciemno. Nagle kobiecie
przypomniała się cała sytuacja z Radwanem, a jako, że była niecierpliwa i
ciekawska postanowiła już dłużej nie czekać i zapytać męża o tą sytuację sprzed
kilku lat.
- Słuchaj Piotr. Pamiętasz może, jak pracowałeś w Krakowie, taką młodą kobietę
po wypadku, w ciąży – 29 tydzień.
- Yy, niee. Nie przypominam sobie nikogo konkretnego. Ale o co chodzi? –
chirurg nie krył zdziwienia, a tym bardziej nie miał pojęcia o co mogło chodzić
Goldberg.
- Nazywała się Zofia Radwan.
- Radwan? To jakaś krewna twojego ordynatora?
- Żona.
- Aha. No i co z nią? Była moją pacjentką?
- Piotr.. Nie wiem, prawdopodobnie tak. Tak twierdzi.
- Czemu masz taką minę? Jakby ktoś umarł? – Gawryło zażartował i nie wiedząc
trafił w sedno. Twarz kobiety ujawniała strach w jej oczach. Chciał jakoś rozluźnić
atmosferę. W ogóle nie przypuszczał, że to co zaraz usłyszy totalnie zwali go z
nóg.
- Krzysztof powiedział mi, że mieli wypadek samochodowy. Przewieźli ich do
szpitala w Krakowie. Jego żonę w ciężkim stanie. Trafiła od razu na blok. Duży
krwiak, liczne obrażenia, ale wydawało się, że uda się to wszystko pokonać.
Nagle zatrzymanie akcji serca i umarli. Ona i dziecko. Ponoć to ty byłeś
lekarzem prowadzącym. – wydusiła w końcu to z siebie.
Piotr początkowo słuchał bez żadnego przejęcia. Dopiero gdy zaczął kojarzyć
fakty. A po długim i męczącym dyżurze zajęło mu to chwilę dłużej. Kiedy
przypomniał sobie tą pacjentkę. Tamtej nocy nigdy nie wyprze z głowy. Kiedy
lekarzowi umiera pacjent, on zawsze czuje się winny. Jest to dla niego
największa porażka i zawsze boli. Przyzwyczaić się raczej nie da, ale można nauczyć
się sobie z tym radzic. Na pewno wieloletni staż pracy w tym pomaga. Ale Piotr
wtedy był bardzo młodym i ambitnym lekarzem. Dopiero się uczył i pomimo
świetnych rekomendacji innych znakomitych lekarzy, a także jego uporowi i
talentowi, zdarzało mu się popełniać błędy.
Blondynka patrzała swoimi dużymi, niebieskimi oczyma na męża. Siedział z
opuszczoną głową, ściskając pięści, a jego oczy były czerwone i zaszklone.
- Miałem staż w tamtym szpitalu. Byłem na rezydenturze u profesora
Soszyńskiego. Dopiero zaczynałem. Tak naprawdę nie powinienem jeszcze brać
dyżurów samodzielnych. Ale byłem uparty i chyba nazbyt ambitny. Soszyński
bardzo na mnie liczył, mianował najlepszym uczniem i chyba zabrakło mu zdrowego
rozsądku. Pozwalał mi dużo wcześniej zacząć odbywać samodzielne dyżury, operować.
Tamtej nocy, kolega poprosił mnie o zamianę dyżurami. Wziąłem nockę, pomimo, że
sam byłem po swoim dyżurze, ale byłem pewny, że dam radę, że noc będzie spokojna.
Kiedy ją przywieźli…- zawiesił głos i przetarł oczy - Nazywała się Zofia. Zofia Kropielnicka. Nie
miała jego nazwiska. Skojarzyłbym. Jest stan był bardzo ciężki. Krytyczny. Nie
mówiliśmy mu wszystkiego. Sam był poszkodowany. Operowałem dobrych kilka godzin
z innym. Robiłem wszystko co się dało. Ale straciła dużo krwi, krwiak narastał,
ciśnienie wewnątrzczaszkowe rosło, do tego wrodzona arytmia serca, o której nie wiedzieliśmy. Nie zdążyliśmy
zrobić nawet trepanacji. Zatrzymanie akcji serca i… Nie przeżyli tego.
Małżonkowie długo milczeli. Obojgu trudno było cokolwiek powiedzieć. Kobieta
nie spodziewała się co przeszedł jej mąż. Zawsze uważała go za pewnego siebie,
zdeterminowanego i bezbłędnego lekarza. Widziała po nim, że było, a w sumie to
i nadal jest to dla niego ciężkie, ale mimo to nie potrafiła nie współczuć
Krzysztofowi.
- Piotr.. Ale czemu nie poprosiłeś o pomoc kogoś starszego, z doświadczeniem.
Dlaczego sam pozwoliłeś sobie na operowanie przy tak licznych obrażeniach, a w
dodatku, gdy ona była w ciąży!
- Dzwoniłem kilkakrotnie do Soszyńskiego! Nie odbierał. Nie było czasu. Operowałem
z innym chirurgiem. Później dołączył też ginekolog. Nie jestem kretynem, Hana. –
popatrzył na nią z lekką złością. Być może nie potrzebnie się na niej wyżywał,
ale trudno mu było słyszeć wyrzuty z jej strony. – Tak w ogóle to czemu nagle o
tym mówisz? Powiedział ci tak po prostu?!
- Dowiedziałam się, przypadkiem. Jego teściowa dziś była w szpitalu. Jest
chora, ma problemy z pamięcią i nie do końca brała pod uwagę fakt, że jej córka
nie żyje. Teraz… Piotr! Oni cię o wszystko obwiniają. Rozumiesz co to znaczy?!
- Nie popełniłem, żadnego lekarskiego uchybienia.
- Ale to na twoim stole zmarła młoda kobieta i jej dziecko, które niedługo i
miało się urodzić! Wiesz jaki to jest ból dla bliskich, gdy umiera dziecko i
ukochana osoba?! Co musiał czuć Radwan? – Hanie puściły emocje, mówiła, a może
i krzyczała, jak w transie. Wróciły do niej jej wspomnienia utraty dziecka.
- Aha. Czyli ty już mnie osądziłaś. Nie znając kompletnie dokumentacji i całej
historii! – po chwili dodał już nieco podenerwowany mężczyzna. Wcześniej wstał
i odszedł na parę kroków.
- Piotr – po chwili w końcu się odezwała, ale nie zdążyła już dokończyć, bo w
tym momencie do gabinetu lekarskiego wszedł Tretter w obstawie dwóch
funkcjonariuszy i jednego mężczyzny z garniturze.
- Pan Piotr Gawryło? – ten w garniturze zwrócił się do chirurga wyciągając
świstek papieru. Jak się później okazało był to prokurator.
- Tak. To ja. O co chodzi?
- Zostaję pan zatrzymany na czas nieokreślony do wyjaśnienia postępowania w
sprawie popełnienia błędu lekarskiego i spowodowanie śmierci dwóch osób.
- Aale jak to? To jakaś pomyłka. – Gawryło przełknął głośno ślinę. Zaschło, aż
mu w gardle ze stresu. Później wszystko działo się już szybciej. Policjanci bez
żadnej dyskusji oddelegowali go do aresztu. Pozwolili mu tylko przebrać się we
własne ciuchy ze szpitalnego kitla. Hana próbowała pertraktować z prokuratorem,
by go nie aresztowali, a jedynie przesłuchali. Jednak nic to nie dało. Nie
mogła go już nawet przytulic, ani pocałować. Zresztą Piotr nawet chyba tego nie
chciał. Wręcz nie spoglądał nawet na nią. Zawiódł się na niej, że tak łatwo go
oceniła i nie była w stanie jako żona stanąć po jego stronie. Z żalem w sercu i
ogromnym zmęczeniem wyszedł ze szpitala, a następnie założyli mu kajdanki, jak
przestępcy i odjechali radiowozem.
przepraszam za wszystkie błędy etc. a i wszelkie zdarzenia medyczne i kryminalne są zmyślone i nie wiem czy mogą byc prawdziwe xd
no cóż, wybaczcie, że tak długo musieliście czekac, ale chyba lepiej późno niż wcale.. ? A może i nie, bo ostatnio jest tak malo komentarzy, że nie wiem czy już Wam się nie podoba czy ogólnie spadło zainteresowanie Haną i Piotrem :(
WSPANIAŁEGO NOWEGO ROKU WAM ŻYCZĘ !!!!
PS. A! A jak podoba się nowy wystrój bloga ? :)
Opowiadanie świetne myślę że zainteresowanie nie spadło :) czekam na szybki next !!!! chociaż to co się dzieje w serialu z tą ciążą to po prostu brak słów tyle czekania na to dziecko tyle nadziei a Piotr tyle przeszedł po drodze by Hana w końcu była z nim w ciąży a tu co ? kicha ? Radwan się zemści ?
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie. Zainteresowanie na pewno nie spadło :)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudowne! ❤ Czekam na nexta ;) Tobie również Wspaniałego Nowego Roku ! :D
OdpowiedzUsuńŚwietne dodaj szybko next jestem ciekawa jak dalej to rozwiniesz
OdpowiedzUsuńNext opowiadanie jak zawsze rewelacja
OdpowiedzUsuńSuper HaPi Żądzi !!
OdpowiedzUsuńTylko HaPi czekam na next
OdpowiedzUsuńCudne
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńNieźle to wykombinowałaś!
Sprytnie, sprytnie. Tego się nie spodziewałam.
Areszt. Coś czuję, że może/będzie ciekawie.
Hana będzie stała za mężem, a on znając życie będzie twierdził, że zwątpiła w niego i jego duma nie pozwoli mu na racjonalne myślenie.
Tobie również życzę szczęśliwego Nowego Roku!
Kiedy będzie jakiś next
OdpowiedzUsuńNext plissss
OdpowiedzUsuńNext
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz next plis dodaj coś dzisiaj
OdpowiedzUsuńNext plisssssssssssssssss
OdpowiedzUsuńSuper Cadman na next I za praszam na,, hapi na śmierć I życie "
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuńKiedy bedzie jakis next dodaj cos:-)
OdpowiedzUsuńAlex dodasz next
OdpowiedzUsuńdodam, dodam. Jestem już w trakcie pisania. Na dniach powinno już się coś utworzyc. Przepraszam za zwłokę, ale moc nauki i obowiązkow mnie przerasta ;(
Usuńo to czekam, bardzo się cieszę, że piszesz nadal
Usuńpowodzenia :)
super to czekam na next
OdpowiedzUsuńnext plissssssssssssssssssssssssssssssssssssssssss
OdpowiedzUsuńnext plis dodasz
OdpowiedzUsuń